Porto de Ouro
-
Porto de Ouro, jako stolica Natei, to także największe centrum handlowe i społeczne tego południowego państwa. Dzięki wielkiemu portowi i masie codziennie przepływających przezeń statków w obrębie jego murów miesza się wiele naleciałości kulturowych; mimo to najlepsze — i najważniejsze — pozostaje to, co natejskie, a lokalni chętnie wykorzystują każdą okazję, by ów fakt podkreślać. Tak żywe gospodarczo miasto ma w swojej ofercie sporo rozmaitości: od okazji handlowych różnego rodzaju i towarów niespotykanych nigdzie indziej, przez szanse na zetknięcie się z ognistym natejskim temperamentem na targach czy w strefach rozrywkowych, aż po monumentalne widoki będące świadkami historii całego kraju. Jednocześnie to na Porto de Ouro spoczywa ciężar odpowiedzialności związany z funkcją reprezentatywną miasta — rozpoczęcie kariery politycznej wprawdzie jest tutaj możliwe, lecz wymaga dobrej znajomości istniejących już, głęboko zakorzenionych w tradycji koneksji. I choć prawo dla wszystkich obowiązuje takie samo, luki w nim dla nikogo nie są tu tajemnicą, nawet jeśli głośno się o nich nie mówi (również tych, za które się płaci).
Dzięki sprytnej polityce Luisa de la Muente Złoty Port szybko podnosi się z kolan po wydarzeniach Końca Ery. Tetrarcha, wykorzystując optymizm, jaki tętnił w obywatelach po zwycięstwie nad hordami i Behemotem, zjednoczył ludzi w działaniach rewitalizujących zniszczone obszary — plac pałacowy, bramy i przede wszystkim — Moureirę. Choć na budynkach wciąż widać ślady powodzi i przejścia monstrów, większość mieszkańców odzyskała już dach nad głową. Tam, gdzie straty wciąż zieją dziurami w łańcuchach piaskowcowych kamienic, stoją porozbijane namioty — tymczasowe lokum dla tych, którzy czekają, aż ich domostwo zostanie odbudowane ze środków miejskich. W związku z tym, że magowie pomogli pokonać Behemota, a i za sprawą magii został powstrzymany przemarsz hordy, ludność Porto de Ouro z większym zaufaniem podchodzi do istot magicznych. Chętnie poszukiwane jest doradztwo brux, a i nikt nie krzywi się już na przejście obok maga, odwracając trwożnie wzrok. Na dodatek Tetrarcha wywiązał się ze swoich obietnic i zarówno utrzymał w mocy amnestię przestępców, jak i uczynił wolnych ludzi z niewolników przybyłych do walki 24 Cresaima. Wydany przez niego dekret zezwalający na państwowy wykup niewolnika i uzyskanie przez niego praw obywatelskich był ruchem zaskakującym i niezwykle liberalnym, ale jednocześnie wzmacniającym wszechogarniające Porto de Ouro poczucie jedności i wspólnoty. Niektórzy mówią oczywiście, że la Muente zwariował, ale faktem jest, że populistyczne manewry zaskarbiły mu niezwykle mocną pozycję wśród ludu oraz napływ ludności z całej Natei, zachęconej idyllistyczną wizją życia w Złotym Porcie. Brama Kupiecka, nazywana także Bramą Valente, pokryta korzeniami i zielenią oraz Pomnik Generała Abilio Goncalo Hernandeza przypominają ludziom o cudownym zwycięstwie i integralności społeczeństwa nieoficjalnej stolicy.
Rzeczywistość daleka jest jednak od utopii. Przeludnienie zaczyna doskwierać ciaśniejszym dzielnicom miasta, a przestępcy pod egidą lokalnej garduny (zwanej Coisa Nossa) zajmują w nich coraz bardziej znaczące pozycje, przejmując spod kontroli straży kolejne ulice. Co więcej, pojawiają się nowe, nieznane dotąd narkotyki, zbierające okrutne żniwo wśród zażywających je ludzi, a w ciemnych uliczkach coraz częściej pojawia się nazwa „Ławica”. Uśmiechnięta maska kryje pod sobą bardzo paskudną twarz, która w każdej chwili może ukazać swoje oblicze. Co więcej, strategia Tetrarchy bardzo ekspansywnie kieruje się na zewnątrz. Nie tylko wpływa on na wewnętrzną politykę natejskiej kolonii Estrada da Torre, ale też zakładając cichy sojusz z Tetrarchinią Prai, prowadzi dyskretne rozmowy z Imperium, a dokładniej Anthal, przekonując do wypłynięcia na wody i eksploracji południa oraz zawiązania handlowych porozumień. Jego aspiracje, by zostać tym, który odkryje nowe lądy, pozbawione być może monstrów, sprawiają, że coraz więcej marynarzy wyrusza na ocean, by nigdy z niego nie wrócić. W Złotym Porcie powstał nawet specjalny Cech Odkrywców — poszukiwaczy przygód, którzy na zlecenie Tetrarchy nie boją się wypuszczać w coraz dalsze rejsy. Liberalne ruchy i skupienie na tym, co poza murami, sprawiło, że oko Luisa nie kontroluje już tak dobrze spraw wewnętrznych, a co za tym idzie, na sile zyskują lokalni oligarchowie i watażkowie. Czy ulepiona fasada ciężko pracującego i szczęśliwego, acz zniszczonego miasta wytrzyma rosnącą od środka zgniliznę, na którą składają się używki, rządy pieniądza i siły, a także problemy społeczne, którymi nikt nie chce się zająć?
Porto de Ouro, znane szerzej jako Złoty Port, to prawdziwa brama Natei na świat — miasto, które tętni życiem od świtu do zmierzchu, a potem jeszcze długo nocą. Położone na skrzyżowaniu lądowych i morskich szlaków handlowych, jest jednym z najważniejszych punktów na mapie politycznej, gospodarczej i militarnej wyspy. To tutaj zaczyna się Złoty Trakt — najbezpieczniejsza i najbogatsza droga ze stolicy Tetrarchii — prowadząc prosto przez serce miasta do Bramy Tetrarchów, głównego wejścia do prestiżowej Torres Douradas, gdzie mieści się Pałac Tetrarchy de la Muente. Alternatywą dla odważniejszych jest podróż rzeką Rio de Liberdad, szlakiem pięknym, ale zdradliwym, który przecina niebezpieczne moczary i trzęsawiska — często wybieranym przez szkutników z Casa de Vida.
Porto de Ouro to nie tylko centrum handlu — to także barwna mozaika kultur, języków i ambicji. Na targach można tu znaleźć wszystko: od przypraw i klejnotów po zaklęte ostrza i egzotyczne niewolnice, choć wielu mieszkańców powie, że największą wartością miasta jest wiedza — a ta, jak wiadomo, sprzedaje się najlepiej. Nad tym chaosem oficjalnie czuwają dwie elitarne formacje: Czarne Włócznie, reprezentacyjna straż Tetrarchów, oraz Bezduszni — milczący strażnicy handlu i targów, brutalni, lojalni i nieustępliwi. W dzielnicach mieszkalnych bezpieczeństwa strzegą Złote Pióra — barwne, często przesadnie wystrojone kompanie najemnicze i prywatne gwardie rodowe, które więcej zawdzięczają lokalnej polityce niż prawu. Nad brzegiem czuwają Węgorze — strażnicy przybrzeżni, gotowi równie chętnie przyjąć dar co złapać przemytnika. Mimo rozbudowanego aparatu zbrojnego, miasto nie słynie z porządku — wręcz przeciwnie. Wewnętrzne napięcia między frakcjami, wszechobecna korupcja i kwitnący czarny rynek są codziennością, akceptowaną przez władze w imię handlowego rozwoju i niezależności możnych. Tutejszym półświatkiem zarządza największa w Natei Garduna — Coissa Nossa, która ma też w tym właśnie mieście kwaterę główną oraz kilka większych siedzib. Zasadniczo każda organizacja należąca do tutejszego półświatka jest w jakiś sposób powiązana z garduną; a jeśli któreś ze sobą walczą, to dlatego, że między którymiś z koterii garduny, do których dane gangi przynależą, wywiązał się głębszy konflikt.
Miasto otaczają potężne fortyfikacje — podwójne kazamatowe mury wypełnione gruzem skalnym, na których blankach często widnieją ciała wyjętych spod prawa, zdrajców i szpiegów. Ta część murów, z ponurym humorem nazywana Galerią, służy za przestrogę każdemu, kto chciałby spróbować własnych sił w polityce miasta. Dwie główne bramy —Mniejsza i Rzemieślników — kontrolują przepływ mieszkańców i kupców, a ich konstrukcja z mordowniami i zwodzonymi bronami świadczy o militarnym potencjale Porto de Ouro. Brama Tetrarchów oddziela najwyższe sfery społeczne od klasy średniej i robotniczej, po dziś dzień symbolizuje dominację natejskich oligarchów. Miasto spięte jest wewnętrzną siecią wież strażniczych i baszt — nie tylko wojskowych, ale również prywatnych siedzib kupców i czarnoksiężników, którzy na czas wojny zobowiązani są przekształcić je w punkty obronne.
Nad całym miastem góruje Szklana Twierdza o białych murach — legendarna warownia i więzienie położone na skalistej wyspie, połączone z lądem mostem zwodzonym. Jej potężne ruchome lustra używane w razie oblężenia wedle przekazów potrafiły w razie potrzeby odbić światło słońca tak intensywnie, że podpalały nadciągające okręty.
Z portu wypływają statki do Illtrium w Małej Vanthii, dalej do imperialnego Garielburga, a nawet do Vipery w Amarth. Każdy z tych kierunków to okazja, ale też ryzyko — w końcu Porto de Ouro przyciąga nie tylko handlarzy, lecz także awanturników, złodziei, szpiegów i poszukiwaczy fortuny.
To miasto, które nagradza spryt, karze nieuwagę i nie wybacza słabości. W Porto de Ouro każda ulica ma swoich panów, każde słowo może stać się bronią, a każdy uśmiech — zasłoną dymną dla zdrady. Jak mówi natejskie przysłowie: „Cios wymierzony językiem jest silniejszy niż cios wymierzony włócznią.” Jeśli chcesz tu przetrwać, umiejętność negocjacji będzie cenniejsza niż stal, a jeśli marzysz o bogactwie — przygotuj się na to, że za wszystko, co dostaniesz, trzeba będzie kiedyś zapłacić.
Doca Dourada to najbardziej reprezentatywna i symboliczna dzielnica Porto de Ouro. Nabrzeże, do którego przybijają największe statki kupieckie oraz oficjalne posłannictwa, nazywa się Portem Głównym. Jedna z najstarszych części miasta, której niegdysiejsze młyny pełnią dzisiaj funkcję siedziby bogatych przedsiębiorstw. Główny port wybity jest z kamienia, lecz zdobią go zarówno błękitne marynistyczne malunki, jak i marmurowe rzeźby sprowadzane jako trofeum z różnych części znanego Fallathanu.
W Złotym Doku trudno o miejsca mieszkalne, a z pewnością są one niedostępne dla nowych inwestorów. Lwia część kamienic to dobytek przekazywany z pokolenia na pokolenie przez stare rody; siedziby prominentnych spółek handlowych, luksusowe sklepy i restauracje, a także urzędy. Straż „Bezdusznych” nieustannie strzeże zarówno głównych ulic, jak i bocznych zaułków, w których wysokiej jakości nocleg znajdą wyłącznie zamożni goście.
Na uboczu działa kilka luksusowych zajazdów dla kupców i dyplomatów. Znajdują się tu również prywatne archiwa, zwoje transportowe, bezpieczne magazyny oraz wyspecjalizowani notariusze, działający szybko, sprawnie i… dyskretnie.
Tu też znajduje się Łkająca Muriel — łącząca natejski przepych i egzotykę luksusowa karczma. Jej fasada zdobiona jest misternie rytymi rzeźbami, a nad wejściem powiewają radośnie kolorowe proporce. Przygaszone światło latarni przed frontonem jest dokładnie takie, jak i wnętrze — co nieco ukazuje, ale i sporo skrywa w cieniu. W środku przestronna sala z ciemnymi, drewnianymi belkami podporowymi ozdobiona jest mozaikami i haftowanymi tapiseriami. W powietrzu unosi się zapach przypraw i kadzideł. Przy stole gra się w karty, nierzadko dyskretnie wymieniając się przedmiotami. Odpowiednio osłonięte jedwabnym muślinem loże, skrywają co bardziej prywatne sprawunki. Łkająca Muriel znana jest z atrakcyjnej obsługi, doskonałych napitków oraz subtelnej kokieterii, na którą może liczyć każdy gość, zanurzający się w tę napiętą atmosferę luksusu i niepokoju.
Docę Douradę od drugiej strony zamyka Brama Tetrarchów. Każdego, kto chce wkroczyć do położonego w głębi lądu Placu Reprezentacyjnego, wita solidną konstrukcją z piaskowca. Stanowi również część wysokiego, porośniętego intensywnie zielonym bluszczem muru, który ciągnie się wzdłuż miasta aż do linii brzegowej i jest niewątpliwą wizytówką stolicy. Wjazdu zawsze strzegą dwie pary najemników z halabardami, odzianych w krzykliwe żółte mundury oraz spinane skórzanymi paskami pod brodą moriony. Zarówno mieszkańcy, jak i przyjezdni muszą posiadać wydawaną przez urząd przepustkę, by przekroczyć tę granicę, choć koneksje bez wątpienia ułatwiają ten proces — jeżeli jednak jakikolwiek nielegalny towar został przepuszczony, z pewnością odpowiednia osoba po prostu przymknęła na to oko.
Porto das Rotas, znany również jako Port Szlaków, to największy port natejski oraz centrum handlowe, którego znaczenie wykracza daleko poza granice samego miasta. To właśnie stąd wyruszają i tu kończą się najważniejsze trasy handlowe Natei — morskie, rzeczne i lądowe. Przechodzą tędy towary, kontrakty, wpływy i polityczne intrygi — każdy ładunek, który opuszcza to miejsce, niesie ze sobą nie tylko wartość materialną, ale też wagę układów i zobowiązań.
W przeciwieństwie do surowego i hałaśliwego Porto da Carga, Porto das Rotas pachnie kadzidłami, pergaminem i lawendowym olejkiem do pieczętowania listów. Biura kupieckie, domy pośredników i przedstawicielstwa gildii handlowych zajmują zadbane kamienice z kutymi balkonami i kolorowymi markizami. Każda z nich ma swoją wartą fortunę historię i własne zasady, których złamanie może kosztować więcej niż życie.
Plac Rotundal — główny punkt dzielnicy — tętni rozmowami w kilkunastu językach, krzykiem naganiaczy, i skrzypieniem drewnianych wózków transportujących towary najwyższej klasy. Tu również podpisuje się najważniejsze kontrakty, często w towarzystwie reprezentantów Magistratu, Tetrarchy lub przedstawicieli Domów Kupieckich z całego Fallathanu. Dzielnica rzadko śpi — bo złoto nie zna pojęcia nocy.
Port Szlaków to miejsce, gdzie z pozoru nie dzieje się nic nadzwyczajnego — ale każdy szczegół jest częścią większej gry. Dlatego właśnie Porto das Rotas bywa określane przez wtajemniczonych jako dzielnica uśmiechów bez zębów — bo za każdym uściskiem dłoni może kryć się nóż.
Tuż za okazałym Placem Rotundal otwiera się dostęp do Casa dos Avaros — dzielnicy robiącej zgoła inne wrażenie, której serce, Rynek Tysiąca Twarzy (Mercado das Mil Caras), bije w żywym rytmie nieustannie dobijanych targów. Ten rozległy plac stanowi najbardziej znane centrum handlu niewolnikami, jakie spotka się w całej Natei. Pozostaje nieobsadzony roślinami i wyeksponowany na piekące słońce południa, a na samym środku, koło uschniętego drzewa, ustawiony jest podest, gdzie odbywają się licytacje. Jedynym źródłem cienia są tutaj kramy sprzedawców, ustawione pod baldachimami, co w swoisty sposób podkreśla różnicę między ludźmi, którzy kupują, a tymi na sprzedaż.
Ulicami tej dzielnicy pieniądz rządzi bardziej niż możni, choć powołanie się na odpowiednie nazwisko ma oczywiście szansę przeważyć szalę w negocjacjach. Natejczycy czują się tu jak ryby w wodzie; dla obcych, szczególnie nieznających ich dialektu, obowiązują zawyżone ceny (od czego wywodzi się nazwa dzielnicy). Bogactwo przybywających zewsząd kupców stanowi również pokusę dla wszelkiej maści kieszonkowców i oszustów, na których często można natknąć się na ulokowanych dalej targowiskach. A tych wykwita mnóstwo: labirynty uliczek, wypełnione rozmaitymi sklepami, to dopiero początek podróży przez bogatą ofertę handlową stolicy. Na obrzeżach dzielnicy Skąpców organicznie tworzą się mniejsze placyki targowe, wypełnione przyprawami i wyrobami lokalnych rzemieślników. Są barwne i głośne nie tylko za dnia, kiedy to z wyłączeniem godzin największej spiekoty sprzedawcy przekrzykują się z klientami; niekiedy kramy zwijają się dopiero w nocy, zamiast biżuterii oferując alkohole czy przekąski dla zgłodniałych przyjezdnych. W końcu — jak to mawiają Natejczycy — handel nigdy nie śpi.
Kolejnym z osławionych miejsc Casa dos Avaros jest fontanna Ośmiornicy, która znajduje się bliżej Portu Kupieckiego. To misternie wykonane, budzące podziw dzieło z marmuru przed wiekami stanowiło poprzednie centrum dzielnicy (współcześnie zastąpione przez Rynek Tysiąca Twarzy). Nim jeszcze Porto de Ouro rozrosło się do tak okazałych rozmiarów, to właśnie tam koncentrował się handel; obecnie pobliże fontanny z zielonym placem na co dzień pełni rolę miejskiej oazy, by następnie gościć tłumy Natejczyków celebrujących pospolite święta. Sama fontanna uznawana jest za symbol pomyślności, a kto wrzuci do niej monetę, tego sakiewka nigdy nie stanie się pusta. Według legend założyciele stolicy wzbogacili się w analogiczny sposób — przebiegle odwracając małą błyskotką uwagę ośmiornic, które gromadziły w wodach Fronteiry do Mar skarby z zatopionych statków, by te, niestrzeżone przez chciwe macki, wraz z przypływem mogły wypłynąć na brzeg.
Choć każde większe przybrzeżne miasto natejskie oferuje możliwość przeniesienia towarów z wody na ląd, to właśnie Porto de Ouro może poszczycić się największym i najbardziej obłożonym portem przeładunkowym w całym państwie. Rozciągająca się wzdłuż południowo-wschodniego brzegu dzielnica Porto da Carga tętni ruchem dniem i nocą. Lśniące od potu plecy tragarzy, stukot wózków na bruku i głosy kapitanów, robotników oraz nadzorców mieszają się z metalicznym zgrzytem dźwigów i szumem fal rozbijających się o umocnione falochrony.
Dzielnica znana też jako Celeiro, czyli „Spichlerz”, zawdzięcza swoją drugą nazwę historycznej funkcji — to właśnie tu niegdyś przechowywano większość zapasów żywnościowych dla stolicy. Dawne drewniane magazyny wznoszono w pośpiechu i tanio, a słone powietrze szybko zaczęło odbijać na nich swoje piętno. Współcześnie służą one głównie jako tymczasowe przechowalnie mniej wartościowych towarów albo stanowią siedlisko mniej legalnych interesów, do których niechętnie zagląda miejska straż. Bardziej solidne, kamienne hale zbudowane w późniejszych latach stoją bliżej głównej arterii dzielnicy i są dziś wykorzystywane do składowania zarówno ładunków masowych, jak i drobnicowych.
Najbardziej charakterystycznym punktem Celeiro jest tawerna „Mała Syrenka” — przybytek na pozór niepozorny, a jednak słynny w całym mieście. Wystarczy przekroczyć jej próg, by znaleźć się w przestrzeni, gdzie nie obowiązuje żaden tytuł, ranga ani reputacja. Gości nie pyta się o nazwiska ani powody wizyty, a jedyną nienegocjowalną zasadą jest zakaz używania magii. Złamanie go kończy się brutalnie i błyskawicznie. Karczmarz, Raoul, sam w sobie jest postacią owianą legendą — były łowca magów lub renegat z inkwizytorskich szeregów (wersje się różnią), znany ze swojego nieomylnego instynktu wykrywania czarujących. Plotka głosi, że raz wykrył czarodzieja, który sam nie był jeszcze świadom swego daru.
Tawerna posiada wydzieloną salę hazardową, której wejścia strzegą dwaj dawni piraci. W rogu sali zawsze pali się jedna i ta sama, nigdy niegasnąca lampa olejna, a stoły z podniszczonego drewna mają tak porysowane blaty, że trudno dostrzec ich pierwotny kolor. Gra się tu w karty, kości, zakłada o wyniki wyścigów morskich, a czasem – o cudze życie.
Wschodnia część dzielnicy zdominowana jest przez wielkie dźwigi portowe i plac składowy, który rzadko bywa pusty. Towary przywożone są nieustannie: bele jedwabiu, skrzynie przypraw, egzotyczne owoce, metale, broń, ceramika i niewolnicy. Wzdłuż całej linii brzegowej stoją rzędy pomostów i nabrzeży — część wciąż aktywna, część opuszczona, zależnie od dnia i ilości przypływających statków. Na obrzeżach działają szkutnicy, którzy naprawiają i budują łodzie — niektóre z nich legalnie, inne na zlecenie jednostek, które raczej nie składają raportów celnych.
Nieopodal, między krętymi alejkami, wciśnięte są budynki mieszkalne dla dokerów, niewolników i najemnych pracowników portowych. Ciasne, wilgotne i zwykle przepełnione, stanowią najtańsze możliwe lokum w całym Porto de Ouro. W ich cieniu kryją się zapuszczone tawerny i tanie spelunki, których nie odwiedzają nawet Złote Pióra. Mówi się, że właśnie w jednej z takich ruder narodził się pewien ruch oporu, którego obecność w mieście jest póki co ledwie szeptem – lecz coraz wyraźniejszym.
Najbogatsza dzielnica Porto de Ouro — Złote Wieże — lśni w słońcu jak korona południa. Wzniesione z jasnego piaskowca pałace i rezydencje, każda z elewacją pieczołowicie wyłożoną kolorowymi kafelkami, tworzą pejzaż pełen przepychu i architektonicznej rywalizacji. Fasady opowiadają historie rodzin, legendy o założycielach rodów, a czasem po prostu... kosztowną ekstrawagancję. W tej dzielnicy bogactwo nie jest ukrywane — ono się manifestuje na każdym rogu.
To właśnie tutaj mieści się Plac Reprezentacyjny, gdzie wita się co bardziej znaczące persony zarówno podchodzenia natejskiego, jak i te z odległych krain. Centralny budynek znajdujący się na końcu tego placu stanowi siedziba Tetrarchy. To tam odbywają się przyjęcia ważnych gości, w tym ambasadorów czy znaczących osobistości ze świata handlu, uroczystości państwowe, a także ważniejsze święta. Sam status dzielnicy odzwierciedla bogate zdobnictwo nawiązujące do motywów marynistycznych oraz marmurowe rzeźby przedstawiające największych Tetrarchów Natei.
Ulokowany na wychodzącej w wodę mierzei Kolos (Colosso), góruje nad całym miastem, stanowiąc symbol potęgi i wolności. Historia powstania Kolosa sięga tysiąclecia, a struktura u jego stóp pełni funkcję aresztu, do którego nie trafiają pomniejsi przestępcy; obecność przetrzymywanych tam więźniów politycznych i znanych zbrodniarzy w naturalny sposób przypomina o konieczności zachowania porządku i działania zgodnie z prawem.
Torres Douradas płynnie przechodzi w przedmieścia, gdzie rozciągają się rozległe hacjendy, gaje oliwne i winnice. Tu, w cieniu opuncji i cyprysów, rodzą się najdroższe natejskie wina i oliwy, serwowane później tylko na stołach tych, których stać na więcej niż jedno życie.
U schyłku tego przepychu znajduje się miejsce zadumy — Gaje Umilkłych, dostępny jedynie dla członków wyższych sfer. Spokojny, pięknie utrzymany teren, gdzie grobowce są równie spektakularne jak pałace ich właścicieli, a śmierć traktuje się z nabożnym szacunkiem godnym wieczności.
Sercem tej nekropolii jest Sanktuarium Muszli, osobliwe i zarazem piękne miejsce kultu Śmierci. Ozdobione w całości muszlami, skrzętnie dokładanymi przez rodziny zmarłych — każda z nich symbolizuje duszę, która przeszła na drugą stronę, a zarazem bogactwo rodu, który zdołał sięgnąć aż poza granice życia. Szeptem mówi się, że niektóre z muszli błyszczą mocniej niż inne — nie przez naturę, a przez rytuały, które znają tylko najstarsze rody Natei.
Moureria to najbiedniejsza dzielnica Porto de Ouro — gęsto zabudowana, zatłoczona i chaotyczna, ale nieodzowna dla funkcjonowania miasta. Położona w niecce dawnej doliny rzeczki, dziś przykrytej kamiennym kanałem, przez długi czas znajdowała się poza miejskimi murami. Mieszkali tu rzemieślnicy, robotnicy, przyjezdni z prowincji i ci, których nie było stać na życie bliżej centrum. Z czasem, gdy miasto się rozrosło, a port wchłonął kolejne obszary nabrzeża, Moureria stała się integralną częścią Porto de Ouro.
Zabudowa dzielnicy jest ciasna i stroma. Wąskie, kręte uliczki pokryte są nierówną, drobną kostką, często tak wąskie, że nie mieszczą się w nich wozy. W wielu miejscach ulice przechodzą w długie ciągi schodów, między którymi znajdują się niewielkie podesty prowadzące do domów. Po Mourerii poruszać się można wyłącznie pieszo, co czyni każdą wędrówkę męczącą, zwłaszcza w upalne dni.
Mieszkają tu głównie prości żeglarze, portowi robotnicy, drobni rzemieślnicy i handlarze. Na podwórzach pracują praczki, w parterach domów funkcjonują piekarnie, warsztaty i małe sklepiki. Dzielnica żyje z dnia na dzień i dostarcza miastu to, czego potrzebuje do działania: siły roboczej, tanich usług, żywności i prostych towarów.
W Mourerii znajduje się też cmentarz biedoty zwany Morowym Polem — prosty i oszczędny, z nierzadko zbiorowymi mogiłami i ciasno stłoczonymi nagrobkami wykonanymi z tanich materiałów. To miejsce pamięci, ale bez przesadnego rozmachu.
Szczególnym punktem dzielnicy jest Lichy Krzyż — skrzyżowanie z Dzielnicą Kupiecką, gdzie przecinają się dwa zupełnie różne światy. Tu spotkać można turystów, handlarzy, kuglarzy, prostytutki, kieszonkowców i naganiaczy z pobliskiego Rynku Tysiąca Twarzy. Hasło „Widzimy się na krzyżu” stało się w mieście potocznym zwrotem oznaczającym miejsce spotkania, choć nie zawsze bezpiecznego.
Moureria to dzielnica trudna do życia, ale niezwykle ważna dla funkcjonowania Porto de Ouro. Mimo braku bogactwa i komfortu, tutejsi mieszkańcy tworzą zwartą, pracowitą i pomysłową społeczność.
Cais da Noite, znana również jako Przystań Nocy, to dzielnica rozrywkowa Porto de Ouro, obejmująca oba brzegi rzeki Liberdad. Dawno temu, to właśnie tutaj doszło do bitwy o niepodległość Natei od Imperium, skąd bierze się nazwa rzeki. Dziś miejsce to obfituje we wszystko to, co Natejczycy kochają — śpiew, miłość i taniec. Po zmroku Przystań Nocy staje się najbardziej widowiskowym punktem miasta — jej światła widać niemal z każdego miejsca, a gwar i muzyka niosą się daleko ponad dachami innych dzielnic.
To tu mieści się większość miejskich lokali rozrywkowych: burdele, tawerny, domy tańca, areny pokazów ulicznych i stragany oferujące świecidełka, mocne trunki i wszystko, co błyszczy i kusi. Występują tu połykacze ognia, tancerki brzucha, uliczni akrobaci i muzycy z różnych zakątków świata. Legalna rozrywka miesza się z tą mniej oficjalną — handlarze szemranych towarów, oszuści, naganiacze i kieszonkowcy są tu na porządku dziennym.
W ciągu dnia Cais da Noite wygląda zupełnie inaczej. Ulice są ciche, niemal senne, a życie toczy się powoli. Kamienice są wyraźnie nadgryzione przez czas i nocne ekscesy, a między nimi krzątają się nieliczni mieszkańcy, dostawcy lub ci, którzy nigdy nie kładą się spać.
Na południowym skraju dzielnicy, przy miejskich murach, Przystań Nocy rozciąga się na pagórek, na którym znajduje się punkt widokowy, popularny wśród turystów i zakochanych. Z jego tarasu rozciąga się panorama całego Porto de Ouro — szczególnie efektowna po zachodzie słońca, gdy miasto zaczyna mienić się tysiącami świateł.
Cais da Noite to miejsce kontrastów: przyciąga tłumy, choć nie wszyscy się do niego przyznają. Dla jednych to przestrzeń wolności i zabawy, dla innych — dzielnica pokus i upadku. Niezależnie od opinii, każdy w Porto de Ouro wie, że jeśli noc ma gdzieś swój dom, to właśnie tutaj.
Porto de Ouro nie bez powodu nazywa się Złotym Portem. To miasto jest natejskim okiem na świat, kluczowym węzłem komunikacyjnym łączącym handel mieszkańców wyspy ze światem zewnętrznym.
Najbardziej powszechnym szlakiem lądowym ze stolicy Tetrarchii jest bogaty Złoty Trakt, który prowadzi przez najważniejsze punkty handlowe miasta do Bramy Mniejszej, a stamtąd na południe do Cidade de Pedra lub na wschód, w głąb kraju.
Rio de Liberdad jest najlepszym szlakiem rzecznym prowadzącym do Złotego Portu, jednak wielu kupców preferuje bezpieczniejszy Złoty Trakt, ponieważ rzeki prowadzą przez niebezpieczne moczary i trzęsawiska. Rzeką podróżują najczęściej szkutnicy z Casa de Vida, od wieków spławiający w ten sposób swoje towary do Porto de Ouro.
To właśnie stąd wychodzą największe morskie szlaki handlowe w Natei, a jeden z najbardziej uczęszczanych prowadzi do stosunkowo niedalekiej Małej Vanthii i miasta Illtrium. Kolejnym przystankiem stamtąd jest często imperialne miasto Garielburg. Najbliższym amarthyjskim celem wypraw natejskich kupców jest Vipera w Księstwie Clana.
Porto de Ouro posiada niezwykły potencjał zbrojny, złożony z różnorodnych kompanii najemniczych i bogato wyposażonych gwardii bogatych rodów kupieckich. Jednocześnie ulice tego miasta słyną z wewnętrznych spięć pomiędzy wrogimi frakcjami, jak i szalenie prominentnego czarnego rynku. Prowodyrami tego stanu rzeczy są władze, które za priorytet stawiają niepowstrzymany rozwój handlu, jak i silną niezależność możnych. Dla zadbania o dobry wizerunek miasta, kompanie Czarnych Włóczni i Bezdusznych utrzymują nienaganny porządek w najbardziej reprezentacyjnych częściach miasta.
Zewnętrzne ściany miasta składają się z dwóch równoległych murów kazamatowych z wewnętrznymi pomieszczeniami służącymi za składy inwentarzu i miejsca schronienia. Mur zewnętrzny dodatkowo wypełniony jest gruzem skalnym, który służy stabilizacji konstrukcji i dodatkowo amortyzuje wrogie pociski w przypadku zewnętrznych ostrzałów. Cechą charakterystyczną murów Porto de Ouro są ich kamienne blanki, na których umieszcza się drewniane pale prezentujące osobników wyjętych spod prawa, zdrajców i szpiegów. Tę część murów nazywa się ironicznie „Galerią”.
Ulokowane zwykle na wzniesieniu, wyposażone są w drewniane brony i machikuły. Przy każdym z wejść do miasta, pomiędzy dwoma pasmami murów wybudowane są specjalnie przygotowane mordownie, które na czas pokoju służą tylko za przejściowy posterunek na drodze do miasta.
Ważny element miejskich fortyfikacji stanowią baszty i wewnętrzne wieże, które w wypadku oblężenia pozwalają na skuteczną komunikację pomiędzy różnymi dzielnicami miasta. Opiekę nad poszczególnymi basztami i wieżami sprawują kompanie handlowe, wpływowe rody i potężni czarnoksiężnicy, używając ich często jako swoich głównych siedzib. Na czas wojny wspomniane interesy zobowiązane są wyposażyć swoje wieże do obrony miasta.
Wewnętrzne siedziby straży znajdują się w poszczególnych wieżach rozlokowanych strategicznie na terenie całego miasta. Każda wieża strażnicza zawiera flagi pozwalające do komunikacji z innymi wieżami, inwentarz zbrojny i niewielkie kwatery dla kilkunastu strażników.
Główna siedziba zbrojna i więzienie Porto de Ouro, biorąca swoją nazwę od wielkich zwierciadeł umieszczonych na jej białych murach. Według legendy, światło słoneczne odbijane przez lustra pozwalało oślepiać nacierających na zamek przeciwników, a nawet podpalać ich statki. Budowla wznosi się na skalistej wyspie połączonej z lądem mostem zwodzonym.
Nazywani potocznie „Czarnymi Włóczniami” ze względu na charakterystyczne, poczerniane ostrza ich broni. Jest to ciężkozbrojna piechota, straż reprezentacyjna, chroniąca pałacu Tetrarchy i innych ośrodków władzy. Oddział ten składa się z zasłużonych żołnierzy i synów bogatych rodów.
Oddział powszechnie zwany „Bezdusznymi” to lekka piechota wyspecjalizowana w posługiwaniu się oszczepami i długimi sztyletami. Bezduszni zajmują się strzeżeniem dzielnicy handlowej i targów niewolniczych, dlatego władze miejskie dołożyły wszelkich starań, aby dobrać ludzi bezgranicznie lojalnych i zaprawionych w walce. Bezduszni wybierani są spośród niewolników jeszcze w dzieciństwie, od tamtego momentu przechodzą trudne szkolenie militarne. Kastrowani i indoktrynowani, nauczeni posługiwać się w języku niemal wyłącznie komendami wojskowymi, w związku z czym każdy mieszkaniec Porto de Ouro wie, że dyskutowanie z Bezdusznymi jest bezcelowe.
„Złote pióra” to generalne określenie różnych gwardii rodowych i kompanii najemniczych chroniących dzielnic mieszkalnych Porto de Ouro. Ze względu na to, że obecność Straży Tetrarchów jest w tych miejscach co najwyżej symboliczna, porządku pilnują wojownicy zatrudnieni przez cechy, gildie czy rodziny mające największy wpływ w danym regionie. Straże te składają się zwykle z wyborowych szermierzy, najemników i prywatnych ochroniarzy, u których modą jest noszenie w kapeluszach charakterystycznych, złotych piór.
Okrzyknięci przez mieszkańców „Węgorzami” strażnicy wybrzeży to żeglarze wojskowi i strzelcy pływający w małych karawelach. Handel morski jest natejską smykałką, dlatego Straż Przybrzeżna otrzymuje duże fundusze od władz miejskich, co niestety nie znajduje odbicia w triumfującym w mieście czarnym rynku.