Kultura Natei jest bardzo zróżnicowana — zarówno pomiędzy poszczególnymi dystryktami, jak i w zależności od klasy społecznej, rasy czy miejsca zamieszkania — miasta bądź prowincji. Wiele elementów jest wspólnych, ale są też unikalne dla danej grupy czy terytorium. Po części zależy to od faktu, że na ziemiach każdego z dzisiejszych dystryktów żyły nieco inne ludy tubylcze (głównie szczepy Cupreusów i Tenebrisów), których kulturowe dziedzictwo wpłynęło na ukształtowanie się w tych regionach Fallathanu kultur, których próżno szukać gdziekolwiek indziej. Poniższe informacje dotyczą tego, co raczej wspólne dla terenu całej Natei; różnice między dystryktami zostaną opisane w oddzielnej sekcji.
Jak to często bywa w krajach nadmorskich, kultura Natei jest swoistym konglomeratem, w którym współwystępują ze sobą elementy folkloru wszelkich ras. Przeważają w tym zwyczaje ludzkie, co przejawia się choćby w tym, że obchodzi się tu wiele podobnych świąt, co w Imperium czy Małej Vanthii. Natejczcy nadali im jednak unikalny charakter. Nawet podniosłe święta obchodzi się tutaj radośnie, z towarzyszeniem śmiechu, kolorów i muzyki; zupełnie jakby nikt nie chciał przepuścić okazji do tańca i zabawy. Dużą wagę przywiązuje się do sztuki — od ludowej, przez wysoką, po awangardę. To właśnie z wielkomiejskiej Natei wywodzi się większość współczesnych nowatorskich trendów w malarstwie, rzeźbie, architekturze, modzie czy muzyce. W porównaniu z innymi krajami Ludzi w Fallathanie mniejsze znaczenie mają tu konwenanse, wielu Natejczyków może więc pozwolić sobie na dość swobodne zachowanie, co współgra z ich zwykle żywym temperamentem. Również w sferze relacji intymnych Natea jest krajem dość liberalnym, np. jeśli chodzi o rozmaite związki pozamałżeńskie (oczekuje się jednakże, że pozostanie to raczej sprawą prywatną zainteresowanych). Sprawia to, że Natejczyków, którzy wprawdzie bardzo lubią intrygi i ploteczki, z reguły niespecjalnie bulwersują rozmaite „skandale”, które w innym kraju wzbudziłyby prawdopodobnie duże poruszenie. Z drugiej strony, ze względu na głębokie podziały społeczne, od mieszkańców oczekuje się, że będą „znali swoje miejsce”, co oznacza w szczególności unikanie spoufalania się przedstawicieli różnych stanów. Zwłaszcza od najlepiej urodzonej młodzieży oczekuje się, by przyjaciół i kochanków szukała wśród równych sobie.
Aspektami na tyle ważnymi, że są one wręcz źródłem tożsamości narodowej, są kult morza i kult pieniądza. Przy czym zaznaczyć należy, że dotyczy to wyłącznie wyższych warstw społecznych, gdyż to one z dumą nazywają się „przedstawicielami narodu natejskiego”. Zdecydowana większość mieszkańców przynależy do plebejuszy, a ci bynajmniej nie są emocjonalnie związani z państwem, które niewiele ma im do zaoferowania.
Szczególne znaczenie w kulturze Ludzi z Natei ma także rodzina. O ile w każdym z krajów Fallathanu jest to istotna wartość, o tyle w Natei tradycja kładzie szczególny nacisk na konieczność kultywowania rodzinnych tradycji, wierności rodzinie i stawiania jej potrzeb ponad własne. W praktyce oznacza to wymaganie bezwzględnego posłuszeństwa wobec osoby pełniącej rolę głowy rodu oraz obowiązek dbania o interesy i dobre imię familii w każdej sytuacji i wszelkimi dostępnymi środkami. Ci, którzy buntują się przeciw temu, narażają się z reguły na nieprzyjemne konsekwencje, a często zostają symbolicznie lub nawet dosłownie wykluczeni z rodziny. Przedstawiciele innych niż Ludzie zamieszkujących Nateę ras rzadko podzielają to podejście, choć bywa, że jest ono na nich niejako wymuszone — na przykład, jeśli służą jakiemuś ludzkiemu rodowi.
Za punkt honoru w Natei stawia się przestrzeganie tzw. prawa gościnności. Ta niepisana zasada mówi, że gdy Natejczyk przyjmuje kogoś w swym domu, ma obowiązek zadbać o jego komfort i najważniejsze potrzeby jak jedzenie, napitek i możliwość odpoczynku. Z drugiej strony, jeśli gość owej gościnności nadużyje, np. zachowa się agresywnie bądź obelżywie, gospodarz ma prawo go wyrzucić, a gdyby gość groził mu bronią, to nawet zabić. Przed wiekami w Natei bardzo silna była presja społeczna na przestrzeganie tych zasad i jeśli jakiś gospodarz ich nie dopełnił, mógł spodziewać się rozmaitych szykan ze strony sąsiadów. Współcześnie do zasady tej podchodzi się znacznie bardziej liberalnie, jednak nadal w większości się jej przestrzega.
Edukacja nie jest tu priorytetem. To znaczy jest — dla wyższych sfer. Co do wszystkich pozostałych, to oficjalnie zasady są podobne jak w Imperium: wszystkie dzieci, niezależnie od rasy i pochodzenia, mają obowiązek w wieku 7 lat stawić się w lokalnej szkółce, gdzie przez dwa lata (trzy dni w tygodniu) poznają podstawowe zasady religii i prawa obowiązujące w państwie, a także podstawy historii, czytania, pisania i rachowania. W miastach istnieją w tym celu specjalne szkoły, na prowincji szkółki organizuje się przy świątyniach. W praktyce jednak szkółki na prowincji są rzadkością. A jeśli w okolicy nie ma szkółki, prawo jej zorganizowania mają lokalni możni — którzy traktują je jako okazję do przyuczenia najmłodszych pracowników do zawodu. W efekcie dzieci w wieku szkolnym po prostu pracują w polu czy w manufakturach, a jeśli chcą nauczyć się pisać i czytać, muszą uzyskać pomoc kogoś ze swej społeczności. W miastach sytuacja jest wyraźnie lepsza, lecz i tutaj nie brakuje dzieci, które nie realizują obowiązku szkolnego, ponieważ muszą pracować.
Natejczycy mają tendencję do patrzenia z góry na wszystkie pozostałe rasy. Nie dotyczy to jedynie Wampirów i Wilkołaków, gdyż tych traktują niemal tak samo, jak Ludzi. Nie jest też tajemnicą, że obecny tetrarcha Fronteira do Mar jest przedstawicielem wampirzej rasy. Z drugiej strony, gdy chodzi o interesy, wielu Natejczyków potrafi wykazać się wyjątkowo otwartą postawą. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy mieszkają w miastach portowych czy pływają na statkach — na tyle często mają oni okazję oswajać się z innością, że nie robi na nich ona dużego wrażenia. A pieniądz to pieniądz; jeśli można zarobić ładną sumkę krabów na spółce z Elfem czy Ruanem, nie będą się zastanawiać dwa razy.
Przedstawiciele innych niż ludzka ras z reguły żyją tu w rozproszeniu, starając się wtopić w tłum. Tworzenie przez nich nawet niewielkich enklaw jest przez ludzkich mieszkańców zwykle źle widziane i może sprowadzić na te społeczności różne formy szykan, a nawet agresji. Wynika to z faktu, że natejski rasizm dorównuje imperialnemu, a nawet go przewyższa, gdyż tutejsze władze niespecjalnie zadają sobie trud, by choćby udawać, że chcą temu zjawisku zapobiegać. Jeśli kogoś innej rasy spotkało coś złego ze strony przedstawiciela Ludzi, urzędnicy z reguły uznają, że humanoid musiał sobie na to jakoś zasłużyć i najlepiej dla niego będzie siedzieć cicho, bo w przeciwnym wypadku może czekać go śledztwo dotyczące jego przewinienia, za które kara może być dotkliwsza od tej, którą już poniósł.
Co ciekawe, Nateę od większości pozostałych terenów Fallathanu, odróżnia charakterystyczny plan dnia. Wstaje się tutaj dość wcześnie, by skorzystać z poranka, nim nadejdzie upał. Od godziny pierwszej po południu zaczyna się trwająca dwie godziny sjesta — jest to najgorętszy moment dnia. w tym czasie spożywa się obiad i odpoczywa, nikt wtedy nie pracuje (co może nieprzyjemnie zaskoczyć turystów). Natejczycy do swoich obowiązków wracają około godziny 3-4 po południu i pracują jeszcze do wczesnego wieczora. Później zaś gromadnie bawią się, odpoczywają, spożywają sutą kolację.
W Natei dominuje kultura kolektywistyczna. Uważa się, że interesy i potrzeby jednostki powinny być podporządkowane interesom grupy, do której ta przynależy. Na wsi przejawia się to w silnej wspólnotowości — pielęgnowaniu więzi z innymi, podtrzymywaniu kontaktów społecznych, wzajemnym wspieraniu się i współpracy na rzecz wspólnego dobra. Jednocześnie, jeśli pragnienia jednostki nie są zgodne z potrzebami lokalnej społeczności, jej rodziny, a w szczególności — głowy rodu, to jednostka ta ma obowiązek się podporządkować. Taki stan rzeczy daje względnie duże poczucie bezpieczeństwa tym, którym takie życie odpowiada, jednakże dla tych, którzy pragną od życia czegoś innego, bywa wręcz opresyjny. Gdy dana jednostka coraz wyraźniej wyłamuje się ze społeczności, najpierw podejmuje się przyjazne próby sprowadzenia buntownika na dobrą drogę, lecz jeśli to nie daje rezultatu, może on doświadczać szykan, a nawet zostać wygnany z wioski i wyklęty przez rodzinę.
W miastach i w wyższych sferach sprawy mają się podobnie, choć tutaj zwykle większy jest nacisk na demonstracyjny indywidualizm. To taki paradoks: zwłaszcza od młodych oczekuje się, że będą posłuszni starszym, a jednocześnie, że będą znacząco, korzystnie się wyróżniać i „mieć charakter”. W tych sferach trudniej też uzyskać wsparcie — chyba że podyktowane osobistym interesem. Podobnie jak na prowincji, wymaga się tu bezwzględnej lojalności wobec grupy, a zwłaszcza jej wyżej postawionych członków — w szczególności rodziny oraz przedstawicielstwa lokalnej koterii. Dlatego właśnie indywidualizm często jest tutaj pozorny — gdyż w praktyce jednostki mają prawo tylko do takiej swobody, jaką aprobuje ich środowisko. Na nieco więcej wolności wyższe sfery pozwalą jedynie utalentowanym artystom i magom oraz znanym badaczom i obieżyświatom — gdyż pewna doza ekstrawagancji, niesubordynacji i dezynwoltury może przekładać się w ich wypadku na atrakcyjny, wyrazisty wizerunek, co jest aprobowane społecznie. Można by przypuszczać, że istnienie tych niepokornych duchów zachęci do buntu innych, w rzeczywistości jednak pełnią oni w tym systemie (zwykle nieświadomie) rolę swoistego wentylu bezpieczeństwa, który w ostatecznym rozrachunku wycisza buntownicze nastroje ludu, zamiast je inspirować.
Tymczasem faktem jest, że lud natejski, zwłaszcza przynależący do plebejuszy — którzy stanowią znakomitą większość społeczeństwa — obiektywnie miałby wiele powodów do buntu wobec władzy: rażące nierówności, wyzysk, niewolnictwo, bezprawie… Jednak jednocześnie są to właśnie powody, dla których nikt buntu nie wszczyna. Ryzyko jest po prostu zbyt duże. Ewentualni buntownicy najpewniej ponieśliby dotkliwe konsekwencje i nikt — nawet lokalni kapłani — by się za nimi nie ujął. Co gorsza, kara spadłaby też na ich rodziny i przyjaciół. Natejczycy starają się więc raczej cieszyć tym, co mają i grać kartami, jakie rozdał im los.
Sama Natea bywa nazywana „krajem możliwości” — co ma oznaczać, że każdy, kto jest wystarczająco rozgarnięty i zdeterminowany, ma tu sposobność przejścia drogi „od pucybuta do milionera”; wystarczy tylko „naprawdę chcieć” i „nie bać się wyzwań”. Tę narrację uwiarygodniają rozmaite przypadki „ludzi sukcesu”, których sławi się tu za to, że „wszystko osiągnęli dzięki własnej przedsiębiorczości”. Jako że ta wizja Natei dotarła także do innych krajów znanego Fallathanu, to właśnie tutaj najczęściej ściągają zewsząd rozmaici poszukiwacze fortuny, zbiegowie, wygadani gołodupcy marzący o sukcesie w handlu czy młode osóbki skuszone wizją kariery artystycznej.
Oczywiście nie brak w Natei istot, którym faktycznie wyśmienicie się wiedzie, jednak w rzeczywistości zdecydowana większość z nich albo już urodziła się w zamożnej rodzinie, albo doszła do swego bogactwa w wątpliwy prawnie i etycznie sposób, najczęściej przy wsparciu lokalnej garduny. Jednakże, tworząc legendy o „samorodnych ludziach sukcesu”, fakty te starannie się pomija. Co ciekawe, niejeden z tych bohaterów zbiorowej wyobraźni kreuje i podtrzymuje swój wizerunek, w tajemnicy opłacając rozmaitych bywalców karczm czy personel burdeli, by ci rozpowiadali o nim najróżniejsze pochlebne historie. Niektórych sławią objęci przez nich mecenatem bardowie, a coraz częściej zdarza się, że natejska plotkarska prasa publikuje tzw. ustawki — czyli artykuły, które udają obiektywne informacje, lecz w istocie są przygotowane przez samych zainteresowanych (lub raczej najętych przez nich skrybów).
Tym zatem, co być może w Natei liczy się bardziej niż w jakimkolwiek innym kraju, jest osobisty wizerunek — postaci odnoszącej sukcesy, dobrze sytuowanej, sprawczej i skutecznej — a także to, kogo się zna i z kim się trzyma. Im lepiej ktoś jest widziany i lepsze ma koneksje, tym większe ma możliwości i wpływy, to z kolei ma bezpośrednie przełożenie na bogactwa, jakie jest w stanie zgromadzić. W efekcie swobodny „natejski styl bycia” często jest jedynie fasadą; aczkolwiek taką, która trzyma się bardzo mocno i której nierzadko nie są w stanie przebić nawet bliscy przyjaciele. Wielu Natejczyków przeżywa swoje kryzysy i porażki w samotności, niekoniecznie konstruktywnie sobie z nimi radząc — co może wyjaśniać bardzo wysokie w tym kraju spożycie rumu. Nieliczni złośliwcy i malkontenci nazywają więc Nateę „krajem pozorów”, a najbardziej zgorzkniali z nich „krajem pozerów”. Jednak dla pozostałych — wierzących głęboko w „natejski sen”, jest oczywiste, że ci mówią tak wyłącznie dlatego, że „sami za mało się starali, za mało pragnęli, a do tego zabrakło im talentu, by odnieść sukces, jasne więc, że zazdroszczą tym, którym to się udaje”.
Stroje Natejczyków mogą nieco różnić się między dystryktami. Istotne różnice zauważa się też w zależności od klasy społecznej. Ogólnie najubożsi noszą zwykle proste, przewiewne, bawełniane lub lniane stroje w naturalnych kolorach. Możni zaś i bogaci mieszczanie nie stronią od pięknie i żywo wybarwianych jedwabi, batystów czy brokatów. Charakterystycznym elementem stroju w większości dystryktów są kapelusze z obszernymi rondami — eleganckie i fikuśne wśród bogaczy, zaś wśród biedoty — proste, często słomkowe, mające po prostu chronić przed skwarem, a nie zadawać szyku. Jedynie w Grandes Planicies w porównaniu z innymi dystryktami odzież większości mieszkańców wyraźnie się odróżnia. Nakrycia głowy częściej przyjmują formę turbanów, a charakterystyczną codzienną odzież nazywa się tu dżalabiją — przypomina ona długą, swobodną koszulę i najczęściej szyta jest z jasnych materiałów.
Natejską kuchnię uważa się za jedną z najsmaczniejszych i najzdrowszych w Fallathanie. Bazuje ona na bogactwie różnorodności warzyw, owoców, roślin strączkowych, orzechów i zbóż, z dodatkiem umiarkowanych ilości ryb, owoców morza i chudego mięsa. Oczywiście wszystko to z lokalnymi, aromatycznymi przyprawami. Jedną z najbardziej znanych tradycyjnych potraw natejskich są placki zwane „pata”, w które zawija się mięso, owoce morza, warzywa, a niekiedy też owoce, doprawiając to przyprawami i sosem. Niemal każda familia ma własny przepis na pata, widoczne są też różnice między dystryktami, np. we Fronteira de Mar częściej przygotowuje się je na bazie czerwonego mięsa i warzyw, zaś w Areias Douradas często używa się krewetek czy krabów. Z kolei dystrykt Grandes Planicies słynie z placków pata podawanych z pysznymi kotlecikami wypiekanymi z roślin strączkowych. Zasadniczo zresztą każdy z dystryktów ma swoją, nieco specyficzną kuchnię i swoje tradycyjne potrawy. Ulubione tutejsze trunki to rum, porto i likier kokosowy, jednak i tu widać pewne różnice między regionami — rum popularny jest zwłaszcza w najbardziej „pirackim” dystrykcie Areias Douradas, z kolei w Grandes Planicies duża część mieszkańców stroni od alkoholu, co wiąże się z wyznawaną przez nich filozofią (więcej na ten temat w opisach dystryktów).
Z perspektywy zewnętrznego obserwatora dla natejskiej kultury charakterystyczna jest zabawa, spontaniczność, rytmiczna muzyka, taniec i śpiew, a także wszechobecne, żywe kolory. Można też odnieść wrażenie, że Natejczycy przywiązują znacznie mniejszą wagę do etykiety, gdyż ich zachowanie jest zwykle bardziej swobodne, a ubiór częściej dopasowany do fanaberii noszącego niż do konwenansu. W rzeczywistości jednak mieszkańcy Natei owszem swobodnie podchodzą do zamorskiej etykiety (którą często postrzegają jako skostniałą), ale jednocześnie dużo energii wkładają w dopasowanie się do reguł rządzących ich własnym społeczeństwem — a te, pod kolorową otoczką, potrafią być bezwzględne.
W stylu bycia większości Natejczyków, zwłaszcza z wyższych sfer lub do nich aspirujących, obserwuje się pewność siebie, optymizm i swoistą beztroskę, a nawet nonszalancję charakterystyczną dla ludzi, którym tak dobrze się układa, że nie muszą martwić się o jutro. Poza ta może być bardzo przekonująca, lecz często jest właśnie tym — pozą. Wśród możnych Natejczyków nawet rzekoma spontaniczność może być w całości wystudiowana. Jeśli kurtuazyjnie spyta się Natejczyka, co tam słychać, najczęściej usłyszy się w odpowiedzi, że wszystko u niego znakomicie, a on sam czuje się świetnie — niezależnie od tego, czy jest to faktycznie prawda. Rzadko kiedy Natejczycy otwarcie wyrażają niezadowolenie ze swojego losu i niemal nigdy nie przyznają się do porażek — co ma oczywiście na celu kreowanie określonego wizerunku. Można powiedzieć, że wielkomiejski Natejczyk to ktoś, kto potrafi z miejsca oczarować i z kim można łatwo nawiązać znajomość — lecz niezwykle trudno prawdziwie się z nim zaprzyjaźnić.
Z drugiej strony spontaniczność i radość towarzysząca Natejczykom podczas zabaw i świętowania zwykle jest autentyczna, gdyż można powiedzieć, że leży to w ich naturze — lub też ich natura stała się taka za sprawą ciągłego obcowania z kolorowymi krajobrazami i mocnym słońcem. Poza tym zwykle im niżej ktoś znajduje się na drabinie społecznej, tym jego zachowania są bardziej szczere.
Podejście do życia Natejczyków w dużym stopniu zależy od kręgów, z których się wywodzą. W miastach dominuje nastawienie na sukces i pogoń za majątkiem, z czym autentyczny optymizm i radość życia osobliwie rzadko idą w parze. Natomiast poza miastami, bliżej dzikiej przyrody, życie toczy się mniej spiesznie i tamtejsi ludzie potrafią bardziej autentycznie cieszyć się życiem, nawet mimo ucisku ze strony możnych. Zawdzięczają to silnym więziom, jakie łączą ich z rodziną, przyjaciółmi i sąsiadami — Natejczycy z prowincji dużo czasu spędzają wspólnie z innymi, zarówno podczas pracy, jak i wypoczynku, a dodatkowo świętują gromadnie przy każdej najmniejszej okazji.
Najbardziej otwarci są tu mieszkańcy miast portowych. Pozostali Natejczycy mogą być bardziej nieufni, co jednakże nie przeszkadza im przyjmować na pokaz postawy otwartości.
W sposobie wysławiania się mieszkańców Natei często pojawiają się specyficzne eufemizmy dotyczące wszystkich tych zjawisk społecznych, jakie mogłyby być uznane za moralnie dwuznaczne. Piratów nazywa się tu „niezależnymi żeglarzami”, łapówki — „prezentami”, „rekompensatami” lub „dowodami wdzięczności”, oszukiwanie na podatkach nazywa się „optymalizacją podatkową” lub „kreatywną księgowością”, plagiat — „inspiracją”, wymuszenia — „opłatą za ochronę”, szantaże i groźby „odrobiną perswazji”, morderstwo „rozwiązaniem problemu” itd. Choć tetrarchowie oficjalnie odcinają się od przestępczego procederu, to w rzeczywistości osiągają z niego rozmaite korzyści i wcale nie stronią od przyjmowania „prezentów” i „rekompensat” od cumujących po sąsiedzku „niezależnych kapitanów” czy też „ojców i matek chrzestnych” lokalnej garduny. Niewolnictwo w Natei określa się zwykle jako „odpracowanie długu”, a niekiedy nazywa ironicznie „przysposobieniem”.
Z drugiej strony wśród młodych obywateli — zwłaszcza mieszkańców miast — zaczynają się pojawiać osoby, którym nie do końca wszystko to się podoba i które krytycznie patrzą na styl życia pokolenia swoich dziadków i rodziców. Na razie jest ich jednak niezorganizowana garstka, która nie ma żadnego realnego wpływu na sytuację w państwie i w oczach pozostałych raczej wpada do szufladki pod hasłem „młodość głupio się buntuje, bo nie rozumie życia — wyrosną z tego”.
Istotną częścią kultury Natei są bogate tradycje morskie. Wiążą się z nimi nie tylko liczne, specyficzne przesądy i zwyczaje, ale także wyraźny szacunek i podziw, jakim wielu obywateli otacza ludzi morza. Często powtarza się, że Natejczycy urodzili się ze sterem statku w dłoniach. Co drugie natejskie dziecko, spytane, kim chce być, gdy dorośnie, odpowiada, że kapitanem statku albo piratem. Powiada się też, że jeśli na natejskiej plaży wbije się łopatę nawet w całkiem losowym miejscu, istnieje duża szansa, że jakiś szalony kapitan właśnie tam zakopał swój skarb. Osobliwie w praktyce działa to raczej rzadko, lecz być może to dlatego, że śmiałkowie chcący to sprawdzić są zwykle w sztok pijani.
Uważa się, że tutejsi żeglarze są najbardziej przesądni w całym Fallathanie. Przykładowo, na ląd oraz pokład statku zawsze wchodzą prawą stopą (wejście lewą grozi połamaniem nóg). Ilekroć podczas rejsu wspomną o sztormie lub flaucie, zaraz spluwają przez lewe ramię, by tych zjawisk na swój statek nie ściągnąć. Od wieków są też przekonani, że obecność Elfa na pokładzie jest wyjątkowo złym znakiem. I nie przekonują ich argumenty o tym, że amarthijskie jednostki pełne są Elfów, a mimo to w większości pływają i mają się dobrze. Prawdopodobnie przesąd ten sięga korzeniami czasów kolonii karnej, kiedy to wielu Elfów porwanych z Amarth transportowano na wyspę jako niewolników — wybuchające wśród nich bunty faktycznie nierzadko sprowadzały na załogi śmierć lub przynajmniej spore straty. Nie wydaje się to jednak zbyt logicznie uzasadniać współczesnej silnej niechęci natejskich żeglarzy do przewożenia elfich pasażerów. Poza tym wśród Natejczyków (zwłaszcza z okolic Prai) powszechna jest wiara w istnienie Syren — pięknych, lecz zdradliwych stworzeń przypominających Ludzi z rybimi ogonami i zamieszkujących morskie głębiny na południe od Natei. Marynarze pochodzący z innych krajów często z tego szydzą, powiadając, że widać natejczycy piją tak dużo rumu i porto, że występujące w natejskich wodach manaty biorą za piękne dziewice. Nawiasem mówiąc, wykonane z gliny i szkliwione figurki manatów oraz kryształowe, piersiaste syrenki są jednymi z najpopularniejszych pamiątek przywożonych z turystycznych wypraw na Archipelag Natejski.
Postawy Natejczyków względem religii są bardzo zróżnicowane. Niemała część wyznaje Kult Przedwiecznego, jak to zwykle ma miejsce w krajach Ludzi; oczywiście jednak odrzucają oni Kult Imperatorów. Wielu wyznawców ma tu jednak także kult Tiliona i Yokarty (Kult Srebrnej Monety) oraz kult Śmierci (Santa Muerte). Często zresztą wszystkie one się przenikają, jako że Natejczycy uznają wszystkie bóstwa ze znanego panteonu (a więc Przedwiecznego i jego „Dzieci”), choć oddają im cześć w specyficzny sposób. Stosunek do kultów wychodzących poza oficjalny boski kanon jest najczęściej neutralny — tak długo, jak kultyści nie wchodzą Natejczykom w drogę. Są wreszcie i tacy, którzy nie zawracają sobie głowy żadnymi kultami, gdyż są skupieni na interesach lub innych swoich sprawach — ci należą jednak do mniejszości i rekrutują się głównie spośród możnych. Mieszczanie i pospólstwo są religijni w zdecydowanej większości, tak samo, jak i zabobonni. Więcej na temat religijności w Natei znaleźć można w tym artykule.
Ważnym elementem natejskiej duchowości jest śmierć oraz życie pozagrobowe. Natejczycy wierzą, że dbając o swych bliskich po ich śmierci zwiększają ich szansę na trafienie do Alviru. Z tego względu w wielu możniejszych rodach istnieje prestiżowa funkcja tzw. guardadora — stojącego na straży rodowej nekropolii. Funkcjonują tu także tzw. sacerdocio — swoista kasta kapłańska często niezwiązana z żadnym konkretnym kultem, ale pełniąca rolę opiekunów nekropolii i łączników z duchami przodków. Bardzo często są to magowie o szamańskiej specjalizacji.
Kolorem żałoby jest biel, a zmarłych grzebie się bądź w trumnach, bądź w całunach.
Jak już wspomniano, Natejczycy są w większości zabobonni. Poza wymienionymi wyżej przesądami związanymi z morzem bardzo popularna jest tutaj wiara w tzw. „Złe Oko”, czyli przekonanie o tym, iż złe życzenia lub nawet sama zazdrość mogą sprowadzić nieszczęście na obiekt tych uczuć. Na przykład, jeśli sąsiad dostatecznie mocno zazdrości komuś krowy, to krowa ta przestanie dawać mleko lub zachoruje. Aby się przed tym ustrzec, nosi się tutaj talizmany zwane „Olho do antepassado” (okiem przodków) lub „Olho Azul” (niebieskie oko), które mają symbolizować opiekę, jaką nad żywymi roztaczają ich bliscy zmarli. Zabobon ten jest popularny szczególnie na prowincji i wśród ludu, który nie tylko nosi owe amulety przy sobie, ale też „ochrania” nimi swoje kramy i domostwa. Możni dużo rzadziej zaprzątają sobie tym głowę i kiedy ktoś im zazdrości, jest to dla nich raczej powód do satysfakcji niż niepokoju.
Inny przesąd mówi, że wśród mokradeł i namorzyn czyhają na wędrowców Nieszczęśnice — upiory będące niegdyś duchami zmarłych w tragicznych okolicznościach kobiet, które teraz prześladują ludzi, by zemścić się na nich za niesprawiedliwość, jaka je spotkała. Niewykluczone, że w tych opowieściach jest przynajmniej trochę prawdy, jednak brakuje świadków, którzy by wiarygodnie potwierdzili istnienie Nieszczęśnic.
Natejskie zabobony związane są też z konkretnymi miejscami, takimi jak choćby niebezpieczny i przerażający Czarny Las. Uważa się powszechnie, że przyczyną jego magicznego skażenia było brutalne wymordowanie przez lokalną ludność wielu okolicznych brux i złożenie ich właśnie w tym lesie we wspólnym, bezimiennym grobie.
Fallathan najlepiej zna kulturę dystryktu Fronteira do Mar, gdyż to właśnie tutaj najliczniej przybywają zagraniczni goście polityczni i turyści. Tutejszy dialekt jest również najbardziej rozpowszechniony także w pozostałych dystryktach i to właśnie on jest określany jako „natejski wspólny”. Większość nazw własnych Natei wiąże się z tym właśnie dialektem. Charakterystyczne jest tutaj budownictwo kamienne o klasycznych proporcjach — zwłaszcza z piaskowca. Dachy są tu zwykle czteropołaciowe lub kopertowe, kryte glinianą dachówką. Zdarza się, że fasady domów i innych budynków, zdobione są kamiennymi płaskorzeźbami, mozaiką bądź terakotą. Okna są niewielkie — z wyjątkiem zamożnych rezydencji czy ważnych budynków urzędowych. Dla zamożniejszych budynków mieszkalnych charakterystyczne są patia i fontanny, półokrągłe okna i arkady, liczne balkony i tarasy — nierzadko ozdobione wypielęgnowanymi ogrodami. Misternie rzeźbione, imponujące miejskie fontanny są też słynną ozdobą Porto de Ouro. W wielu miejscach, zwłaszcza w mieście, spotkać można niewielkie fontanienki i kraniki oferujące wodę pitną przechodniom. Wśród możnych modny w ostatnich dekadach stał się styl zwany manuelińskim — od imienia architekta, który z sukcesem połączył piękno i funkcjonalność swoich projektów, inspirując się tradycyjnym wzornictwem charakterystycznym dla sąsiedniego dystryktu — Grandes Planices, lecz jednocześnie starając się zachować nowoczesny układ pomieszczeń. Styl ten wykorzystuje głównie piaskowiec; charakterystyczne są dla niego misterne, „koronkowe” rzeźbienia w kamieniu, a najczęściej stosowane motywy ozdobne są morskie i roślinne.
Dla kultury dystryktu Fronteira do Mar charakterystyczne są tańce takie jak Fado, Vira i Corridinho (ten ostatni ma najbardziej ludowe korzenie). Tutejsza muzyka bywa głęboko melancholijna bądź przeciwnie — porywająca i pełna energii; w każdym wypadku zdaje się dotykać samej głębi duszy.
Dystrykt Perto de Nuvens jest kulturowo najbliższy Fronteira do Mar. Tu jednak szczególnie popularnym tańcem jest pełne pasji i ekspresji, zmysłowe flamenco. Dla tutejszych bardów charakterystyczny jest instrument niemal nieznany na kontynentach zwany guitarrą. Charakterystyczne dania to choćby tapas i paella, a bez orzeźwiającej sangrii trudno sobie wyobrazić udaną sjestę.
Dystrykt Areias Douradas ma wątpliwą sławę najbardziej chaotycznego i niestabilnego, a jednocześnie działa na wyobraźnię barwnymi opowieściami o niebywałych przygodach i zdumiewającej brawurze licznie odwiedzających jego przybrzeżne tereny piratów. Wśród typowych potraw tych okolic wymienić można zupę ajiaco czy potrawkę picadillo à la habanera. Najpopularniejszym alkoholem jest tu, oczywiście, rum, ale ze względu na liczne palmy kokosowe produkuje się tu również pyszne likiery z ich owoców. Architektura jest podobna do tej w Fronteira do Mar, choć budynki są z reguły mniej okazałe. Częściej za to pokrywają je różnokolorowe tynki, dzięki czemu tutejsze miasteczka są niezwykle miłe dla oka. Charakterystyczne dla tej części Natei są też „wioski na wodzie”: drewniane domy wznoszone przy brzegu na palach i połączone ze sobą pomostami. Zwykle zamieszkują je rybacy i poławiacze (pereł, jeżowców, krewetek i czego tam jeszcze).
Wreszcie dystrykt Grandes Planicies jest wyraźnie odmienny od pozostałych. Podczas gdy w innych częściach Natei wśród mieszkańców wyraźnie dominują Ludzie ze szczepu Cupreusów, tutaj przeważają Tenebrisowie — potomkowie rdzennej ludności tych okolic. Są oni szczególnie dobrze przystosowani do życia w tutejszym, nieco bardziej pustynnym klimacie. Różnią się też od większości Natejczyków zachowaniem i podejściem do życia. Są nieco bardziej powściągliwi (choć też temperamentni) i dość powszechnie wyznają religijną filozofię zwaną alsharizmem — od imienia historycznego kapłana Przedwiecznego Al-Alashariego, który nauczał, że wszystko to, co dzieje się na świecie, zostało z góry zaplanowane przez Stwórcę, należy więc swój los przyjmować z wdzięcznością. Z drugiej jednak strony, Ludzie, jako Pierworodni Przedwiecznego, mają być jego narzędziami i zabiegać o to, aby Plan mógł realizować się bez przeszkód. Jeśli zatem pobożnemu Człowiekowi serce podpowiada, iż ktoś postępuje wbrew temu planowi, jego obowiązkiem jest usłuchać tego wewnętrznego głosu (pochodzącego, rzecz jasna, od Przedwiecznego) i z całą mocą przeciwstawić się owym bezbożnym działaniom — za co czeka go wielka nagroda w Alvirze, który tutaj często nazywa się Hadiqat Mudiya (Świętym Ogrodem). Tutejsza architektura miejska i wiejska to najczęściej niewysokie, kamienne, ceglane bądź gliniane budynki o płaskich dachach, malutkich oknach (pozbawionych szyb) i bielonych ścianach. Często zdobione są inspirowaną morzem lub naturą mozaiką, lub terakotą w różnych odcieniach niebieskiego. Z kolei ważniejsze budynki, rezydencje i budowle sakralne bywają imponujące — wysokie, o strzelistych kolumnach i dachach zdobionych kopułami. Charakterystyczne od wieków są tutaj misterne, „koronkowe” rzeźbienia w kamieniu, którymi najzamożniejsi pokrywają niemal całe fasady swych pałaców. Klasyczna muzyka tych ziem znana jest z wirtuozerii śpiewaków, którzy są w stanie wprowadzać słuchaczy w stany ekstatyczne, nie tylko doskonałością wykonania, ale też poprzez wielokrotne powtarzanie śpiewanych fraz zwanym mantrowaniem. Jest to silnie związane z tutejszymi praktykami religijnymi, ale obecne też w muzyce niemającej sakralnego charakteru, która ma w ten sposób działać relaksująco i odprężająco. Najlepiej znanym poza granicami Natei tańcem tych terenów jest Raqs sharqi („taniec brzucha”), którego umiejętność szczególnie pożądana jest u niewolnic. Taniec ten ma również swój „męski” odpowiednik: Raqs alwarak („taniec bioder”); niewolnicy, którzy opanowali go wystarczająco biegle, chętnie są pozyskiwani przez tutejsze możne damy. Najpopularniejszymi daniami lub dodatkami do dań tych stron są: hummus, falafel, zupa harira, tabouleh.
Kalendarz świąt obchodzonych w Natei po części jest wspólny z Imperium, jednak Natejczyków wyraźnie odróżnia od Imperialnych sposób świętowania — znacznie mniej formalny, a bardziej radosny, pełen zabawy. Charakterystyczne dla Natei jest bogate przystrajanie domów i ulic kolorowymi wstążkami i proporczykami. Świętuje się tu przede wszystkim:
- Ano Novo (Nowy Rok) — obchodzony 1 Festyara dla powitania nowego roku. Nie ma charakteru religijnego. Obchody w każdej wsi i mieście zaczyna się w południe — gdyż wielu mieszkańców odsypia odbywające się dzień wcześniej zabawy związane z pożegnaniem starego roku. Rozpoczyna je tradycyjne wystawne śniadanie (organizowane w domach lub w karczmach), po którym aż do wieczora wszyscy mogą brać udział w hucznych zabawach i festynach urządzanych w niemal każdej miejscowości. W niektórych z nich, zwłaszcza w dystrykcie Perto de Nuvens, organizuje się tego dnia wesołe bitwy na pomidory. Wieczorem spożywa się tradycyjną, sutą, świąteczną kolację — albo w domu rodzinnym wraz z bliskimi, albo w karczmach, na balach czy w innych miejscach wraz z innymi; tradycja zachęca, by nie spędzać tego wieczoru w odosobnieniu, bo przynosi to pecha.
- Dia da Liberdade (Dzień Wyzwolenia) — co roku od 7 Festyara obchodzi się przez trzy pełne dni jedno z najważniejszych natejskich świąt upamiętniające wywalczenie całkowitej autonomii od ówczesnego Królestwa Vanthijskiego (miało to miejsce w 91 r. przed WDM). W miastach, a zwłaszcza w stolicach dystryktów, towarzyszą temu huczne obchody: parady, koncerty, bale, potańcówki, uczty, jarmarki i konkursy. Nie są to dni wolne od pracy, ale obyczaj nakazuje dać pracownikom wolne przynajmniej na jeden dzień obchodów (oczywiście nie dotyczy to niewolników).
- Carnaval (Karnawał) — przypadający w pierwszym kwartale roku okres zabaw, pochodów, balów i maskarad ściśle związanych z morzem. Rozpoczyna się wraz z początkiem roku i trwa do 22 Naqariona. Jest to zwyczaj typowo natejski, który jednak szybko podchwyciły także inne kraje Ludzi, a zwłaszcza Mała Vanthia, gdzie — z pewnymi modyfikacjami — stał się istotną częścią lokalnej kultury. Wywodzi się jeszcze ze zwyczajów Vanthijskich z okresu Księstwa Vanthijskiego. Wówczas, wieczorem w Nowy Rok, organizowano w portowych miastach uroczyste parady, na których czele prowadzono imponujący wóz w kształcie okrętu (w starovanthijskim zwany carrus navalis — stąd nazwa Karnawał). Miał on symbolizować szczęśliwe wprowadzenie miasta i pochodzących z niego żeglarzy w nowy rok. W Natei, po uniezależnieniu się od Królestwa Vanthijskiego, zwyczaj ten połączono z obchodami Dnia Niepodległości. Jednocześnie poświęcono państwo opiece Tiliona, którego święto przypada na 21 Naqariona. Tym sposobem cały okres od początku roku po Noc Tiliona stał się czasem pełnym radości, zabawy, świętowania, a jednocześnie wzmacniającym dumę Natejczyków z wywalczonej wolności. Rzecz jasna, najwięcej w tym czasie bawią się przedstawiciele najwyższych warstw społecznych — w każdym liczącym się domu za punkt honoru stawia się organizację przynajmniej jednego balu i ściągnięcie nań jak najwięcej prominentnych gości; pod tym względem możni zamieszkujący miasta i prowincje wyraźnie rywalizują ze sobą. Jednak i lud bawi się w tym okresie — zwykle na zabawach i potańcówkach organizowanych w lokalnych karczmach.
- Noite de Tilion (Noc Tiliona) — noc z 21 na 22 Naqariona jest wywodzącym się jeszcze z czasów vanthijskim świętem Tiliona — bóstwa nocy, księżyca i gwiazd, patrona podróżników, dróg oraz żeglarstwa. W Królestwie Vanthijskim święto to nie miało istotnego znaczenia, jednak Natejczycy, którzy po wywalczeniu niepodległości oddali swoje młode państwo Tilionowi w opiekę, przywiązują do niego dużą wagę. Obchody tej nocy przypominają pod wieloma względami Noc Ogniową, a organizowane w jej trakcie bale są szczególnie prestiżowe. Tradycyjnie odbywają się w rezydencjach najznamienitszych lokalnych rodów, a zaproszeni nań goście są również bardzo starannie dobierani. Możliwość pokazania się na takim balu jest niezwykle istotna dla wizerunku i pozycji danej osoby.
- Otimo Casamenteiro (Wielkie Swaty) — święto miłości obchodzone corocznie 15 Naqariona. Jego korzenie sięgają początków Imperium Vanthijskiego, jest to więc zwyczaj przez Nateę zapożyczony i istotnie zmodyfikowany. Już istniejące pary świętują go wspólnie (w wyższych sferach — gdzieś, gdzie mogą się zaprezentować; najlepiej na balu, zaś w niższych — na potańcówce lub bardziej intymnie, tylko we dwoje). Z kolei osoby, które dopiero szukają drugiej połówki lub są we wczesnej fazie zalotów, uczestniczą tego dnia w specjalnie dla nich organizowanych balach (w sferach wyższych) lub potańcówkach (w sferach niższych). Wydarzenie to nazywa się Balem Swatów. W Natei niemal zawsze jest to bal przebierańców, którego tematem przewodnim jest morze. Jest to okazja do zacieśnienia znajomości lub poznania interesujących (wolnych) osób ze swoich kręgów towarzyskich. W czasie tego balu tańczy się, bierze udział w różnych zabawach zapoznawczych, organizuje się też wróżby. Tego dnia tradycyjnie można też przesłać podziwianej osobie anonimowy liścik z wyrazem uczucia lub nawet propozycją schadzki jeszcze tego samego wieczora i będzie to w dobrym tonie.
- Primeiro Rasberis (Prima Rasberis) — obchodzone 1 Rasbera jedno z najbardziej specyficznych świąt w całym znanym Fallathanie. Tradycja głosi, że to właśnie tego dnia Przedwieczny powołał do życia wesołą i przewrotną Yokartę — boginię szczęścia, ślepego trafu, niespodzianek, radości, dowcipu i podstępu. Święto to jest rozpowszechnione szczególnie w niższych warstwach społecznych (wśród mieszczaństwa i pospólstwa). Natejczycy tego dnia szczególnie chętnie robią sobie nawzajem różne psikusy lub rywalizują o to, kto dłużej wytrzyma, słuchając dowcipów, nie roześmiawszy się — w tawernach i karczmach zdarza się nawet organizowanie tego typu turniejów, podczas których rywale, ku uciesze gawiedzi, na zmianę opowiadają sobie możliwie najśmieszniejsze żarty. Jest to też święto istotne dla Kultu Srebrnej Monety. W sferach wyższych obchodzenie go nie jest w dobrym tonie — możni patrzą na ten zwyczaj pogardliwie, jako na właściwy plebejuszom. Nierzadko jednak zdarza się, że rozbrykana młodzież z możnych domów, w tajemnicy przed starszymi (co dodaje zabawie dodatkowego smaczku), bawi się w ten dzień podobnie jak pospólstwo.
- Festival de Rum (Święto Rumu) — obchodzone corocznie od 1 Asvarba przez pełne trzy dni. Huczne świętowanie odbywa się na wolnym powietrzu lub w karczmach. Organizowane są parady, tańce, biesiady oraz lokalne konkursy na najciemniejszy rum z ostatnich 12 miesięcy — gdyż uważa się, że im jest on ciemniejszy, tym lepszy. Dba się o to, by każdy (poza niewolnikami) mógł przynajmniej na jeden dzień świętowania wziąć dzień wolny od pracy. Tradycja nakazuje też, by następnego dnia odnieść się ze zrozumieniem, jeśli jakiś pracownik nie będzie w najlepszej formie.
- Festival do Mar (Święto Morza) — obchodzone corocznie 15 Asvarba, podobnie jak w Małej Vanthii, lecz o innym religijnym kontekście — statki i marynarzy poleca się bowiem Tilionowi. Tego dnia wszyscy żeglarze i pracownicy portów hucznie obchodzą zamknięcie starego i otwarcie nowego sezonu żeglarskiego. We wszystkich portowych miejscowościach słychać śpiewy, często organizuje się konkursy śpiewu szant czy wiązania marynarskich węzłów. Jest to też najlepszy, najbardziej prestiżowy termin na wodowanie nowych jednostek.
- Noite de Verao (Letnia Noc, Dzień Solimusa) — co roku 21 Axumela świętuje się kulminację mocy Solimusa: początek lata i najdłuższy dzień w roku. Jest to stare, ludowe święto wywodzące się jeszcze z Vanthii i jego obchody także mają ludowy charakter. Od rana do południa trwają przygotowania; świętuje się na świeżym powietrzu, z muzyką, tańcami i poczęstunkiem, aż do zachodu Solimusa. Wówczas to młodzi, lecz wyłącznie pełnoletni obywatele, zwykle w parach lub grupach, rozpoczynają w swojej okolicy „poszukiwania Kwiatu Łaski” — według podań jest to piękny kwiat kwitnący tylko tej jednej nocy w roku, a jego kwiaty błyszczą prawdziwym światłem Solimusa. Uważa się, że znaleźć go może tylko para, która jest sobie przeznaczona (lub, w innej wersji, której pisane jest szczęście), i że jest to dla niej znak pomyślności na cały kolejny rok. Zwyczaje te są najpopularniejsze wśród niższych stanów oraz na prowincji. Niekiedy jednak zdarza się, że podobne zabawy organizują dla siebie co bardziej ekscentryczni przedstawiciele wyższych sfer w miastach — wówczas organizuje się bale, czasem nawet zakończone „poszukiwaniami” w lokalnym parku.
- A Vindima (Świętowanie Plonów) — ostatnie tygodnie Axumela i Webala; nawet mimo istnienia pory suchej, klimat Natei bardzo sprzyja plonom. Jako że ziemię uprawiać można tu niemal cały rok (odpowiednio dobierając gatunki roślin), plony świętuje się dwa razy w roku. Główne żniwa odbywają się bowiem właśnie w Axumelu i Webalu. Uroczystości te nie mają konkretnej daty — świętowanie rozpoczyna się, gdy lokalna społeczność uzna, iż w danym okresie główne zbiory zostały zakończone. Zwyczaj ten jest przede wszystkim ludowy i raczej nieobecny w miastach. Na swój sposób kultywują go jednak także możni posiadacze ziemscy, organizując z tej okazji w swoich rezydencjach trwające wiele dni uczty „dla przyjaciół”.
- Dia Gordo (Tłusty Dzień) — obchodzony corocznie 23 Penhara wywodzi się z tradycji Halfitów i przywędrował do Natei z Imperium. Jest to święto organizowane z okazji zakończenia żniw, dzień obżarstwa, pijaństwa i lenistwa; zasłużonych rozrywek, przyjemności i odpoczynku po długich tygodniach ciężkiej pracy w polu, któremu towarzyszyły uczty, pikniki, palenie ognisk, tańce i wesołe zabawy do późnej nocy. Jednocześnie jest to symboliczne pożegnanie lata, choć ten aspekt w Natei nie jest podkreślany. Tradycyjnie w każdym domu piecze się z tej okazji specjalne rumowe ciasto — a w wielu miejscowościach organizowane są konkursy na najlepszy taki wypiek. Stary przesąd mówi, że kto tego dnia nie zje czegoś słodkiego, do końca roku będzie cierpiał na niestrawność. Święto to nie ma religijnego charakteru i służy nieskrępowanej zabawie.
- Dia da Morte (Noc Duchów) — przypada w nocy z 31 Kahala na 1 Webala; obchody zaczynają się wraz z zachodem Solimusa. Mają one swobodny i wesoły charakter, co jest przeciwieństwem zwyczajów imperialnych. W Natei święto to zatracało swój wzniosły charakter, choć nadal śmierć i duchy są jego przewodnim motywem, a samo święto jest silnie związane z lokalnym kultem Śmierci — Santa Muerte. Za dnia celebruje się ulotność życia i wspomina zmarłych podczas odwiedzin na ogólnych cmentarzach bądź w rodowych nekropoliach (w dobrym tonie jest przynieść na grób zmarłego jakiś napitek i coś na ząb; podobno zmarli preferują rum). Od zachodu Solimusa w każdej miejscowości odbywają się radosne i pełne zabawy obchody, w których radość przeplata się ze strachem i makabrą. Organizowane są parady, podczas których uczestnicy tańczą w takt bębnów przebrani za Wysłanników Śmierci — wedle wierzeń istoty przypominające ożywione szkielety. Dzieci z kolei przebierają się za różne straszydła i chodzą po okolicznych domach, zbierając owoce i łakocie, które mają „przekupić” te „potwory”, by zostawiły mieszkańców w spokoju na kolejny rok. Ponadto organizuje się tej nocy potańcówki i bale przebierańców, a także rozmaite uczty, których główną atrakcją są „strasznie” wyglądające dania, napoje i desery. Tradycyjną dekoracją są wydrążone dynie powycinane we wzory (nierzadko „upiorne” twarze) i z palącą się wewnątrz świeczką. Do dziś żywy jest też przesąd nakazujący żeglarzom, by tego wieczoru jeszcze przed zachodem Solimusa zawinęli do portu lub przynajmniej zacumowali w pobliżu lądu; w przeciwnym wypadku w ciągu kolejnego roku załodze grozi spotkanie z legendarnym krakenem lub (wedle innego przesądu) statkiem widmo pełnym krwiożerczych nieumarłych piratów.
- Abelha Adivinhacao (Pszczele Wróżby) — zwyczaj kultywowany wieczorem 29 Webala, na pamiątkę półlegendarnego pszczelarza Emeriusza, który, nie mogąc doczekać się nowego sezonu pszczelarskiego, koniecznie chciał wiedzieć, czy będzie to sezon udany. Święto to wywodzi swoje korzenie z terenów dzisiejszego Imperium, jeszcze z czasów sprzed WDM. Do wróżb — jak w Imperium i Ostwaldzie — używa się gorącego wosku poprzez badanie wylanych z niego na wodę kształtów, zarówno oglądając je bezpośrednio, jak i oceniając cień rzucany przez nie na ścianę. W Natei jest to jednak zwyczaj mniej popularny, gdyż w porównaniu do Imperium i Ostwaldu, niewiele produkuje się tu miodu.
- A Noite Mais Longa (Najdłuższa Noc) (22 Cresaima), A Estrela (Gwiazdka) (23 Cresaima) oraz kolejne dni do końca roku — ważne święta obchodzone corocznie. Szczegółowy opis związanych z nimi zwyczajów zawiera ten artykuł. W Natei obchody przebiegają podobnie do tych w Imperium, za wyjątkiem oczywiście tego, iż Natejczycy nie uwzględniają w nich elementów odnoszących się do Kultu Imperatorów.
- Noite Passada (Noc Przejścia) — 31 Cresaima, czyli ostatni dzień roku, to czas hucznych zabaw, balów, toastów, pokazów sztucznych i prawdziwych ogni (palenia ognisk, tańca z ogniami itp.). Tego dnia ucztuje się, tańczy tradycyjne dla danego dystryktu tańce, odprawia się wróżby, a także składa ofiary w zamian za pomyślność w nowym roku — poprzez oddawanie wodzie kwiatów i owoców. Wszystko to z okazji pożegnania starego i powitania nowego roku, a zabawa trwa zwykle do pierwszego piania koguta. Tradycyjnie tego dnia bawiący się przywdziewają stroje w kolorze bieli, symbolizującej „śmierć” starego roku. Ubrania te są jak znalazł na organizowaną dzień później bitwę na pomidory!