15 Webala (listopada) 1375 roku
Knieja Rozpadu nieopodal Talkensburga, Ostwald
Krew przelana wcześniej w talkensburdzkim zajeździe dowiodła, jak niebezpiecznym przeciwnikiem byli Odmienieni. Jeden z nich, Ulhe*, w zupełnie innym miejscu poddał się pokusie i dał się wypaczyć do plugawej, zabójczej formy. Gdzie byli oni, tam podążała tragedia. To w tamtych chwilach dwie drużyny stanęły do walki i wyszedłszy z niej zwycięsko, zgromadziły dość informacji, by móc ruszyć ku źródłu wszystkich tych kłopotów. Rekrutacja do potwornych szeregów, słodkie obietnice o wolności kończące się czymś gorszym niż śmierć… Ulhe* pozostawił po sobie list, a Młoty wiedziały już, że chodzi o Emmę* — guślarkę, która w głębi Kniei Rozpadu musiała mieć swoje gniazdo, gdzie powoływała nowych Odmienionych do życia. I dla każdego zdrowego na umyśle nie ulegało wątpliwości, że należało obrócić je w pył.
Po około dwóch tygodniach od walki u Heffenów* grupa wyruszyła więc w las, by odnaleźć Emmę* i położyć kres potwornościom związanym z Odmienionymi. Członkowie Młotów maszerowali ramię w ramię z ochotnikami, a grupa objęła ostatecznie 12 osób: Legalta, Coraline i Hemglena, Agnes, Haralda, Gwîn, Dymitra, Heledira, Nainę, Ines, Arhena oraz Trassha. Właściwie wszyscy pomagali w podróży, jak mogli, zajmując się zaopatrzeniem, przygotowywaniem posiłków, doleczaniem ran czy wartami. Harald ponadto zwrócił się o pomoc do swoich bogów, otrzymując zwiastującą nieszczęście wizję. Mimo że wszyscy wiedzieli, na co się piszą, ciszę od początku wypełniał gwar rozmów. Prędzej czy później każdy poznawał się lepiej, dzieląc trud podróży, a choć ostatnie dni nie należały do najmilszych, humory zdawały się dopisywać.
Wreszcie Arhen i Gwîn ruszyli przodem, by udać się na zwiad. I wyglądało na to, że wystarczyło wyściubić nosa z uformowanego szyku, by zrozumieć jedno — nieubłaganie zbliżali się do celu. Podczas gdy Arhen odnalazł niepokojąco duże ślady stóp, Gwîn wspięła się na wyższą pozycję. Choć odległą wioskę na wzgórzu, ze skamieniałym drzewem, dostrzegła wyłącznie ona, cała drużyna rychło odczuła dreszcz. Nadchodziło coś niedobrego. Wszystkich objęło poruszenie, jednak główna grupa, pozwoliwszy sobie nawet na postój, wciąż znajdowała się daleko od zwiadu, z którego ostatecznie powrócił tylko Arhen, by powiadomić o odkryciu. Wyglądało na to, że prawie dotarli na miejsce. Legalt wydał rozkaz marszu.
Być może wówczas popełnili pierwszy błąd, jako że pozostawiona sama sobie Gwîn szybko znalazła się w tarapatach. Wzięta z zaskoczenia, upuściła swój muszkiet, gdy nagle pojawiło się przy niej dwóch Odmienionych, olbrzymi Gul* i bystrzejszy Gonwar*. Początkowa próba kłamstwa i zwiedzenia ich na manowce nie powiodła się; dopiero gdy Elfka zdołała podjudzić przeciwników do sprzeczki między sobą, wygrała wystarczająco czasu na dotarcie dla pozostałych. Tym nie potrzeba było wiele, by zająć pozycje. Podczas gdy Naina asekurowała tyły, inni wykazali się większą skłonnością do ryzykanctwa — Harald opuścił szereg, by zastraszyć Odmienionych i tym samym kupić drużynie jeszcze jedną cenną chwilę; Heledir przygotował sztylety i zaczął zakradać się na dogodniejszą pozycję. Do sukcesu nie brakło mu wiele. Skrytobójcze natarcie było tak skuteczne, że nieomal położyło Gonwara* na miejscu, pozostawiając dokończenie roboty Legaltowi i wystrzałom Gwîn. Natłok ciosów pozostałych położył Gula* trupem niedługo potem.
Tak szybkie starcie z jednej strony podniosło morale drużyny, z drugiej zaś przypomniało każdemu, jak wielka była stawka. Mieli szczęście — to niewątpliwe. Czy jednak dobra passa trwała? Tym razem ku wzgórzu wszyscy zbliżali się razem, unikając zbytniego rozdzielania się, i tylko Heledir wspiął się na drzewo, dzięki czemu wypatrzył kolejną siódemkę wrogów. Ze zrujnowanej wioski dobywał się przeraźliwy smród; obumarłą naturę pokrywał tu paskudny śluz, formując wypaczony, budzący dreszcz widok. Kolejne parę kroków pozwoliło przyjrzeć się przeciwnikom. Jedno ze stworzeń zwisało z gałęzi, kolejne przypominało stonogę z chitynowym pancerzem, jeszcze inne miało kończyny, które poruszały się po ciele, mimo że… nie powinny. Za murem Odmienionych czekał ktoś jeszcze.
Emma*. Równie wypaczona, zespolona z dziwnie pulsującym kryształem, zastygła, jak gdyby w oczekiwaniu.
Ryk uzbrojonego olbrzyma rozpoczął kolejne starcie.
Stwór z procą padł jako pierwszy, położony na miejscu przez kolejny dziś celny wystrzał Gwîn. Ów widok podjudził młodego chłopaka — również Odmienionego — który ruszył na Agnes, w biegu zmieniając formę na budzącą mniej współczucia, groźniejszą i większą; wreszcie przypominającą dokładnie swoją przeciwniczkę. Ta jednak nie zawahała się, stając naprzeciw samej siebie, i wyprowadziła swoim morgensternem mocny cios. Jeszcze jeden nadszedł od Legalta i zmiennokształtny umarł nieomal od razu. W całym tym chaosie Oberst Młotów nie miał czasu złapać oddechu — następna istota, wielonożna i uzbrojona w szczypce, nie czekała. A może powinna była? W pół ataku zatrzymała się na gizarmie Haralda, który po raz kolejny dowiódł swojej przydatności. Poważnie ranny Odmieniony nawet nie trafił Legalta, a kolejne uderzenie broni Haralda, nagle płonącej i wzmocnionej, zupełnie powaliło go na ziemię. Tymczasem tuż obok Agnes właśnie powtarzała swój poprzedni sukces. Niestety, tym razem ze strony opancerzonego przeciwnika nie obyło się bez ran.
Nie mniej wytchnienia mieli Ines, Trassh i Arhen. Ten ostatni zaczął celnie, osłaniając strzałem z kuszy Gwîn, która zajęta była wspieraniem pozostałych, a Jaszczurka poprawiła (wprawdzie już niecelnym) rzutem oszczepem. W tym czasie Ines skupiła się na formowaniu zaklęć wspierających drużynę; zabrakło jej jednak uwagi, by w porę uniknąć strzały w udo posłanej przez Odmienionego łucznika. I od tamtej pory, jak za sprawą klątwy, żadne z tej czwórki nie miało za wiele szczęścia: wiedźma usiłowała przywołać golema, ten jednak okazał się mieć około dwudziestu centymetrów wysokości, a ataki Arhena i Trassha wycelowane w napastnika zupełnie mijały się z celem. Ostatecznie jednak nic nie załatwia sprawy lepiej niż stary, dobry pocisk magiczny — tuż po tym, jak oszczep Trassha wreszcie sięgnął paskudy, Ines wyrwała dziurę w jego łbie.
Nieopodal kto inny zmierzał ku tragedii: tam, gdzie Dymitri z Coraline jako śmiercionośny duet stanęli ramię w ramię, krzyżując oręż z ciężkozbrojnym obrońcą. Płonąca broń kwatermistrzyni cięła, raniąc ogniem, a uniki Wilkołaka uchroniły go przed morderczymi ciosami. Nadbiegł Hemglen i stając w obronie małżonki, został powalony przez nadbiegającego olbrzyma. Odpłacił się pięknym za nadobne — jego broń utknęła w cielsku Odmienionego — i wydawało się, że wszystko zmierza ku dobremu…
Kolejne uderzenie, jakie Coraline wyprowadziła na przeciwnika, było nadzwyczaj skuteczne. I nadzwyczaj rozwścieczające. Wielkolud zamachnął się raz jeszcze — sięgnął celu. Raniony Hemglen zdołał jeszcze go przewrócić, ratując ukochaną przed odwetem, nim został zmiażdżony przez potężne cielsko na śmierć.
Dymitri mierzył się jeszcze z drugim obrońcą, zaś Arhen, Gwîn i Agnes dobijali kolejnych przeciwników, zupełnie nieświadomi pierwszej ofiary po ich stronie, a okazywało się, że to starcie z Odmienionymi równie dobrze mogłoby być kolejnym etapem rozgrzewki. Tego, co miało nadejść, uświadczył osobiście Heledir. Już wcześniej wykorzystał swój skrytobójczy talent, by zakraść się ku Emmie*. Dotarł za nią aż do jamy w drzewie, gdzie dostrzegł wpierw ciała, a następnie poczwarę, na którą składało się wielu, wielu ludzi. Oto istna potworność, wykraczająca poza wyobrażenia nawet utalentowanych magów, miała zostać przebudzona.
Ziemia zadrżała. Gałęzie drzewa rozłamały się. To, co powstało, nie miało jednej gęby ni pary kończyn — zlepione z dziesiątek istnień, rozmiarami przewyższało wszystkich innych Odmienionych i przez swoją pokraczność łamało wszelkie prawa natury. Wolności sięgnęło przy tym bez zważania na życie stworzycielki: umierając potworną śmiercią, Emma* wydała ostatni dech gdzieś między korzeniami swojego drzewa. Heledir dał radę bowiem przerwać jej rytuał, odbierając guślarce wszelką kontrolę, którą ta miała nad monstrum.
A Tytan ruszył w dół zbocza, prosto na drużynę Młotów i pozostałych nieszczęśników.
Ból po stracie małżonka przepełnił Coraline furią, jakiej wielu nie zdołało dotąd uświadczyć. Przybrawszy ognistą postać archonta, Maji bez wahania wzbiła się w powietrze i rzuciła się na Odmienionego — a wraz z nią do ataku ruszyli wszyscy pozostali. Ines usiłowała osłabić go za pomocą Polimorfii, nawet Naina chwyciła za łuk i odważnie stanęła naprzeciw okropieństwa. Legalt wykorzystał swoją pieczęć — dar, jaki inni również uzyskali na swój sposób — zagrzewając drużynę do walki. Oręż zadźwięczał, rozległ się huk wystrzałów. Arhen wyprowadził szczególnie silny cios, Dymitri zaś musiał w tym wszystkim uporać się jeszcze z ostatnim z poprzedniej siódemki przeciwników, a widok postaci archonta rzucił go na kolana. Najmniej szczęścia miał Trassh; pochwycony przez Tytana, na oczach wszystkich utknął w jego łapsku, zbliżając się nieubłaganie do jednej z paszcz…
Znienacka z ukrycia wyszedł Heledir, obdarowując Odmienionego dwoma celnymi ciosami. Gdy padało kolejne parę ataków, Agnes rzuciła się do przodu, by w ostatniej chwili wyrwać Jaszczura z pułapki. Tytan, ciężko ranny, wpadł w szał — nim potężne cielsko wreszcie z łoskotem uderzyło o ziemię, zdołał jeszcze ogłuszyć Trassha i poważnie ranić Arhena.
W końcu nastała cisza, jakiej żaden z obecnych nie uświadczył przez cały ten czas. Potrzeba było chwili, by wszyscy otrząsnęli się z szoku i emocji; by dotarło do nich, że po Tytanie nie nadchodził już żaden przeciwnik i udało się zdusić zło w zarodku.
Ale za jaką cenę?
Dla martwych nie było już ratunku. Żywi zaś odnaleźli wsparcie w Nainie, która okazała się nieoceniona, lecząc rannych, a jej dotyk za sprawą uzyskanego wzmocnienia okazał się szczególnie skuteczny. Pomoc otrzymali Dymitri, Trassh oraz Ines; Heledir, wróciwszy do groty, odnalazł w niej jeszcze jednego żywego, którego Emma* najwyraźniej nie zdążyła przemienić. Jak się okazało, uratowany człowiek został zwabiony tu przez podszepty Oleny*, Odmienionej, która szukała chętnych chcących poddać się procesowi przemiany. Oszukany, został uwięziony i był świadkiem straszliwych transformacji.
Zabicie Odmienionych dało jednak coś więcej… Olbrzymie drzewo, pod którym toczyła się walka, na powrót ożyło, a wzgórze oczyściło się z wpływu trawiącej okolicę Anomalii. Drużyna odeszła z tego miejsca, posiadając przedmioty tymczasowo wzmocnione mocą lub tymczasowe efekty dotyczące ich samych, bogatsza o wiedzę na temat Odmienionych i świadoma tego nowego zagrożenia trawiącego Fallathan.
*NPC
Nagrody:
Postacie uzyskują przedmioty tymczasowo wzmocnione magią. Tracą one swoje właściwości wraz z Końcem Ery. Nagrody działają tylko w posiadaniu postaci i przekazane, przehandlowane czy ukradzione tracą swoje własności.
Opowieść - Wątek Wiodący
MG prowadzący: Legalt [7]
Ines [97]
Ines [97]