11 Webala (listopada) 1376 roku
Mała Vanthia, Illtrium, Dzielnica Portowa
Wszystkie zgromadzone do tej pory poszlaki nie pozostawiały wątpliwości — aby odnaleźć rodzinę Mirty*, drużyna musiała skonfrontować się z kultystami. Postanowili podejść do zadania ostrożnie, wcześniej odpowiednio się przygotowując.
Starania Almy i Anthiopé przyniosły mieszane rezultaty. Targ naprawdę był miejscem buzującym życiem, niezależnie od pory dnia i nocy. Przechadzając się między kramami i mając się na baczności, były w stanie wypatrzyć tysiąc i jedną rzecz, która powinna wzbudzać podejrzenia. Być może dlatego detektyw Adler nie była w stanie skupić się na jednym aspekcie i złapać najdrobniejszego tropu. Wypatrując sprzedawcy wisiorków lub kogokolwiek, kto mógłby mieć coś wspólnego z rozprzestrzenianiem informacji o kultystach, natrafiła na skrzynie pełne szmuglowanych dóbr — żadne jednak nie nawiązywały do Kultu Końca. Mądrze zrobiły, wybierając się tam we dwie. Druga para oczu w postaci Anthiopé zdołała w tłumie wyłapać kogoś, kto pierwotnie wyglądał na małego chłopca, a kto przy bliższej inspekcji okazał się być niziołczym chłopcem z blizną na policzku. Kręcił się na obrzeżach targu, żebrząc o parę krabów. Jak cień podążał za nim wyższy, barczysty mężczyzna w obszernej pelerynie.
Słudzy zatrudnieni przez Theophila donieśli z kolei, że ludzie noszący wisiorki, które mu pokazano, kręcili się przy tawernie "Zbutwiały Maszt", mieszczącej się na południowej ścianie placu. Nie udało im się zaobserwować więcej niż to, że ludzie dzierżący ten symbol wchodzili do środka tylnym wejściem. Karczma miała szyld w postaci złamanego koła sterniczego.
Wilhelmowi udało się z kolei ustalić nieco więcej na temat samego Kultu. W raportach swoich braci wyczytał, że parę gniazd zostało rozbitych w różnych miejscach Dzielnicy Portowej w promieniu pół kilometra od placu, na którym się znajdowali. Gdy porównał to z mapą, zauważył, że tawerna, o której wspominali słudzy Royce’a, stanowiła centralny punkt okręgu. Dowiedział się też, że Kult ten związany jest z demonami Nikas, przyzywanymi najczęściej podczas krwawych obrzędów i rytualnych samobójstw. Same rytuały zaś były opisywane jako niezwykle krwawe i brutalne, prowadzone w obecności Kapłana Końca, który gromadził chętnych, by oddać swoje dusze ku Wyższemu Dobru, jakim był Nieuchronny Koniec. W zapiskach wspominano o braku zbrojnych w szeregach Kultu, ale o wyjątkowej zajadliwości i oddaniu wyznawców, którzy gotowi byli rzucić się na miecz, by bronić idei. Bracia z Komandorii przekazali mu także, że w razie eskalacji sytuacji wkroczą do akcji. Umówili się na znak — Wilhelm miał zadąć w przekazany mu gwizdek trzy razy, a oddział pozostający w pogotowiu wtedy wkroczyć do akcji.
Przygotowali się do akcji najlepiej, jak mogli. Choć charakteryzacja niektórych mogła pozostawiać wiele do życzenia, jako-tako wtapiali się w tłum. Alma i Wilhelm nie mieli problemu, by ujść za zwykłych przechodniów, rozglądających się po okolicy. To Theophil i Anthiopé odstawali z tłumu — lało, więc makijaż elfki rozmazał się, i zamiast wyszczuplać jej twarz, nadawał jej dziwnego, brudnego wyglądu; Royce zaś, ze swoim przedziwnie szerokim kapturem i wysokim wzrostem, też nie wyglądał jak przeciętny spacerowicz. Nie było jednak czasu na odwrót i musieli grać z tymi kartami, które posiadali.
Mirta* i Lindel* czekali parę przecznic dalej. Elf dokładał wszelkich starań, by uspokoić Halfitkę, która z chwili na chwilę wydawała się coraz bardziej rozhisteryzowana. Dłonie telepały jej się jak w delirium, gdy przekazywała w ręce Almy niewielki wisiorek-skrytkę, w której schowany miała pukiel włosów młodszej siostry.
Wszystko zaczęło się, gdy o tej samej porze co poprzedniego wieczora na rogu placu pojawił się młody Niziołek z blizną* przecinającą policzek, żebrząc od przechodniów o parę krabów. Drużyna od razu ruszyła do działania, rozdzielając się według ustalonego wcześniej planu.
Alma nie miała problemu z wypatrzeniem drewnianego wózka, który ktoś roztropnie zawiózł pod szeroką plandekę. Na placu wciąż byli sprzedawcy, bo niezależnie od sytuacji na świecie i pogody, handel musiał kwitnąć, a krab się obracać. Nie było tu tak tłoczno, by panował ścisk, ale też kręciło się wystarczająco dużo ludzi, by ratownicy nie odstawali jako jedyni wieczorni spacerowicze. Namierzyła też osoby, które najwyraźniej były rodziną Mirty*. Bystre oko detektyw wyłapało w tłumie kobietę, która przy dobrych wiatrach mogłaby ujść za samą ogrodniczkę, gdyby nie poprzetykane pasmami siwizny włosy spięte w supeł na karku, kręcącą się z koszem nakrytym serwetą. Nie wyglądała jakby miała cokolwiek sprzedawać, od czasu do czasu spoglądając tylko na mijane osoby, ale z nikim nie utrzymując kontaktu wzrokowego.
Theophil mógł zacząć przeklinać swój niezmiernie szeroki kaptur, który bardziej zawadzał w rozglądaniu się, niż pomagał ukryć jego tożsamość. Nawet wysoki wzrost nie pomógł mu w wypatrywaniu pozostałych Niziołków w tłumie — a może to właśnie dlatego, że był taki wysoki, ich nie widział? W końcu Halfici kończyli mu się średnio na wysokości pasa, mogli więc z łatwością schować się między innymi i wyższymi. Mężczyzna pozostał więc ślepy na Mały Ludek.
Wilhelmowi, podczas przechodzenia obok kramu z biżuterią, udało się zobaczyć pudełko pełne wisiorków ze struganymi zawieszkami i symbolem Kultu. Musiał się tam zatrzymać i kupić okropnie tandetną broszkę z pszczołą, żeby przyjrzeć się dokładniej okolicy i sprzedawczyni. Kątem oka złapał, że kręci się przy niej wysoki drab, być może ten sam, który podążał wcześniej za młodym Niziołkiem. Dyskretnie nadał umówiony sygnał do jednego z Braci znajdującego się w okolicy, przekazując mu, że kram jest najpewniej trefny i należy do wrogów. Widział, jak mężczyzna skinął głową niemal niezauważalnie, po czym oddalił się, najpewniej, żeby przekazać informacje pozostałym. Gass mógł więc odetchnąć z ulgą, świadom, że wsparcie mają już zapewnione.
Tymczasem Anthiopé od razu złapała nić porozumienia z Kolem*. Mogła być pewna, że to on: miał bliznę na policzku, okrągłą buzię i kręcone włosy jak Mirta*. Nawet miny robili takie same, gdy byli przestraszeni. Zaproponowała mu kraby i jedzenie — chłopiec przyjął pomoc i od razu zapchał usta bułką, wyraźnie wygłodniały. Podczas gdy jadł, miała czas, by przekonać go do współpracy. Zaproponowała mu, że zaprowadzi go do siostry.
Pozostała część drużyny zauważyła, że Elfka rozmawia z Kolem*, zaczęli więc krążyć dookoła, chcąc upewnić się, że nikt im nie przerwie. Alma planowała dywersję, chcąc podpalić wcześniej dostrzeżony wóz — plan jednak spalił na panewce ze względu na pogodę. Porzuciła ten pomysł i ruszyła do koleżanki po fachu, aby dyskretnie przekazać jej wisiorek Mirty*, który mógł być ważnym argumentem przekonującym głodnego Niziołka. Fortel udał się bez problemu, niezauważenie dla nikogo postronnego.
Tymczasem Theophil oraz Wilhelm obaj dostrzegli Torena*. Royce’owi udało się do niego podejść, nie wzbudzając podejrzeń zakapturzonego draba, który czuwał nad Halfitą. Udając, że go potrącił, zainicjował rozmowę — Toren patrzył się na szlachcica w konsternacji, bredząc coś o końcu.
W tym samym czasie Kol* rzucał coraz bardziej gorączkowe spojrzenia naokoło. Udało mu się przełknąć większą część bułki, choć z trudem. Jeszcze przez chwilę bił się sam ze sobą, niepewny, czy powinien cokolwiek wyjawiać kobiecie z brudną twarzą. Wisiorek Mirty* okazał się ostatecznym argumentem za zaufaniem. Wyjawił, że to jego ojciec, Toren*, zaprowadził ich do „szalonej pani”, mówiąc, że niedługo wszystko się skończy. Jego siostra miała rzekomo czekać w tawernie. Malec z chwili na chwilę coraz bardziej panikował, a jego słowa stawały się coraz głośniejsze. Ostatnią część zdania wykrzyczał, zdradzając, że budynek to tylko przykrywka dla zgromadzenia kultystów. Zaczął rozpaczliwie wołać mamę, kiedy strach i emocje wzięły nad nim górę. W jednej chwili Alma mogła zobaczyć, jak wysoki mężczyzna, który stał za kramem kobiety z błyskotkami, wysunął się do przodu i ściągnął z głowy kaptur. Miał pod obojgiem oczu wypalony ten sam symbol, który znajdowali na wyrzeźbionych wisiorkach. Ruszył w kierunku chłopca i Anthiopé, a za nim, pozornie znikąd, wysunęło się jeszcze parę równie rosłych sylwetek.
Larum wszczęte przez chłopca było początkiem chaosu, a zarazem jego — nomen omen — końcem. Nie zwlekając już dłużej, Wilhelm zadął w gwizdek, przywołując wsparcie Inkwizytorów i sam ruszył do starcia z bojownikami kultystów. Alma, nim poszła jego śladem, zdążyła w porę ostrzec Anthiopé i Kola* — Elfka chwyciła chłopca za rękę i pobiegła z nim w kierunku najbliższego wyjścia z targowiska. Choć z początku zginęła w tłumie, Kassia* zdołała odnaleźć drogę do syna, przyspieszając tym bardziej, że nie miała pojęcia, kim była Anthiopé. Theophil chwycił Torena*, unieruchamiając go, chociaż mężczyzna szarpał się wściekle, planując ucieczkę. Royce nie miał jednak problemu z przytrzymaniem Halfity na tyle długo, by oddać go w ręce nadchodzącej Inkwizycji i straży miejskiej.
Interwencja Wilhelma oraz Inkwizycji była czymś, co odbiło się echem na Dzielnicy Portowej. Szturm, jaki Czarne Płaszcze przypuściły na Zbutwiały Maszt, dzięki prędkiej reakcji Gassa oraz Adler, nie okazał się krwawy. W potyczce zginęły jedynie dwie osoby: strażnicy Kultu. Wszyscy przetrzymywani wewnątrz niby-tawerny zostali wyprowadzeni cali i zdrowi, a ci z przedstawicieli Kultu, których udało się tam złapać, zabrano do Komandorii na dalsze przesłuchania. Sara* odnalazła się, wystraszona, ale zdrowa. Nie wiadomo, co stało się z Kapłanką Końca.
Mirta* i Lindel* zjawili się w okolicy, przyciągnięci odgłosami zamieszania. Ogrodniczka nie była w stanie podziękować śmiałkom, zalana łzami szczęścia, gdy przyszło jej chwycić w ramiona rodzeństwo i matkę. Opłakiwała też ojca, jak kogoś, kogo, mimo że wciąż żył, straciła bezpowrotnie. Lindel podziękował im w imieniu swoim, jak i Mirty. Nie miał przy sobie nic, co mógłby dać im jako nagrodę, ale zapewnił, że tak wielka zasługa nigdy nie zostanie im zapomniana.
Wieści o poważnym nadszarpnięciu pozycji Kultu Końca w Dzielnicy Portowej prędko obiegły Illtrium, podobnie jak imiona bohaterów tego wieczora. Również Mirta* w końcu mogła odetchnąć.
*NPC
Karczma — Wydarzenie Doniosłe
Karczmarz prowadzący: Bianca Adler [16]
Bianca Adler [16]
Nestan-Darejan [74]