12 Webala (listopada) 1375 roku
Wioska Doftot, kanton talkensburdzki, Ostwald
Wioska Doftot znajdowała się tutaj dużo dłużej niż pobliska Wielka Latarnia. Niewielka osada, stanowiąca dom dla nie więcej niż siedmiu rodzin, głównie rolników i świniopasów. Kiedy jednak wraz z nadchodzącym zmrokiem okolicę zalał ciężki, rzęsisty deszcz, to właśnie ona zdawała się być jedynym potencjalnym schronieniem dla znajdujących się w okolicy podróżnych. Przybywając tu w poszukiwaniu dachu nad głową, nie mogli się spodziewać tego, że lokalni spróbują wciągnąć ich w ociekającą zabobonem sprawę lokalnej zielarki, elfki i ponoć również… sprzymierzonej z demonami wiedźmy.
Już pierwsi napotkani lokalsi wspominali o wydarzeniach, jakimi żyła aktualnie wioska. Opowiedzieli przyjezdnym historię o gwałcie, jakiego dokonał lokalny dziwak — półelfi syn znachorki — na córce młynarza, dziewczynie noszącej imię Dian*. Nim jednak dosięgła go sprawiedliwość, uciekł on z Doftot, unikając potencjalnych konsekwencji swojgo czynu. Matka chłopaka, znana jako Isilynor*, elfia znachorka i jedyna lokalna medyczka zaś, miast roztoczyć nad poszkodowaną opiekę, doprowadziła do jej słabości i choroby — chłopi natomiast głusi byli na tłumaczenie, że to naturalna konsekwencja spędzenia płodu za pomocą ziół. Kiedy dowiedzieli się bowiem jeszcze o akcie przerwania ciąży, uznali, że miarka się przebrała: obwiniając kobietę zarówno o wspieranie swojego zbrodniczego syna, jak i próbę usunięcia konsekwencji jego czynu. Pojmano ją wtedy, zamknięto w piwnicy domostwa sołtysa i o najbliższym poranku miano spalić na stosie, o czym chłopi chętnie poinformowali przyjezdnych.
Już wtedy jednak dało się wyczuć, że Isilynor nie była przez chłopstwo lubiana. Bano się jej, mimo umiejętności lekarskich, zielarskich i wiedzy na temat sztuk magicznych (a być może nawet z uwagi na nie). Padły oskarżenia o obcowanie oraz nierząd z siłami demonicznymi. Wszystko to zdawało się nadto podkręcone poprzez fakt, iż mieszkańcy Doftot żyli w cieniu Antycudu, przeklętej Wielkiej Latarni, która kojarzona była z kultystami, potworami oraz wszelakim złem.
Szukając schronienia, przyjezdni podzielili się niemal naturalnie na dwie grupy, nie wierząc, że w tak licznym gronie znajdą gościnę w jednym domostwie. Ithildin, Lyall, Antares oraz Lavi udali się w stronę młyna, zaś Wilhelm, Alma, Deidre, Vuyseymus oraz Ustrah — do domostwa należącego do sołtysa wioski.
Pierwsza grupa miała możliwość poznania nie tylko młynarza Ursa*, ale i przede wszystkim wspomnianej wcześniej Dian, rzekomej ofiary gwałtu. Ojciec dziewczyny już na początku spotkania zdawał się pijany i emocjonalnie wstrząśnięty tym, co stało się jego córce. Zaskakującym był jednak fakt, że dziewczyna niemal otwarcie mówiła, że do żadnego gwałtu nie doszło, że jest szczerze zakochana w chłopaku oskarżonym o ów czyn i wszystko zaczęło się od tego, że została nakryta przez swojego tatkę podczas schadzki. Urs pogonił wtedy owego młodzieńca (noszącego imię Vesco) i nie dawał ani wtedy, ani teraz wiary, że jego ukochana córeczka sama chciała go do siebie dopuścić. Wszystko wskazywało na to, że to właśnie młynarz był odpowiedzialny za całą nagonkę na znachorkę oraz jej syna. Co również ciekawe, Dian nazywała Isilynor mistrzynią — acz nie wyjawiła, czego uczyła ją Elfka.
Nie mniej ciekawych rzeczy podróżni dowiedzieli się od sołtysa. Hugo van Mond*, zwany przez lokalnych Hugonem — osobliwy kawaler o namacalnym wręcz bogactwie, które nie pasowało do podobnej, biednej, zapyziałej dziury, jaką było Doftot — zdawał się przychylnie nastawiony do znachorki, zaznaczał jej niewinność, podkreślając, że dziewczyna sama poprosiła o usunięcie ciąży, i pozwolił sobie nawet poprosić przyjezdnych, aby udali uprowadzenie z jego domu Isilynor, pomagając jej w ten sposób w ucieczce.
Co nie sprzyjało złagodzeniu spraw w wiosce, okazało się bardzo szybko, że goście zarówno sołtysa, jak i młynarza nie mają wspólnego stanowiska względem tego, co należy czynić. Jak się okazało, wśród nich był Czarny Płaszcz, który naturalnie dla swojej profesji zamierzał sprawdzić, czy oskarżenia dotyczące czarów i obcowania z demonami są prawdziwe — najął on Ustraha, najemnika z kompanii Młoty Ostwaldu, aby ten wspierał go w działaniu, płacąc mu 200 złotych krabów za pomoc. Miał również wsparcie Almy, z którą dzieliła go przyjaźń. Z drugiej strony znaleźli się tam także wrogo nastawieni względem Inkwizycji przedstawiciele Loży Czarownic, Lavi oraz Vuysemus, którzy uzyskawszy później wsparcie swojej krewniaczki Deidre, pragnęli pomóc Isilynor w ucieczce. Lyall oraz Antares nie chcieli za bardzo mieszać się w lokalne sprawy, gdzie szczególnie druga z wymienionych osób usilnie nie kiwnęła w temacie palcem.
Bard Ithildin również obawiał się działań Zakonu, zamiast jednak zaangażować się w sprawy Isilynor, wmieszał się, pomagając jej uczennicy, Dian, w ucieczce z wioski przed niesprawiedliwym ojcem, wszechobecnym osądem lokalnych chłopów oraz potencjalnym zainteresowaniem Inkwizycji.
Nim jednak miało to miejsce, doszło do konfrontacji z Isilynor za zgodą sołtysa. Do piwnicy, gdzie była przetrzymywana, zeszli kolejno Vuysemus, Wilhelm, Ustrah oraz Deidre. Podczas długiej rozmowy z mrocznie wyglądającą elfką dowiedzieli się oni, że ta rzeczywiście para się magią, a nadto nie posiada dokumentów potwierdzających nauki w akademii, albowiem uczyła się ona od guślarzy z chataiwaldzkiego sabatu. Zaprzeczyła jednak przy tym, by uczyniła cokolwiek złego Dian, potwierdzając słowa sołtysa, że dziewczyna rzeczywiście chciała pozbyć się ciąży po tym, jak Vasco uciekł z wioski i słuch po nim zaginął. Wyrażała się również niepochlebnie o swoim synu, a rozmówcy zwrócili uwagę, że ten jako Półelf musiał chcieć dziecka, jeżeli doszło do zapłodnienia — o czym niekoniecznie mogła wiedzieć sama córka młynarza. Choć niechętnie, znachorka zgodziła się na zaaresztowanie przez Inkwizytora oraz wywiezienie na sąd do Talkensburga. Okazanie dobrej woli i chęci współpracy miało przecież uchronić ją przed spaleniem na stosie przez lokalnych chłopów.
Skupienie na sprawie wiedźmy zostało przerwane prowokacjami z ust Deidre względem Ustraha, któremu ta zarzucała zdradę Ostwaldu na rzecz Imperium Vanthijskiego, albowiem dał się nająć pochodzącemu z tego kraju Czarnemu Płaszczowi. Pyskówka skończyła się pojedynkiem na pięści, który ostatecznie odbył się zaraz na drodze przed domostwem sołtysa. Świadkami stali się niemal wszyscy podróżni i liczni lokalni mieszkańcy. Walka była szybka i została zakończona kilkoma szybkimi i brutalnymi ciosami daggona. Poobijana Deidre została wniesiona przez krewniaczkę Lavi do środka budynku, nie będąc w stanie poruszać się po starciu o własnych siłach.
Zbliżał się świt. Ithildin wraz z Dian skorzystał z okazji, by — jak wspomniano wyżej — opuścić wioskę, przeczuwając, że sytuacja może tylko eskalować. Wkrótce po nim opuścili Doftot również Lyall oraz Antares.
Tymczasem na choć krótki spoczynek udali się Ustrah, Alma oraz Vuyseymus. Wykorzystując fakt, iż strzegący piwnicy i skrępowanej wcześniej przez Inkwizytora wiedźmy Ustrah udał się na spoczynek, członkowie Loży Czarowic oraz współpracująca z nimi Deidre podjęli udaną próbę uwolnienia Isilynor — z której to wiedźma chętnie skorzystała. Niestety dla nich, zostali nakryci już na samym początku ucieczki, a zamieszanie obudziło wszystkich obecnych w budynku. W rezultacie pogoni i walki znachorka została ciężko ranna za sprawą oszczepu Ustraha, lecz mimo to udało się jej uciec do pobliskiego boru. Wilhelm zaś dopadł i aresztował Deidre za wspieranie nielicencjonowanej wiedźmy. Lavi oraz Vuyseymus zbiegli podobnie jak wspierana przez nich elfia medyczka, mimo usilnych prób zatrzymania ich przez Almę.
Na szczególną uwagę jednak zasługuje jeszcze jedno zdarzenie: podczas powyższego zamieszania Vuyseymus podjął próbę przywołania bestii, aby ta wsparła go podczas zmagań. Jak się jednak zaraz okazało, wezwanym stworem miał okazać się… należący do lokalnych chłopów ostwaldzki wieprz pociągowy o dźwięcznym imieniu Imperator. Uczynił on potężne zamieszanie, uszkodził ścianę kuchni należącej do sołtysa i właściwie zmusił wszystkich obecnych gości do pośpiesznej ucieczki, którą ratowali się przed stratowaniem…aby nie zostać przez ów knura stratowanym…
Podczas wszystkich powyższych zdarzeń kilka osób zwróciło uwagę na nieco podejrzane zachowania Hugona. Wydawało się bowiem, że cieszyły go przemoc i chaos, które obserwował — zarówno podczas pojedynku Deidre z Ustrahem, jak i później, w trakcie próby zatrzymania Isilynor. Czy można to wytłumaczyć tym, że być może jest on nieco znudzonym, nowobogackim intelektualistą szukającym wrażeń, czy też stoi za tym coś więcej? Może dane będzie się o tym przekonać już wkrótce…
Jak to wspomniała bowiem sowa z dziwnego, niezwykle realistycznego snu, który nawiedził tych, którzy zasnęli w domostwie sołtysa: „Czy cienie nie potrzebują do narodzin promieni słońca?” Czym jest tutaj jednak światło, a czym ciemność? Wciąż wydawało się to skryte tajemnicą oraz niewiadomą, która być może zostanie rozwiązana wraz z kolejnymi wydarzeniami dookoła wioski Doftot.
*NPC
Ta sekcja powinna zawierać informacje dodatkowe wymienione poniżej.
Opowieść - Wątek Dodatkowy
MG prowadzący: Ithildin [35]
Ithildin [35]
Ines Bolea [113]