Federacja Ostwaldzka, wybrzeże na południowy wschód od Talkensburga
Podobnie, jak w innych państwach Fallathanu, Cud w Ostwaldzie miał nieść nadzieję oraz jaśnieć blaskiem — nie tylko metaforycznie. Wielka latarnia, jaką planowano na wybrzeżu, na południe od Talkensburga, wskazująca swoim światłem cel statkom, oraz dająca nadzieję na przyszłość wszystkim Ostwaldczykom. Monumentalna w rozmiarach, miała stać się jednym z najważniejszych punktów na mapie Federacji Ostwaldzkiej.
Rzeczywistość zweryfikowała plany, pozostawiając po sobie dobitny pomnik tego, co dzieje się z wielkimi snami, gdy nie zainwestuje się w nie odpowiednich środków. Okolica przetrzebiona została przez płomienie, a choć resztki obozów budowniczych i strażników zostały uprzątnięte, usuwając najbardziej ponure dowody porażki, porzuconą w połowie budowę otacza wielki krąg pustki. Granicę przeklętych ponoć terenów wyznacza krótki fragment drewnianej palisady, jedyna część, którą udało się uratować od płomieni: pozostała konstrukcja nosi na sobie wyraźne ślady sadzy.
Sama latarnia przypomina bardziej ruiny porzucone przed wiekami, nie ambitny projekt ostatnich lat. Wzniesione z kamienia podstawy sięgają w najwyższym punkcie niemal ośmiu metrów wysokości, cała konstrukcja została jednak nadkruszona przez niewyjaśnione działanie spaczonego przez kultystów miejsca mocy; od strony lądu w budowli zieje widoczna wyrwa, która pochłonęła nie tylko część zewnętrznych ścian, ale też spory kawałek najwyższego piętra. Ciemne kamienie osmolone przez wysokie płomienie pożaru wyglądają aktualnie na zupełnie czarne, co nadaje budowli jeszcze bardziej upiorny wygląd, jak na Antycud przystało.
Pomimo tego, że od czasu porzucenia budowy minęło już nieco czasu, żadna roślinność nie wydaje się zajmować ponownie w swe władanie opuszczonych terenów. Choć u jej stóp funkcjonowała, aż do nastania czasów Końca Ery, wieś Doftot, to jej mieszkańcy wydawali się dziwni, posępni i zmęczeni życiem; tylko zawziętość oraz determinacja powodowały, że trzymali się swojej ziemi, nie lękając upiornej latarni. Dzisiaj nadkruszona ruina stoi samotnie na wypalonej ziemi, a o jej potencjalnej wielkości świadczy jedynie wielkość fundamentów, skoro nie udało się wznieść jej wysoko ku górze. Opuszczona osada składająca się z kilku budynków, zajmowanych wcześniej przez świniopasów oraz ubogi młyn, idealnie wkomponowała się teraz w krajobraz.
Nawet Gruenesmeer — pobliska knieja — charakteryzuje się upiornością, a nieliczni śmiałkowie, którzy tam wyruszają powiadają, że nie słychać i nie widać tam aktywności żadnych zwierząt.
Okazjonalnie niebo nad posągiem ostwaldzkiej porażki zasnuwa cień czarnych jak sadza burzowych chmur, a cała okolica staje się ofiarą burz i sztormów o niebywałej sile. Kiedy zaś pogoda się uspokaja, widać w powietrzu niewyjaśnione, kolorowe światła. Anomalie wydają się tutaj codziennością. Opuszczony teren stał się nadto królestwem potworów, które zdaje się regularnie nadchodzą z morza, wabione zamiast statków, które Wielka Latarnia miała wzywać.
W pierwszym roku po zakończeniu się wydarzeń czasu Końca Ery, władze pobliskiego miasta Talkensburg rozkazały wybudować Bastion Zakonu Miecza Ordin. Twierdza ta strzeże miasto przed hordami, które regularnie zbliżają się do murów od strony Antycudu.