23 Rasbera (kwietnia) 1374 rok, Plac Tynstara, Karczma „Kufel i Kości”, Illtrium, Mała Vanthia
Ciężka, ale przyjemna praca Euzebiusza rozpoczęła się już dzień przed jarmarkiem. Ciężka, acz przyjemna, bo któż by nie lubił tłumów odwiedzających przynoszących dobre zyski?
Karczmarz zarządził swoim pracownikom, by rozstawili stoły na stragany wraz z krzesłami i baldachimami tak, jak zgłoszeni wcześniej wystawcy poprosili. Wiedział już karczmarz, kto, gdzie i jak się rozstawi. On jedynie musiał przygotować podstawę pod ich stragany.
W czasie pracy Janek i kilku innych pracowników mogło dojrzeć sukę z pięcioma szczeniakami. Psiaki bawiły się między krzakami Placu Tynstara, a suka obserwowała je leniwie, mało zainteresowana tym, co maluchy robią.
Ledwo nastało popołudnie 23 Rasbera, a stoły stały już tam, gdzie powinny, kolejno zajmowane przez wystawiających. Goście pojawili się dość szybko. Przybywali pieszo, wozami i konno. Wiedzieli o jarmarku już od dawna, albo dowiadywali się od przechodniów. Gwar, hałasy i muzyka dobiegająca z Placu Tynstara kusiła chyba każdego, kto tego dnia znalazł się w Illtrium.
Straganów stanęło razem dziewięć, a ich oferta była bardzo różnorodna. Jak wyglądały poszczególne stanowiska i jakie zainteresowanie zyskały?
Stoisko Elfa cieszyło się wyjątkowym zainteresowaniem niemal od samego rozpoczęcia jarmarku. Bagiety inkwizycyjne z dodatkami, nazwanymi w wyjątkowo oryginalny sposób, okazały się strzałem w dziesiątkę i przyciągnęły uwagę całkiem wielu osób. Nie tylko jednak jedzenie czy darmowe piwo ściągnęło gości do stoiska, atrakcją były również specjalne, rzekomo„magiczne” cegły oraz zbiór ksiąg na temat magii wszelakiej.
Pierwszymi z klientów okazał się Noah i Marbh, którzy postanowili poczęstować się bagietami inkwizycyjnymi. Niedługo po tej parce, zjawił się Inkwizytor*. Mężczyzna przyciągnięty został nie tylko ciekawymi zapachami, jego uszy wyłowiły również ciekawe nazwy, którymi swoje produkty Linear określił. Czarny Płaszcz zamówił jedną z bagiet wraz z dodatkiem płonącej bruxy. Elf zapytany o to, skąd pojawiły się pomysły na tego typu nazwy, wspomniał o niezadowoleniu z obecnego stanu świata oraz o magicznych anomaliach. Inkwizytor jednakże nie skomentował nijak domniemań Lineara, po czym wraz z bagietką ruszył w tłum.
Kolejnymi gośćmi była straż miejska*, zainteresowana tym razem nie tylko posiłkiem i alkoholem, ale i księgami, które elfowi udało się skutecznie im podsunąć. Transakcja przebiegła bardzo szybko i bardzo sprawnie, a kraby zmieniły właścicieli.
Strażnicy nie byli jednak ostatnimi, którzy zawitali w okolicy stoiska. Dwójka marynarzy* odnalazła drogę do straganu, interesując się głównie sposobami, jak ułatwić sobie życie, licząc zarówno na magiczne działanie cegieł podobno ochronnych, jak i na jakąś wiedzę, którą z ksiąg mogliby zdobyć. Niestety nie odnaleźli czego chcieli, chociaż Linear wspomniał o bezpiecznej przystani, należącej do Magokracji, do której mogliby zawitać.
Stanowisko ostatecznie okazało się wyjątkowo popularne, przyciągając osoby z całkowicie różnych środowisk, przez co Linear z pewnością nie tylko miał zyski materialne, ale jeszcze wrył się w pamięć niektórych osób.
Wiele rzeczy wydarzyło się przy tym straganie. Zupa z kraba, leniwie gotująca się w garze, przyciągała swoim zapachem przechodniów, walczącą o uznanie i zainteresowanie na równi z zapachami dochodzącymi ze straganu Lineara. Eliksiry w butelkach mieniły się w promieniach Solimusa, podobnie lśniąca broń, jak i inne cuda wykonane przez członków organizacji Bractwo Łowców. Znalazły się tam też starannie wykonane mapy, które obejmowały wszystkie znane tereny ziem Fallathanu.
Pierwszymi gośćmi straganu były jednakże… cztery z pięciu szczeniaków i mało zainteresowana nimi suka. Dwa z nich łasiły się i pięknymi oczkami prosiły o jedzenie, jeden z nich warczał i był bardzo zaczepny a czwarty… próbował ukraść kraba, który był przeznaczony do gara na zupę! Szczeniaki zostały nakarmione przez Linusa, Lar i Virriela w momencie, kiedy grupa mieszczańskich dzieci zainteresowała się i straganem, i szczeniakami. Lar uraczyła dzieci zupą z kraba, jak i ofertą, że je wraz ze szczeniakami narysuje. Dzieci chętnie przystały na tę propozycję. Niedługo później pozowały wraz ze śpiącymi z przejedzenia szczeniakami.
Niedługo po dzieciach przy straganie pojawiło się trzech strażników*, którzy ścigali sukę ze szczeniakami od tygodnia. Suka zniknęła z pola widzenia, szczeniaki zostały. Linus i Lar przekonali strażników, że psy należą do nich. Uspokojeni strażnicy chętnie poczęstowali się zupą z kraba i zaczęli oglądać, co stragan ma do zaoferowania. Przywódca całej trójki rozpoczął rozmowę z Linusem, najbardziej zainteresowany jego osobą i mapami, które sprzedawał. Bardzo szybko doszli do porozumienia, co zakończyło się udaną transakcją.
Na początku trójka reprezentująca Górską Ferajnę nie miała aż tyle szczęścia, co niektóre inne stanowiska na jarmarku. Niezrażeni jednak niczym, zachęcali na różne sposoby wszelaką klientelę, co ostatecznie zakończyło się sukcesem, wszak trzy wątpliwej urody kurtyzany* podeszły bliżej, interesując się w głównej mierze biżuterią, która ozdobić miała kobiece palce.
Iriv i Sorven wspierali Saffroneę, prawiąc klientkom komplementy, zachęcając je do sprawdzenia konkretnych wyrobów, do zwrócenia uwagi nie tylko na świecidełka, ale i olejki. Kurtyzany jednak to właśnie z Saffroneą złapały wspólny język, przez co większość ich uwagi poświęcona została właśnie jej.
Jedna z kurtyzan po krótkiej rozmowie, skusiła się na pierścionek z górskim kryształem. Po niej przyszła kolej również na pozostałe kobiety. Te okazały się równie chętnie na błyskotki, chociaż były nieco trudniejszymi klientkami, chcąc utargować dla siebie lepszą cenę. Saffronea znalazła jednak inny sposób na uszczęśliwienie tej dwójki. Zamiast dawać zniżki cenowe, zaoferowała im różane olejki, które uszczęśliwiły obie klientki.
Wolmira również przybyła do stanowiska i mimo że na stanowisku nie było tego, czego kobieta poszukiwała, Sorven bez trudu zdołał się z nią porozumieć, uzyskał odpowiednią zaliczkę, a zamówienie na ozdobną spinkę zostało złożone.
Kolejnym chętnym do zakupów był pewien młodzieniec*, który poszukiwał drobnej ozdoby dla swojej rodzicielki. Ubijanie interesu z Irivem poszło mu wyjątkowo gładko. Udało się nie tylko zdobyć ozdobę w przystępnej cenie, co i młodzik wyszedł z dodatkowym eliksirem. Mimo braku ogromnych tłumów przy stoisku, Górska Ferajna zdecydowanie mogła jarmark uznać za udany.
Stoisko Decima wyróżniało się na tle wszelkich innych, a to z tej prostej przyczyny, że mężczyzna nie sprzedawał zupełnie niczego. Jego pomysł na zaprezentowanie swej organizacji był zupełnie inny. Mimo braku jakiegokolwiek towaru do sprzedaży, udało mu się zachęcić do podejścia do stoiska dwójkę najemników*. Parka trafiła doskonale, wszak jak to sam Decim określił, nie próbował im zabierać pieniędzy, a wręcz przeciwnie, chciał takowe oferować, oczywiście nie za darmo, a za uczciwą pracę, co miało wskazać właśnie na działalność jego organizacji.
Te konkretne słowa zainteresowały najemników, którzy w głównej mierze właśnie pracy poszukiwali.
Wyjaśnienie Decima, opowieść o tym, czym Dies Irae zajmuje się na ogół, ambitne plany na przyszłość, by Dies Irae stało się jedyną kompanią najemną w Raweith, wywołały żywą dyskusję między nimi. Po rozmowie udali się w inne części jarmarku, chociaż obiecali że wrócą z odpowiedzią w najbliższym czasie.
Najemnicy nie byli jedynymi osobami, które odwiedziły Decima. W okolicy pojawiła się również dwójka jego pobratymców, Wilkołaków*, którzy w przeciwieństwie do najemników, poszukiwali miejsca, gdzie mogliby się zaszyć, gdzie mogliby mieć swój kącik. Mimo drobnej sprzeczności interesów, ostatecznie udało się dojść do porozumienia i Wilkołaki zasugerowały chęć stawienia się w odpowiednim miejscu, o odpowiednim czasie, by dołączyć do organizacji.
Stragan Noire z pewnością wzbudzał duże zainteresowanie od samego początku. Jej kolorowe, barwne i pełne życia figurki, zwiewne materiały i smakowicie pachnące wyroby rozchodziły się po okolicy, kusząc, wodząc za nos i karmiąc wzrok. Bardzo szybko Noire uzyskała zainteresowanie trójki studentów*, którzy postanowili „urwać się” z zajęć na Uniwersytecie. Na początku trójka bardziej interesowała się samą kobietą, nim ich wzrok padł na poszczególne produkty, jakie wystawiała na swoim straganie.
Nim doszło do sfinalizowania jakiejkolwiek transakcji między jednym ze studentów a kobietą, pojawił się przy straganie Noah i szybko zarezerwował konia na kiju, jakiego sprzedawała Noire. Student niepocieszony musiał pogodzić się ze stratą przedmiotu, jaki sobie upatrzył, Noah wyglądał na silniejszego i bardziej wprawionego w walce niż on i postanowił zakupić inny przedmiot wraz z kolegami.
Wtedy przy nich pojawił się profesor z Uniwersytetu, poszukując swoich „zbłąkanych studentów”. Vodimir Perrus, bo tak później przedstawił się profesor, nim zdążył odciągnąć gagatków od straganu, dał się skusić pierogom i zmyślnie wykonanych figurkom. Wywiązała się rozmowa między kobietą a profesorem, który zaprosił ją do pojawienia się w murach Uniwersytetu, gdzie chętnie ją ugości i podejmie przerwaną na jarmarku rozmowę na temat jej wyrobów.
Larras reprezentujący Cichego Wspólnika, postawił głównie na wyroby kowalskie, co okazało się wcale nie najgorszym pomysłem, gdyż jego stanowisko cieszyło się dużym zainteresowaniem. Już od samego początku przy straganie zjawił się Venali, zainteresowany kupnem wyposażenia dla maga. Mimo drobnej wpadki, Larras zdołał doprowadzić transakcję do końca, akurat na czas, wszak w okolicy prędko zjawili się kolejni zainteresowani, w postaci Noaha oraz Inkwizytora. Pojawiła się również i Rhianwen. Elfka była wprawdzie powiązana z organizacją, jednak mimo natłoku pracy, jakiego Larras doświadczył, nie przyszła mu z pomocą. Czyba że za takową uznać można kilka słownych zaczepek, na które można było liczyć z jej strony.
Inkwizytor* poszukiwał odpowiedniego miecza, a jego uwagę zdobył jeden z wyrobów o złotych zdobieniach. Po krótkim teście wyważenia, mężczyzna nabył broń, poszukując do owej również osłony, co wcale nie okazało się problemem. Larras z góry przygotowany na taką ewentualność, zaprezentował dwie dopasowane do miecza pochwy i takowy komplet został przez inkwizytora zakupiony.
Rozmowa z Noahem okazała się równie owocna, wszak po prezentacji i wymianie kilku zdań kolejny oręż zmienił właściciela.
Ledwie te interesy zostały ubite, przy stoisku pojawiła się Marbh, poszukująca ostrza ze zdobioną rękojeścią. Początkowo wszystko zapowiadało udaną transakcję, niestety wtrącenie się w rozmowę przez Rhianwen i ujawnienie, do jakiej organizacji należy stragan zaowocowało utratą klientki i zakończyło tę transakcję niepowodzeniem.
Larras nie mógł zdecydowanie jednak narzekać na brak zainteresowania, czy pechowy dzień, wszak klientów było pod dostatkiem, kilka sztuk wyrobów kowala zostało sprzedanych, a on sam zdecydowanie się wzbogacił.
Anantu mimo swego niewielkiego rozmiaru, okazał się jedną z najgłośniejszych osób na jarmarku. Stoisko, przy którym po odrobinie perswazji pomagał sam Szach, pełne było ziemniaczanych wyrobów. Przygotowanie posiłków wcale nie zajęło szczególnie wiele czasu, a jakość, zapach i dobry smak sprawiły, że ork kręcił się przy tym straganie zdecydowanie przez wiele czasu, tym bardziej po obdarowaniu go pyrką przyjaźni.
Ork nie był na pewno jedyną osobą, która znalazła się w okolicy. Śpiewy i zapachy przyciągnęły zainteresowanie Venali, który otrzymał zamówienie, nie musząc za takowe nawet płacić. Być może była to kwestia koboldziej szczodrości, a może uwagę Atantu przykuł akurat piąty ze szczeniaków wyjadający kuchenne przysmaki Koboldowi z worka.
Atantu dzięki przysmakom nie tylko zaskarbił sobie ciepłe wspomnienia u Venali, ale zyskał towarzyszy w postaci kraba, nazwanego Jonaszkiem i szczeniaka właśnie, nazwanego przez niego Romkiem. Jakby tego było mało, karmiony ziemniakami Szach okazał się na tyle pomocny, by zapewnić Atantu miejsce na swoim ramieniu, z którego korzystać mógł w miarę potrzeby i chęci.
Jedzenie Kobolda rozeszło się po jarmarku i trafiło do kilku osób; trafiło również do zwierząt, które zostały przez niego przygarnięte. To wszystko sprawiło, że Atantu uznał dzień za udany i opuścił jarmark.
Stragan organizacji Sanktuarium Strasznych Stworzeń od początku jarmarku mieniła się kolorami i różnorodnością, która zachęcała do podejścia i zbadania z bliska koronek, materiałów i innych fatałaszków, jakie wyszły głównie spod igły samej Yey Lokabrenny. Kobieta dzięki swojej obecności na jarmarku mogła liczyć na to, że jej dzieła zostaną rozsławione, a jej rozpoznawalność się poszerzy.
I nie myliła się. Tuż po tym, jak z mężem i córką zdążyli dopieścić swój stragan, dwie szlachcianki pojawiły się i zaraz zaczęły zachwalać… w pierwszej kolejności nie ubrania, a jej męża, Vukasyna. Mężczyzna został bowiem przez nie rozpoznany jako Wyrwidąb. Sporo osób od pewnego czasu kojarzyło Wilkołaka właśnie pod tym mianem. Gdy zainteresowanie kobiet zostało nakierowane na odpowiednie tory, czyli na ubrania wystawiane na straganie, rozmowy z tych chichocząco-rumianych zamieniły się na te bardziej transakcyjne i handlowe.
Szlachcianki przekazały parze pergamin, na którym były zapisane ich dane. Obu kobietom zależało na wyłączności, kiedy miały pojawić się w pracowni Yey w Hoffstadzie - być może planowały zawiązać z kobietą długotrwałą współpracę.
Bardzo zainteresowani sprzedawanymi na straganie rzeczami okazali się też Marbh i Uthrick, którzy tego dnia nawiązali sporo nowych znajomości, prawdopodobnie mogących w przyszłości państwu Lokward przynieść dużo zysków.
Stanowisko Bramy Cechowej, którą reprezentował Tobias, miało do zaoferowania tomiki poezji autorstwa samego barda i ulotki związane z działalnością Bramy Cechowej. Kosz słodyczy i piękny bukiet kwiatów wraz z czerwonym obrusem stanowiły kreatywne dopełnienie schludnego i straganu.
Tobias z początku nie miał szczęścia w uzyskaniu zainteresowania swoim stanowiskiem. Bigos* jednak dotrzymywał mu towarzystwa, mrucząc i łasząc się. Ludzie zwracali uwagę na jego śpiew, ale najwidoczniej inne stragany w tym momencie interesowały gawiedź bardziej. Pod koniec jarmarku trafił mu się jednak gość, który uznawał się za konesera sztuki. Nie przedstawił się, nie zdradził, kim jest. W rzeczywistości mężczyzna nazywał się Jullis Lupre, był to pochodzący z Imperium aktor, który po uzyskaniu obywatelstwa Małej Vanthii zasłynął w miejscowym teatrze i tutaj rozwinął swój talent. Znany był ze sztuk, w których musiał wcielać się w czarne charaktery, wymagających niesamowitej charyzmy i zdolności, by skupić zainteresowanie publiczności na sobie. Swoją recytacją mroził krew w żyłach i wywoływał gęsią skórkę.
Tak więc oto pan Lupre zainteresował się tomikami poezji, jakie sprzedawał Tobias. Wdał się z bardem w rozmowę na temat obecnej działalności organizacji Brama Cechowa, która pod jego przywództwem objęła opieką sieroty, tworząc Dom Dziecka z jednej z filii. Aktor wykazał swoje zainteresowanie i zakupił chętnie trzy tomy poezji, wiedząc dzięki Tobiasowi, że zebrane środki zostaną przekazane właśnie na rzecz osieroconych dzieci.
Jarmark był jednym z niewielu wydarzeń w karczmie, kiedy Euzebiusz mógł jedynie zająć się swoim biznesem i przyglądać się wszystkiemu z okna karczmy. Osoby prowadzące swoje stoiska poradziły sobie znakomicie, każdy na swój sposób zachęcał do zainteresowania się jego straganem, jarmark odbywał się spokojnie, tak samo jak spokojnie i płynnie napływały do Euzebiuszowej kieszeni kraby dzięki gościom, którzy udawali się do Sali Głównej bądź Sali Perłowej, by się czegoś napić i dokładnie obejrzeć zakupione produkty.
Euzebiusz z całą pewnością uznał, że takie wydarzenia mogą pojawiać się na Placu Tynstara częściej, przynosząc rozgłos nie tylko karczmie, ale też i osobom, które na jarmarku wiosennym się pojawiły.
*NPC
Stanowisko Magokracji przyciągnęło zainteresowanie osób z różnych kręgów. Pojawił się Inkwizytor, pojawiła się straż miejska, pojawili się i marynarze. Wszyscy zostali ugoszczeni w sposób odpowiedni, choć niektóre tematy poruszane podczas rozmów okazywały się nieco kontrowersyjne. Inkwizytor okazał się wyjątkowo tajemniczy, jeśli chodziło o wrażenie, jakie sam w sobie Linear wywołał; mogło być ono pozytywne, mogło być wręcz przeciwnie, co sprawi, że pewne grupy mogą mieć na Elfa oko. Straż miejska z pewnością okazała zadowolenie nie tylko z transakcji, ale i z otrzymanego posiłku. Podobnie było z marynarzami, którzy nie tylko zapamiętają samego w sobie Lineara, co i posiedli wiedzę o bezpiecznej przystani, przez co niektórzy z kapitanów chętniej mogą kierować swe okręty w stronę okolic Gradii.
Stanowisko i rzeczy wystawiane przez członków organizacji BŁow zostało zauważone przez grupkę kupieckich dzieci, które z pewnością z zapałem opowiedziały o osobach prowadzących stanowisko swoim rodzicom i przyjaciołom. Stoiskiem i wystawionymi na nim mapami zainteresowali się też miejscy strażnicy.
Cała trójka przedstawicieli organizacji Błow postanowiła zaadoptować cztery z pięciu szczeniąt, które kręciły się wokół karczmy zwabione zapachem jedzenia. Linus zaadoptował jedno szczenię, Virriel drugie, które głośno warczało i poszczekiwało cały czas, a Lar zaadoptowała dwa ostatnie z nich.
Cała trójka osób reprezentująca Górską Ferajnę mogła pochwalić się ubiciem dobrego interesu. Saffronea przede wszystkim wykazała się w rozmowie z trójką kurtyzan*, sprzedając im wykonane przez Amberlyn Ilras pierścionki oraz różane olejki. Sorvenowi z kolei udało się zainteresować Wolmirę, która złożyła zamówienie na spinkę, dodając do majątku organizacji kilka monet od siebie. Iriv z kolei przysłużył się młodzieńcowi szukającemu prezentu dla matki.
Decim dość specyficznym podejściem do jarmarku, gdzie nie zamierzał niczego sprzedawać, a więc coś od siebie oferować, wzbudził zainteresowanie osób z kręgów głównie najemniczych. Dwójka najemników zainteresowała się stanowiskiem, acz przede wszystkim działaniami samej organizacji, które zdecydowanie trafiały w ich gusta. Podobnie było i z parą wilkołaków, które zdołały rozpoznać swojego pobratymca i również okazały zainteresowanie organizacją.
Noire, samą sobą jak i również swoim fenomenalnym występem w prezentacji swoich wyrobów, zdobyła zainteresowanie studentów miejscowego Uniwersytetu. Zaintrygowani chłopcy z pewnością opowiedzieli kolegom z Uniwersytetu, co widzieli na jarmarku i jakie cudeńka kobieta sprzedawała. Podążający tropem swoich pupili profesor uniwersytetu również zainteresował się Noire i jej wyrobami.
Stragan Cichego Wspólnika reprezentowany przez Larrasa wzbudził zainteresowanie wielu gości - Venali, Noaha, Marbh oraz inkwizytora, co zaowocowało znaczącym napływem krabów do kiesy sprzedającego. Mimo że nie wszystkie transakcje zakończyły się sukcesem, stanowisko cieszyło się dużym zainteresowaniem.
Atantu przede wszystkim samym sobą, śpiewami i ogólną reklamą zdobył uwagę Szacha oraz Venali. Brak wymogu zapłaty za wyroby Kobolda wywołał zaskoczenie u Venali i zdecydowane zadowolenie u Szacha, który karmiony był przysmakami przez większą część jarmarku.
Atantu podczas jarmarku zaadoptował jednego z pięciu szczeniąt, które kręciły się tego dnia wokół karczmy zwabione zapachem jedzenia.
Atantu, spędzając całkiem sporo czasu z Szachem i dbając o dokarmianie go, nawiązał z nim pozytywną relację.
Stragan reprezentowany przez Sanktuarium Strasznych Stworzeń wzbudził zainteresowanie dwóch szlachcianek. Mimo że największą atrakcją na początku okazał się sam Vukasyn, rozpoznany przez kobiety jako Wyrwidąb, kobiety w końcu skupiły się na sprzedawanych tu produktach.
Vukasyn i Yey otrzymali od szlachcianek pergamin z ich mianami, by w przyszłości być może nawiązać długotrwałą współpracę. Prace Yey spotkały się z dużym zainteresowaniem, którym na pewno kobieta może się chwalić.
Tobias uzyskał zainteresowanie znanego aktora z teatru Jullisa Lupre. Ten zakupił trzy tomiki poezji autorstwa Tobiasa i przekazał dwa z nich swoim przyjaciołom wraz z nim pracującym w teatrze. Opowiedział im też o działalności Bramy Cechowej, o której dowiedział się od Tobiasa.
Wieść powiązana z wydarzeniem w Karczmie Jarmark Wiosenny.
Karczmarka prowadząca: Lyan [46]
Karczmarz wspomagająca: Andriel [78]
Autorzy wieści: Lyan [46] i Andriel [78]
Redakcja i korekta: Qu`essan [1]