Juarez
75 tysięcy ludności stałej.
Główne miasto Estrada da Torre, znajdujące się pomiędzy Zatoką Dzikich Plaż i Potokiem Zaginionych Ruin. Jest miejscem, w którym nawet natejskie przywiązanie do złota i jego sprawczości przybiera patologiczny wymiar.
W Juarez można kupić i sprzedać wszystko. Warunkiem koniecznym jest opłata podatku, a towar nie stanowi to bezpośredniego zagrożenia dla miasta. Często to właśnie tutaj sprzedaje się nielegalnych niewolników z Imperium, zakazane księgi z Amarth, ostwaldzką broń czy skradzione bogactwa Natei. Jest miastem możliwości, każdy, kto ma spryt, sprawny język i nieco skrzywiony kręgosłup moralny może odnieść niebywały sukces.
Stanowi bazę wypadową w wyprawach do głębszych rejonów Spaczonych Ziem.
Oficjalnie władzę sprawuje Governador — Paulo Sauza de Cohelo. Jednak jest ona głównie reprezentacyjna, a ważniejsze kwestie muszą być zatwierdzone z Embaixadorami, wysłannikami każdego Tetrarchy.
Juarez to trup. Jesteśmy tylko robakami ucztującymi, zanim Spaczenie dostanie to, na co jej zabraliśmy. Ale nawet robaki potrafią gryźć.
— Paulo Sauza de Cohelo
Miasto Juarez narodziło się z desperacji i chciwości. Pięć dekad temu odkrywca-najemnik Estêvão Juarez natknął się na artefakt, który mógł odmienić świat, a przynajmniej ten kawałek piekła — kryształowe jajo o średnicy koła dużego wozu — w zakolu Potoku Zaginionych Ruin. Aura Jaja odpychała śmiercionośne opary, tworząc bezpieczne sanktuarium o zasięgu paru kilometrów. Wieść o tym dotarła do Natei, której Tetrarchowie dość szybko zwietrzyli szansę na ustanowienie stałej bazy wypadowej na tych terenach. Korzystając ze swojej floty i ogromnego nakładu funduszów dość szybko niewielki obóz, który utworzył się wokół Jaja został zamieniony nie w byle osadę, a pełnoprawne miasto. To miało być punktem dla trzech najistotniejszych kwestii. Po pierwsze stanowić bazę wypadową dla kolejnych ekspedycji na Spaczone Ziemię. Po drugie być miejscem, gdzie odnalezione artefakty byłyby badane przez uczonych nim trafią do Natei. Wszystko, by uchronić wyspę przed ewentualnymi skutkami ubocznymi takowych testów. I po trzecie, choć tutaj nikt z osób trzymających władzę, głośno tego nie powie — stać się nieoficjalny czarny rynek. Za odpowiednią opłatą.
By uhonorować odkrywcę Jaja, miastu nadano nazwę Juarez, chociaż mówi się, że Tetrarchowie pozbyli się Estêvão, by ten nie rościł sobie praw do tych ziemi.
Dzięki temu, że miasto nie powstało w sposób naturalny, stopniowo się rozrastając, można dostrzec oczywiste układy urbanistyczne. Te nawiązują do Porto de Ouro, przy jednoczesnym maksymalnym wykorzystaniu przestrzeni, jaką chroni Jajo.
Port Juarez to cud przemyślanego projektu, jaskrawy kontrast z nieokiełznaną Spaczoną Ziemią poza nim. Doki rozciągają się na poziomach, kaskadowo opadając do wody jak kamienny amfiteatr, maksymalizując przestrzeń w promieniu ochronnym Jaja. Magazyny z łupkowymi dachami i wzmocnionymi kamiennymi fundamentami wyznaczają linię nabrzeża, ich górne piętra są wspornikowe nad krawędziami, aby stworzyć zacienione stanowiska załadunkowe. Natejscy architekci narzucili tu jednolitość: łukowate okna, płaskie dachy dla towarów i fasady zdobione geometrycznymi wzorami wyrzeźbionymi w piaskowcu. Jednak praktyczność króluje — drewniane balkony i zewnętrzne schody przylegają do budynków, podczas gdy w szczelinach gromadzą się szałasy z falistego metalu i odzyskanego drewna, co jest świadectwem nieoficjalnego wzrostu miasta.
Rozchodzące się promieniście od centralnego Praça do Ovo (Plac Jaja), szerokie, brukowane ulice kierują towary i uczonych w stronę portu, ich ścieżki są proste jak strzały. W pobliżu doków ulice te rozpadają się na siatkę węższych alejek, gdzie stukot wozów odbija się od trzypiętrowych kamienic z witrynami sklepowymi poniżej i ciasnymi kwaterami powyżej. Alejki wiją się jak węże między budynkami, niektóre prowadzą do ślepych zaułków zamaskowanych iluzorycznymi glifami — dobrodziejstwem dla przemytników. Nad głowami mosty linowe i podwyższone chodniki łączą wyższe poziomy, tworząc mroczną sieć drugorzędną dla tych, którzy chcą uniknąć oczu egzekutorów Tetrarchów.
Ukryty za rzędem niepozornych magazynów, ten czarny rynek kwitnie w labiryncie uliczek i domostw. Stragany Bazaru są owinięte zjedzonymi przez mole gobelinami i mirażowymi urokami. Tutaj handlarze zachwalają artefakty Zepsutej Ziemi — powykręcane maszyny, fiolki z toksynami destylowanymi oparami, a nawet uśpione „jaja zarodników”, które rzekomo rodzą śmiercionośną florę. Całość utrzymana w atmosferze tajemnicy, szczególnie przed władzami innych krajów.
Ta wieża-latarnia morska, wznosząca się z ufortyfikowanej wysepki u ujścia portu, jest zarówno symbolem, jak i strażnikiem. Jej obsydianowa podstawa, sprowadzona z Natei, jest rzeźbiona płaskorzeźbami podbojów Tetrarchów, podczas gdy szczyt mieści unikalną konstrukcję wyłożoną natejskimi kryształami samoświetlnymi, a także tradycyjne węglowe palenisko. Dzięki temu latarnia tak w dzień, jak i w nocy emituje promienie mające bezpiecznie prowadzić statki do domu. W dzień służy jako centrum administracyjne, w którym pozwolenia na wyprawy są wymieniane jak złoto; w nocy jej światło obiega port, przypominając, że wzrok Tetrarchów nad Juarez pozostaje nieugięty. Krążą pogłoski o skarbcu pod Latarnią, w którym Tetrarchowie przechowują skonfiskowane artefakty, zbyt niebezpieczne nawet dla Zepsutej Ziemi.
Kwatery nielicznej w tym mieście klasy średniej w Juarez są świadectwem kontrolowanej ambicji, łączącej natejski pragmatyzm z tęsknotą za stabilnością. Budynki wznoszą się tu na wysokość od trzech do czterech pięter, ich fasady wykonane są z lokalnie wydobywanego piaskowca ochrowego i wzmocnione belkami z drewna importowanymi z lasów natejskich. Linie dachów są strome, pokryte czerwonymi dachówkami. Na parterze znajdują się warsztaty i skromne witryny sklepowe. Powyżej rezydencje mają kratowe okiennice i małe balkony pokryte bluszczem. Bogatsze gospodarstwa domowe eksponują witraże nadświetli przedstawiające promienną aurę Jaja — symbol statusu i milczącą modlitwę o ochronę. Obiekty użyteczności publicznej, mogą pochwalić się kolumnadami oraz ceramicznymi mozaikami w kolorze kobaltu, a ich wspaniałość łagodzą ściany pokryte zabrudzeniami.
Układ Pól okrąża Plac Jaja jak koło, jego szprychy tworzą szerokie, brukowane aleje. Te arterie rozgałęziają się na koncentryczne półkoliste pasy, tworząc zagnieżdżone dzielnice, które stają się cichsze i bardziej skupione na budynkach mieszkalnych w kierunku krawędzi miasta. W przeciwieństwie do chaosu portu, tutaj porządek jest egzekwowany przez strażników Tetrarchów w szarych ubraniach, którzy patrolują w odstępach czasu zegarowych.
Pulsujące jądro miasta, Plac Jaja, to okrągła przestrzeń polerowanego czarnego łupka, emanująca słabym ciepłem nawet w środku nocy. W jego centrum znajduje się imponujących rozmiarów kryształowe Jajo, zamknięte w misternej klatce z zazębiających się prętów żelaznych, z których każdy jest grubszy od ludzkiego przedramienia, wydające się pulsować w rytm aury Jaja. Konstrukcja — zwana Klatką Fraktalną — została zaprojektowana przez magów Natei, aby zneutralizować wszelkie próby ingerencji. Choć zwykle głupiec, który próbuje dotknąć jajka czy rzucić czar w jego kierunku kończy martwy.
Plac przeszywa zdający się pochodzić z jaja niski szum, wibrujący w kościach tych, którzy się tam zatrzymali. Strażnicy tetrarchy niezwykle często patrolują obwód, podczas gdy uczeni i poszukiwacze mocnych wrażeń tłoczą się na platformach obserwacyjnych w bezpiecznej odległości, szkicując nieustannie zmieniającą się wewnętrzną luminescencję Jaja. Powietrze tutaj jest niepokojąco czyste, a żebracy często gromadzą się na obrzeżach placu.
Dom Podatkowy, twierdza biurokracji, góruje nad brukowanym Plac Jaja jak kamienny jastrząb. Jego fasada od razu ma wzbudzać poczucie mniejszości u petentów. Kolumnada i wyniosła forma jasno pokazują, że podobnie jak w Natei, w Juarez podchodzi się bardzo rzeczowo do pieniędzy. W środku urzędnicy w czarnych szatach pracują pod migoczącymi świecami, a ich pióra drapią księgi oprawione rzekomo w zdjętą z niewolników skórę (plotka, której Tetrarchowie nie potwierdzają ani nie zaprzeczają). Powietrze cuchnie atramentem i niepokojem, gdy kupcy z klasy średniej, rzemieślnicy, a nawet kapitanowie mniejszych wypraw ustawiają się w kolejce, aby zapłacić „Podatek od oddechu”, obowiązkową dziesięcinę obliczaną jako procent ich dochodu, plus „dodatkową opłatę za sanktuarium” za ochronę Jaja.
Po drugiej stronie Praça do Ovo względem Domu Podatkowego stoi nieco mniej okazały, ale wciąż niezwykle ważny budynek. Sam jego rozmiar dorównujący kilku zbitym razem kamienicom, górujący ponad ich dachami, sprawia, że jest zauważalny z dużych odległości. To w jego wnętrzu znajduje się Obelisk Teleportacyjny. Podobnie jak w przypadku portu, tak i tutaj dba się o bezpieczeństwo i dokładne sprawdzenie tego, kto przybywa i kto opuszcza miasto. Dlatego obok biur administracji można znaleźć posterunek Straży Miejskiej wyposażony w lochy gotowe, by w razie konieczności ugościć podejrzanych podróżnych.
Brak restrykcyjnego prawa ożywiał nie tylko handel, ale i naukę. Do miejsca, gdzie badania, zwłaszcza te nieetyczne i moralnie wątpliwe, były możliwe, ściągali uczeni z całego świata. Dodatkowo miejsce to stało się artefaktami ze Spaczonych Ziem, które wymagały dokładnego studiowania. A studia te mogły przynieść katastrofalne skutki. Dlatego nic dziwnego, że żaden kraj nie chciał tego u siebie. Przykry obowiązek spadł więc na Juarez, które mogło czerpać z tego dodatkową korzyść ponosząc koszt ryzyka.
Zabudowa jest dość zbita, by zagospodarować każdą wolną przestrzeń, zwłaszcza że nie ma co liczyć tutaj na piękne ogrody, gdzie uczeni mogliby prowadzić dysputy. Przez Dzielnicę przemawia nastawienie na jak najbardziej efektywne wykorzystanie przestrzeni i ergonomię poszczególnych działów. Niemal na wyciągnięcie ręki każdy uczony czy badacz może znaleźć to czego potrzebuje w wysokich i masywnych kompleksach. Oszczędne w zdobieniach, pozbawione artystycznego rozdźwięku, proste kształty oraz materiały, spełniające swoje zadanie.
Budynek stojący w centrum dzielnicy na planie prostokąta mieści w sobie kilka auli, gdzie wykładowcy z całego świata mogą wykładać przedmioty, prezentować swoje odkrycia i omawiać tematy, które w innych miejscach uchodzą za tabu, czy niebezpieczne. Częstymi gośćmi na wykładach są agencji inkwizycji, nierzadko działający pod przykrywką, by w razie konieczności powiadomić Zakon, jeśli wykładowca przekazywał wiedzę niebezpieczną.
Rozległy kompleks połączonych ze sobą atriów i warsztatów. Warsztat to miejsce, w którym spotykają się rzemieślnicy, uczeni i pomniejsi biurokraci. Jego fasada to mozaika stylów architektonicznych — świadomy wybór symbolizujący „jedność poprzez użyteczność”. Rzemieślnicy majstrują przy artefaktach Spaczonych Ziemi w wypełnionych piaskiem komorach ochronnych, podczas gdy kartografowie aktualizują masywne mosiężne orrerie, które mapują zmieniającą się topografię odkrytych terenów.
Ci, którzy wychowali się na wyspie, mają zupełnie inny sposób na zagospodarowanie terenu.
Dlatego Owczym Polom bliżej jest do bycia miastem w mieście. Brama jest niemal zawsze otwarta, choć Straż Miejska cały czas czuwa przy niej, by nikt o niewystarczającej pozycji nie wszedł do środka.
Wnętrze tętni o wiele większym życiem niż w przypadku Wzgórz. Można znaleźć tutaj pojedyncze sklepy sprzedające najbardziej ekskluzywne i drogie przedmioty, czy nawet karczmę, choć po spędzeniu tu paru dni można dojść do wniosku, że taniej wyjdzie kupienie domostwa.
Centralna droga od bramy prowadzi wprost do siedziby rodziny Cohelo zwanej potocznie Pałacem. Masywna budowla wtulona w mur obronny wydaje się z niego wyrastać, wchodząc stopniami coraz wyżej i wyżej.
Pozostałe budynki oczywiście ustępują bogactwu i przepychowi perle tej dzielnicy, ale tylko w niewielkim stopniu.
Wbrew nazwie, Parede Pobre nie jest otoczone murem, a jedynie ten mur w nazwie stanowi. Jest dzielnicą — przez wielu nawet nieuważaną za jedną zeń — która znalazłaby się jako pierwsza na linii ognia ewentualnych potworów ze Spaczonych Ziem i miałaby kupić czas majętnym na ucieczkę, a Straży miejskiej na przegrupowanie. Jakkolwiek ta alternatywa nie brzmi, wielu z mieszkańców nie ma wyboru. Są oni bowiem najuboższą siłą roboczą w mieście. Sporą część z nich stanowią zbiegli niewolnicy, nieudolni poszukiwacze przygód, którzy skapitulowali w obliczu wyzwań Spaczonych Ziem, czy wyjęci spod prawa, którzy szukali tutaj choćby cienia szansy na przeżycie. Jak łatwo się domyślić w takim miejscu próżno szukać czegokolwiek poza chorobami, biedą, przestępczością i wszystkim tym, co mogłoby przynieść udręczenie.
Idealnie oddaje to zabudowa tej dzielnicy: bez żadnego planu, bez żadnych ustaleń, z tego co było pod ręką. Jedyną osią jest droga prowadząca od Juarez na północ.
Na tle tego obrazu nędzy, w miarę przyzwoicie prezentującymi się budynkami są: świątynia Talona, w której z racji sytuacji goszczą modły do wszystkich bóstw z każdego zakątka Fallathanu, oraz lecznica ufundowana przez Helguhulda Queiros.
Budynek na rzucie prostokąta. Kamienno-drewniany o spadzistym dachu. Niezwykle prosty w swoich zdobieniach, skupiający się na swoim celu. Spory, drewniany posąg jelenia znajduje się w centralnej części.
Stojący po drugiej stronie drogi na północ względem Świątyni. Skromny, jednopiętrowy, drewniany budynek.
Estrada da Torre z racji swojego kształtu promuje szlaki morskie, zarówno w transporcie wewnętrznym, jak i eksportu do innych rejonów. Opłynięcie całego półwyspu zajmuje mniej czasu i jest bezpieczniejsze, niż droga lądowa na północ.
Główne szlaki morskie można podzielić na:
Szlaki lądowe istnieją bardziej do sąsiedzkiej komunikacji. Jedynym wyjątkiem jest droga prowadząca z Juarez na północny-wschód do Spaczonych Ziemi. To tę drogę wybierają najczęściej ekspedycje na te tereny.
Juarez, ze względu na bycie enklawą na wrogim terenie, posiada solidne, choć specyficzne, systemy obronne. Samo miasto otoczone jest murem obronnym, zbudowanym z szarego, lokalnego kamienia. Mur nie jest szczególnie wysoki ani masywny, jego głównym zadaniem wydaje się być raczej wyznaczenie granic miasta i spowolnienie ewentualnych pomniejszych zagrożeń ze Spaczonych Ziem, niż odpieranie zorganizowanych ataków. Jego strategiczne znaczenie polega na tym, że obejmuje obszar chroniony przez aurę Kryształowego Jaja, co samo w sobie stanowi potężną barierę przed Spaczeniem. Bramy miasta są nieliczne i solidne, strzeżone przez Straż Miejską, formację złożoną głównie z ludzi, rekrutowanych spośród mieszkańców i podległych bezpośrednio Governadorowi. Ich liczebność nie jest imponująca, ale są dobrze wyposażeni w standardową natejską broń i przeszkoleni w utrzymaniu porządku oraz podstawowej obronie.
Prawdziwą siłę obronną Juarez stanowią jednak Embaixadorowie i ich prywatne oddziały. Każdy Tetrarcha utrzymuje w mieście swoich wysłanników wraz z grupą lojalnych żołnierzy. Ci wojownicy, często lepiej wyszkoleni i wyposażeni niż Straż Miejska, stanowią realną siłę militarną w mieście. W razie poważnego zagrożenia, to oni byliby odpowiedzialni za koordynację obrony. Dodatkowo Latarnia Morska Tetrarchów pełni również funkcję twierdzy obronnej. Jej ufortyfikowana wyspa i solidna konstrukcja czynią ją strategicznym punktem kontrolnym nad portem i potencjalnym miejscem ostatniego oporu. Krążące pogłoski o ukrytym skarbcu dodatkowo motywują stacjonujący tam garnizon do zaciekłej obrony. Warto również wspomnieć o obecności Inkwizycji, której agenci, choć nie stanowią regularnej armii, są zdolni do szybkiej i brutalnej interwencji w przypadku zagrożeń natury nadprzyrodzonej lub kultystycznej. Ostatecznie, obrona Juarez opiera się na kombinacji fizycznych fortyfikacji, lokalnej straży, prywatnych sił Tetrarchów i czujności Inkwizycji, a wszystko to pod ochronnym parasolem aury Kryształowego Jaja.