13 Cresaima (grudnia) 1372 roku, Amarth, pobliże Nixgardu
W Nixgardzie zapanowało niemałe poruszenie. Starszyzna rodowa wraz z częścią służby wyjechała skoro świt, a gościom, którzy pozostali w gościnie po wernisażu Lucette Nixsagas, przykazano, by szykowali się na poobiednią niespodziankę oraz by odziali się przy tej okazji ciepło.
Między służbą szeptano, że to ma być wyjątkowy dzień nie tylko dla gości, ale także panicza Fausta i panienki Isylii. Nikt jednak głośno nie śmiał wyjawiać tajemnicy. Siłą rzeczy, nestor rodu wtajemniczył Zastiana, który miał zadbać o to, by goście dotarli na miejsce cali i zdrowi.
Było jeszcze widno, gdy późnym popołudniem na dziedziniec Nixgardu zawitała kawalkada niecodziennych sań. Ich przybycie poprzedziły słyszane z dala przyśpiewki i dźwięk setek drobnych dzwonków. Dzwonki te zamocowano na paskach uprzęży końskiej. Kulig otwierało pięciu konnych ze służby Nixsagasów, z których każdy trzymał pochodnię, oraz sanie, w których zasiadali muzycy.
Za nimi pojawiły się kolejne sanie zaprzężone w cztery tahery. Na ich nieociosanych porożach powiewały rozwieszone luźno błękitne tasiemki, a zarzucone na grzbiety kapy, uszyte z aksamitu w kolorze sań i wykończone frędzlami, w całość były pokryte kulistymi dzwoneczkami.Te właśnie sanie przeznaczone były dla Isylii oraz Fausta. Zaraz za tym podjechał rząd dwukonnych zaprzęgów z saniami równie paradnymi jak poprzednie. Do drugich Nixsagas miał zamiar zaprosić Aurelię, jako najwyższego maga gildii, do której należał i zaoferować swoje towarzystwo.
- Kulig, kulig! - Na takie hasło Zastian umówił się wcześniej z kuzynostwem, że ruszą i zbiorą gości. Wszystko musiało odbyć się dynamicznie, gdyż droga przed nimi była daleka, a na miejscu czekał nestor rodu - Vyzoff*, jego żona Waldra* i reszta rodowej starszyzny.
Kuzynostwo stanęło na wysokości zadania i takim oto sposobem po niedługim czasie kulig ruszył w drogę do miejsca swego przeznaczenia.
W saniach zasiedli Faust wraz z Isylią, Zastian z Aurelią i Austrid, Charlotte z Resharem, Kiriae z Amgranem, Amberlyn, Lairyia z Thomenem, Senai i Eyva z Vladimirem i Robertem oraz Artemis, Thiena, Cassius i Azkres.
Korowód zamykały sanie należące do właścicieli taherów, którym Nixsagasowie postanowi podziękować tym samym za współpracę w ostatnich dniach, oraz trzy sanki zajmowane przez ich dzieci i ich znajomków z wioski, którym ród zamieszkujący górę nie miał zamiaru odbierać możliwości zabawy.
Kulig minął po drodze choinki i skały skryte pod kobiercami bieli. Gdy wyjechał na otwartą przestrzeń i zaczęło się ściemniać, pochodnie okazały się błogosławieństwem.
W oddali zamajaczył już cel ich podróży, ale sanie zmieniły kierunek, by goście mogli zobaczyć po drodze jeszcze jedną rzecz.
Pieśniarze zakończyli kolejną, wesołą przyśpiewkę, akurat wtedy, gdy korowód zbliżył się do pokrytych śniegiem i lodem skał, a kulig wjechał do przestronnego, wysokiego tunelu. Jego ściany, po których zaczął pełznąć blask pochodni, sprawiały wrażenie, jakby płakały zamarzniętą na nich wodą. Zwisające z kamiennego sklepienia stalaktyty wyglądały niczym osobliwe, zaklęte w czasie wodospady. Dzwonki wydawały leciutkie, metaliczne odgłosy, które w jakiś przedziwny sposób zalewały otoczenie, a jednocześnie były miłe dla ucha.
Orszak mijał stalagnaty i lodowe słupy, które wyglądały jak filary podtrzymujące strop komnaty, w której jedyną władczynią była zima.
W końcu kulig wyjechał na otwartą przestrzeń i tym razem zmierzał już prosto do celu. Ognie w oddali rosły z każdą chwilą - okazało się, że ognisk rozstawiono co najmniej kilka - każde było pokaźnych rozmiarów i z każdego żywioł wysuwał ku niebu wysokie jęzory.
Po pewnym czasie można było rozróżnić też kształty rozstawionych namiotów. Jeden z nich wyraźnie wyróżniał się wielkością. Rozbito je nad niewielkim, zamarzniętym stawem nad którym lewitowało mnóstwo małych kul magicznych. Ich blask niczym w lustrze odbijał się w tafli poniżej. Tego wieczora miał to być swoistego rodzaju parkiet do tańców (czy może bardziej jazdy) na łyżwach.
Przybyszów powitali licznie zgromadzeni Nixsagasowie na czele z Vyzoffem i jego żoną, a także bratem przyszłej panny młodej - Gabrienem, który jako jedyny z Axarinasów skorzystał z zaproszenia na przyjęcie zaręczynowe, ocalając tym samym honor swego rodu.
Uczta była przednia. Wśród wszystkiego królowała pieczeń z jaka podana z górskimi truflami, miody pitne i wino lodowe. Podano warzywa, sosy, wielkie, okrągłe bochny chleba, szynki, kiełbasy… Były prażone jabłka i różnego rodzaju ciasta. Można było się najeść i napić do syta.
Po ogłoszeniu zaręczyn, Isylia i Faust poprowadzili chętnych w zabawie zwanej Tańcem Drahji, prowadząc tańczących w stronę stawu, gdzie mogli wypożyczyć z namiotu łyżwy i wypróbować swoich sił na tafli. Pojedyncze osoby zostały w namiocie, oddając się rozmowom i kosztowaniu trunków.
Minęło sporo czasu podczas którego tafla zdążyła zostać zarysowana cienkimi, białymi liniami, jakie pozostawiały płozy. Zrobiło się też zimniej, jednak rozgrzani podczas jazdy mogli tego nie odczuć.
Azkres, grzejący się obok jednego z ognisk i prowadzący rozmowy z Kiriae, wpatrywał się tymczasem w nocne niebo, wypatrując zorzy. Miał to szczęście, że jako pierwszy dojrzał poświatę unoszącą się nad dalekimi górami.
Zielonkawe smugi zdawały się powoli unosić, to znów opadać, aż pomiędzy nimi zamigotała cienka łuna. Po chwili smuga zaczęła się rozciągać, formując swój szlak na nocnym niebie.
Wkrótce zorzę mogli dojrzeć ją wszyscy. Nie dość, że sama tańczyła, to jeszcze przebiegały po niej inne kolory, jak biel, błękit, turkus... Po pewnym czasie na nieboskłonie pojawiły się kolejne migotliwe wstęgi. Razem wyglądały, jak zastępy wędrujących nocą istot o których żaden śmiertelnik nie miał pojęcia. Świetliste i mistyczne przemierzały czas i przestrzeń - odkąd i dokąd - to była właśnie nieodgadniona tajemnica. Było to piękne ukoronowanie kuligu, o jakim nikt nie mógł nawet marzyć w momencie, gdy go organizowano. Trzeba było przyznać, że nie było doskonalszego malarza nad samą Naturę.
*NPC
Uczestnicy zabawy ustawiają się jeden za drugim - mogą położyć ręce na ramionach lub biodrach osoby znajdującej się przed nimi, a następnie - prowadzone przez osobę na przedzie korowodu, wykonują nogą po dwa wymachy do wewnętrznego boku, skaczą na obu nogach do przodu, do tyłu, a następnie trzy razy w przód. Wężyk tańczących niejednokrotnie mija stoły biesiadne, a jego uczestnicy zachęcają tych opieszałych do włączenia się we wspólną zabawę.
Wieść powiązana z sesją: Z kopyta kulig rwie [Nixsagas] oraz jest kontynuacją wydarzeń opisanych w wieści Wernisaż [Nixsagas].
Autor wieści: Zastian Nixsagas [7]
MG prowadzący: Zastian Nixsagas [7]