2, 11 i 12 Penhara (września) 1373 roku, Illtrium, Mała Vanthia, karczma “Kufel i Kości”
Wieczorem 12 Penhara Euzebiusz sięgnął po grubą, oprawną w skórę księgę pełną czystych kartek robiącą mu za dziennik. Na okładce złoconymi literami wypisano: “Z Życia Odnoszącego Sukcesy w Interesach Karczmarza”. Prowadził go już od pewnego czasu, tak jak mu to doradził (za niemałą opłatą, lecz było warto) pewien “Specyalista od Byznesu” (jak głosiła jego karta wizytowa). Ebi był przekonany, że prowadzenie tych zapisków było jednym z filarów jego sukcesu, gdyż krótko po tym, jak spotkał owego “Specyalistę”, zamienił starą karczmę “Pod Centaurzym Zadem” na śliczną, nową “Kufel i Kości”. To nie mógł być przypadek!
Karczmarz otworzył księgę na czystej nowej karcie i gęsim piórem wypisał w nagłówku: “12 Penhara 1373”. Zamyślił się jednak na chwilę i nim zaczął dalej kaligrafować, postanowił zajrzeć jeszcze do poprzednich swoich wpisów związanych z wydarzeniami, których wspomnienia wciąż wracały do jego niespokojnego ostatnio umysłu.
2 Penhara 1373
Wspaniały dzień! Dziś odbyło się przesłuchanie artystów, którzy zwrócili się do mnie z ogłoszenia, jakie dałem 25 Jomraka. Chcą wystąpić na moim eleganckim oficjalnym otwarciu Sali Perłowej! Zgłosiły się cztery osoby, z czego jedna jest zachwycająca, dwie - intrygujące, a czwarta to bard Tobias. Znasz go, Drogi Pamiętniku, bo już Ci kiedyś o nim wspominałem - bywa czasem w mojej Karczmie i grywa całkiem udatnie. Nigdy jednak chyba (jeśli dobrze pamiętam) nie dawał u mnie oficjalnego koncertu, więc świetnie się składa, że nadarza się ku temu okazja. Z początku (gdy przybył na rozmowę w związku z ogłoszeniem) zrobił na mnie nieco dziwaczne wrażenie, bo zaczął mi opowiadać o swoich osobistych trudnościach i powątpiewać w to czy sprosta zadaniu, do którego sam był się zgłosił… Nie zapamiętałem z tego za wiele, ale zgodziłem się, żeby wziął na przesłuchanie córeczkę, chyba ma na imię Rose*. Podobno to samotny ojciec i nie ma co zrobić z dzieckiem. Trochę się tego obawiałem, ale okazało się, że ta mała jest grzeczna i całkiem sympatyczna (biedne dziecko). Lubi też ciastka - co za zaskoczenie. W każdym razie ostatecznie na przesłuchaniu Tobias wypadł całkiem nieźle, a przypuszczam, że gdyby nie trema, byłoby jeszcze lepiej. Oby nie zjadła go podczas występu! Na wszelki wypadek umożliwiłem mu ćwiczenie na moim klawikordzie aż do dnia występu, żeby oswajał się z instrumentem. To wspaniały klawikord i kosztował mnie małą fortunę, bardzo mi więc zależy na występie Tobiasa i na tym, by instrument godnie zaprezentowano zebranym gościom.
Oczywiście sam rozumiesz, Drogi Pamiętniku, iż nie mogę imć Tobiasa nazwać “zachwycającym” czy “intrygującym”, gdyż niezbyt mi przypomina mą biedną żonę Petronelę i nie przypuszczam, bym kiedykolwiek zachwycił się jakimś mężczyzną ̶(̶n̶o̶ ̶m̶o̶ż̶e̶ ̶A̶l̶e̶a̶s̶e̶m̶,̶ ̶a̶l̶e̶ ̶c̶z̶y̶ ̶j̶e̶s̶t̶ ̶k̶t̶o̶ś̶,̶ ̶k̶o̶g̶o̶ ̶o̶n̶ ̶N̶I̶E̶ ̶z̶a̶c̶h̶w̶y̶c̶a̶)̶. Ale, ale, bo odbiegamy od tematu w jakieś osobliwe rejony. No więc…
Tak, młode damy! Odwiedziły mnie oto trzy wyjątkowe artystki. Pierwszą z nich była młoda pani Keitha Lyones, jak się okazało (świat jest taki mały!), nie tylko znajoma Pani d’Armenthal* i Mistrza Beautona*, ale wręcz jedna z dwóch młodych i niezwykle dzielnych(!) osóbek, którym moi przyjaciele zawdzięczają życie! Chodzi tu oczywiście o tę nieszczęsną, tragiczną historię z cyrkiem… W każdym razie pani Lyones okazała się znakomitą skrzypaczką i Pani d’Armental wcale nie musiała mnie przekonywać; sam od razu się poznałem na tym talencie i zaprosiłem ją na występ.
Druga, bardzo intrygująca młoda osóbka, to panna Lar Deargadh, malarka, jak się okazało, o której dotąd nie słyszałem, ale to tylko tym lepiej, wszak chodzi mi o odkrywanie nowych w Illtrium talentów. Z początku nie bardzo byłem przekonany do jej twórczości, bo akurat pierwszy obraz, który dostrzegłem, wydał mi się, no cóż, trochę dziwny. Zbyt… nowoczesny. Wydawało mi się, że bardziej eleganckie są takie klasyczne obrazy… Jakieś portrety dam, jakieś sielskie widoczki, jelenie na rykowisku czy rącze konie… Już miałem coś o tym powiedzieć, a może nawet coś tam mi się wymsknęło, kiedy obraz dostrzegła wspaniała panna Corso, która pojawiła się w międzyczasie i określiła go tak jakoś… chyba “natejska awangarda”. Muszę przyznać, że nic mi to nie powiedziało (może poza tym, że ma to jakiś związek z Nateą), ale panna Corso wyglądała na zachwyconą. Inne zresztą obrazy panny Deargadh były znacznie bardziej w moim guście, zwłaszcza jeden z nich, naprawdę duży! Uwielbiam wprost duże obrazy, wspaniale wyglądają nad dużymi kominkami, a te są bardzo modne w Illtrium! Choć te pozostałe dzieła panny Deargadh też chyba są bardziej oryginalne, niż sobie wyobrażałem… Ale może to tym lepiej!
Trzecia młoda dama to wspomniana już wyżej panna Clara Corso*. Przedstawia się jako utalentowana, młoda śpiewaczka i harfistka gustująca w klasycznym repertuarze - czyli dokładnie ktoś taki, kogo potrzebuję! Ma znakomite maniery. Jej występ na przesłuchaniu był znakomity; może nie tak dobry, jak pani Lyones, lecz zbliżony, no i była świeżo po podróży statkiem z Natei, była więc zmęczona. Ogromniem ciekaw, jak pójdzie jej na koncercie!
Wszystkim przyznałem zaliczki w wysokości jednego talara (nie za hojne, takie w sam raz). Niecierpliwie czekam 11 Penhara. W ramach przygotowań muszę jeszcze koniecznie… (tu następowała długa lista przedsięwzięć niezbędnych do przeprowadzenia jeszcze przed przyjęciem).
11 Penhara 1373
Doprawdy, nie mam pojęcia, od czego zacząć! Tyle się wydarzyło! Wieczór z pewnością był udany, lecz nie obyło się bez incydentów a nawet małego skandalu! Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć, piszę całkiem na gorąco! Może po prostu opiszę wszystko w miarę chronologicznie, na ile pamięć mi pozwala…
Zacznę od tego, że pani Keitha Lyones i panna Lar Deargadh przybyły punktualnie, podobnie jak większość zaproszonych gości. Panna Clara Corso* pojawiła się nieco spóźniona, lecz miała dzięki temu wspaniałe wejście. Natomiast niestety krótko przed jego planowanym występem otrzymałem list od pana Tobiasa Kergantona z informacją, iż zachorzał i go nie będzie! Nie muszę chyba pisać nawet, jak wielkie było moje rozczarowanie i, co tu dużo mówić, także złość… Tak w ostatniej chwili! Niestety w związku z tym nie udało się tego wieczoru zaprezentować towarzystwu klawikordu. Ostatecznie samo wpadło mi w ręce zastępstwo pana Tobiasa w osobie młodziutkiej, trochę nieokrzesanej (a może to była trema) Elfki Nileany… No ale o niej napiszę nieco później. W każdym razie teraz złość na Tobiasa mi przeszła i ostatecznie dobrze, że został w ciepłym łóżku, zamiast przyjść i zarazić mi połowę gości. Muszę się z nim jednak rozmówić, żeby ten koncert na klawikordzie jednak się odbył!
A wracając do przebiegu tego wieczoru...
Pani Keitha Lyones grała na swych skrzypcach znakomicie i jej występ był ogromnym sukcesem. Z przyjemnością słuchałem po wszystkim entuzjastycznych opinii mych szanownych przyjaciół, którzy tę właśnie muzyczkę wyróżniali wśród wszystkich koncertujących. Pod wielkim wrażeniem była nie tylko pani d’Armenthal* oraz mistrz Beauton*, ale i panna Siofra Bertie*, która obiecała już następnego dnia przesłać na adres zatrzymania się pani Lyones trzeci, ostatni list polecający, który był jej niezbędny do uzyskania obywatelstwa i osiedlenie się w naszym pięknym mieście. Jak słyszałem, Pani d’Armenthal z kolei obiecała pociągnąć za odpowiednie sznurki, by wniosek pani Lyones w Ratuszu przeprocedowano poza kolejnością i by mogła ona w kolejnych miesiącach spokojnie organizować sobie przeprowadzkę tak, by zdążyć z nią przed narodzinami potomka. Wprawdzie w Illtrium obecnie niemożliwością jest kupić jakąś przyzwoitą nieruchomość, lecz pani d’Armenthal oświadczyła, iż nieopodal jej własnego domu w Dzielnicy Kupieckiej szykuje się do wynajęcia jedna z niezbyt okazałych, lecz eleganckich kamienic - dom w sam raz na początek dla młodego i dobrze sytuowanego małżeństwa. A ponieważ słowa pań d’Armenthal i Bertie są cenniejsze od złota, wszystko to, co powiedziały, można traktować już jako zaistniałe fakty! Posłyszałem też z ich rozmowy, że młody i niewątpliwie szczęśliwy małżonek pani Keithy, Antheal Lyones od czasu tej strasznej historii w cyrku zwany przez niektórych “Krzesłomiotem” (to chyba taki żart, podobno w przywołujących demona magów rzucał krzesłami i nawet czymś to poskutkowało!) także będzie mógł zamieszkać w Illtrium, jako mąż obywatelki. Poszczęściło się chłopu z tym ożenkiem pod wieloma względami, nie ma co!
Wystawa panny Lar Deargadh także okazała się wielkim sukcesem. Widać było jak na dłoni, że wszyscy zebrani na sali wykazywali żywe zainteresowanie zarówno jej malarstwem, jak i nią samą - a to, moim skromnym zdaniem (to znaczy tak powiedziała pani d’Armenthal), zdecydowanie dobrze wróży jej dalszej karierze. Z sali padło wiele pytań o jej inspiracje i, jak to mówią “proces twórczy” oraz dalsze plany rozwoju. Z niektórych pytań, muszę przyznać, nic zupełnie nie zrozumiałem. Cała ta sztuka przez wielkie “S” to jednak skomplikowana sprawa! Najważniejsze jednak, że moi znajomi, a także inni goście, wyraźnie byli pod wrażeniem wystawy. Pan Francis deMello* zdecydował się nawet wystawić artystce list polecający na wypadek, gdyby pragnęła ona zamieszkać w Illtrium.
Występ nieznanej mi zupełnie wcześniej Elfki Nileany był z kolei doświadczeniem bardzo dziwnym… Słowa pieśni, którą wybrała, były bowiem zdecydowanie zbyt swobodne jak na to eleganckie(!) miejsce i okazję, lecz wykonanie pieśni - zarówno śpiew, jak i gra na lutni, były bez zarzutu. Mam nadzieję, że wystąpi ona u mnie jeszcze kiedyś - choć z takim repertuarem to może raczej w Głównej Sali. Zapamiętać: NASTĘPNYM RAZEM WCZEŚNIEJ UZGODNIĆ REPERTUAR.
No i wreszcie występ panny Clary Corso*… Także był bardzo udany, lecz, no cóż, niezbyt taktowny - jej próba przyćmienia występującej wcześniej pani Lyones była zbyt wyraźnie widoczna nawet dla mnie! Byłem pod wielkim wrażeniem spokoju, z jakim pani Lyones zareagowała na tę intrygę i tylko utwierdza mnie to w przekonaniu o jej dobrym charakterze (czego niestety o pannie Corso chyba napisać nie mogę). Natomiast czy może w tych okolicznościach dziwić mnie komitywa, jaką dostrzegłem między panną Corso a Marbh i Uthrickiem Lokwardami? Do diaska, ̶c̶i̶ ̶d̶w̶o̶j̶e̶ ̶s̶p̶r̶a̶w̶i̶a̶j̶ą̶ ̶c̶z̶a̶s̶e̶m̶,̶ ̶ż̶e̶ ̶c̶i̶a̶r̶k̶i̶ ̶c̶h̶o̶d̶z̶ą̶ ̶c̶z̶ł̶o̶w̶i̶e̶k̶o̶w̶i̶ ̶p̶o̶ ̶p̶l̶e̶c̶a̶c̶h̶,̶ ̶a̶l̶e̶ to cholernie dobrzy klienci…! W każdym razie… Keitha Lyones, jak mi się zdaje, uprzejmie odmówiła im propozycji mecenatu (pewnie miała swoje powody), lecz panna Corso… cóż, wyglądało na to, że przyjęła ją z ochotą. Co mnie w sumie cieszy, bo jeśli udało mi się podsunąć Lokwardom artystkę, która zwróciła ich uwagę, mogę sobie tylko pogratulować. Na wszelki wypadek nie wnikam w szczegóły ich umowy z panną Corso. Mam tylko szczerą nadzieję, że będą z niej zadowoleni...
Wszyscy przybyli goście zdecydowanie dopisali! Miło było mi patrzeć na zainteresowanie i wsparcie, jakie Artystki uzyskały ze strony zgromadzonych widzów, wśród których nie brakowało życzliwych im przyjaciół. Pamiętam na przykład elegancką i zawsze taktowną pannę Tilienę Lyones… Towarzyszył jej taki młody mężczyzna… Nie potrafię teraz przypomnieć sobie imienia, gdyż dżentelmen ów był przez cały wieczór niezwykle milczący, lecz jestem niemal pewien, że zaczynało się na “Z”... A, Zastian! No tak. Zastian Nixsagas (posiłkuję się teraz imienną listą gości sporządzoną podczas sprzedaży biletów, inaczej bym sobie w życiu nie przypomniał). Dużo lepiej zapamiętałem za to pannę Esnu, tę niezwykłą Maji tak żywo zainteresowaną malarstwem, na typowy dla jej rasy i zarazem nie do końca zrozumiały dla mnie sposób. W pamięć zapadł mi też niejaki Iseth, który z początku nie wywarł na mnie bynajmniej zbyt “eleganckiego” wrażenia, lecz jego zachowanie do końca było bez zarzutu, a troska o pannę Deargadh dotkniętą przez kradzież obrazu - ujmująca. Ech, no tak, ten nieszczęsny obraz! Zaraz napiszę coś więcej na jego temat… Zapamiętałem też Lyan Luthos i Artara Calistara, bardzo kulturalnych młodych ludzi, którzy, jak się okazało, mieli wśród zebranych gości wielu znajomych; a nawet moi przyjaciele szepnęli mi na ucho, że chyba kojarzą tę parę z wydarzeń w vanthijskim cyrku. Ostatni na liście gości, którzy nieco bardziej zapadli mi w pamięć, jest niejaki Robert Roll - cichy, choć obdarzony pewną charyzmą mężczyzna. Wprawdzie przybył sporo spóźniony, lecz bardzo uprzejmie wspierał pannę Lar przed rozpoczęciem jej wystąpienia...
Wstyd się przyznać, ale w czasie przyjęcia prawie nie zwróciłem uwagi na Cedricka Bethella*, “Bohatera Illtrium”, który uświetnił moje przedsięwzięcie swoją obecnością…! Sam siebie nie poznaję. Ale podobno imć Cedrick cały wieczór siedział milczący, ponury i jakby nieobecny. Velirana* doniosła mi, że wyszedł późnym wieczorem (bez pożegnania!) zaraz za jakąś młodą parą… Niestety nie wiem dokładnie, o kogo chodziło, ani czy to w ogóle ma jakieś znaczenie.
Gdyby tylko nie ten zielonkawy Elf na koniec… Strażnicy powiadają, że zwie się Elfo i to nie pierwszy taki wypadek z jego udziałem. Całe szczęście, że większość gości już poszła, kiedy ta zielona, pląsająca po sali i rozbierająca się(!) pokraka próbowała ośmieszyć moją karczmę! Na szczęście Aleas* zdołał wyrzucić go z karczmy, nim doszło do jakiegoś większego skandalu… No i wreszcie ta nieszczęsna kradzież obrazu... (zaraz, czy te dwie rzeczy się aby jakoś nie wiążą…?)! Gdyby nie to, byłby to niemal idealny wieczór…!
Ale o kradzieży to napiszę już jutro, bo dziś lecę z nóg, jest w zasadzie nie wieczór, a ranek, a ja jeszcze nie spałem po tym przyjęciu!
12 Penhara 1373
Jestem świeżo po wieczorze w teatrze ̶(̶b̶y̶ł̶o̶ ̶s̶t̶r̶a̶s̶z̶n̶i̶e̶ ̶n̶u̶d̶n̶o̶)̶, gdzie udało mi się porozumieć z panią d’Armenthal* w sprawie tego nieszczęsnego obrazu. Ale po kolei! Ktoś, krótko mówiąc, ukradł wczoraj ten najbardziej “awangardowy” obrazek autorstwa panny Deargadh i nie daje mi to spokoju. Przede wszystkim ta cała kradzież obrazu - kompletnie nieoczekiwana i dla mnie niepojęta, jest teraz skazą na moim honorze(!), gdyż to moim zadaniem było zapewnić obrazom bezpieczeństwo. Któż jednak mógł spodziewać się, że skradziony zostanie podczas eleganckiego zamkniętego przyjęcia obraz mało znanej artystki? Kto mógł przypuszczać?!
Rano byłem na posterunku Straży, żeby zgłosić tę okropną kradzież. Przyjęli zgłoszenie i zapewnili mnie, że zajmą się tą sprawą z adekwatnym zaangażowaniem. Odniosłem jednak wrażenie, że za adekwatne uważają niezbyt wielkie. W końcu chodzi o obraz namalowany przez nikomu nieznaną malarkę… (tak powiedział jeden z nich). Namaluje sobie drugi, żartowali strażnicy między sobą. Gdy wróciłem do swej pięknej Karczmy, natknąłem się akurat na Clarę Corso, która ze swym asystentem przybyła, by odebrać ten swój wielki futerał z harfą w środku, który po przyjęciu zostawiła na przechowanie na noc. Zwróciłem jej własność i pożegnałem ją pospiesznie, gdyż właśnie wybierałem się do pani d'Armenthal, by poradzić się jej w sprawie rozwiązania problemu tej kradzieży…Omówiliśmy sprawę i postanowiliśmy zorganizować śledztwo! Jeszcze w tym tygodniu dam ogłoszenie w tej sprawie. Umówiliśmy się też na wyjście większą grupą dziś wieczorem do teatru (skąd właśnie wróciłem). Dowiedziałem się ogromnie ciekawych rzeczy. Oto w efekcie mojej wystawy, nazwisko malarki pojawiło się w rozmowach towarzystwa i wygląda na to, że cały ten wypadek z kradzieżą obrazu po części przyczynił się do tego rozgłosu. Na salonach spekuluje się, czymże mógł wyróżniać się ów obraz, że skradziono akurat ten; powiada się, że podobno reprezentuje on nowatorski trend w sztuce i kto wie, może za kilka lat wart będzie fortunę. Nie minął nawet jeden dzień, a plotki już zaczęły rozchodzić się po Illtrium, w efekcie czego nie zabrakło i takich osób, które przypuszczają, że być może kradzież zorganizowała sama malarka, by przydać sobie rozgłosu(!).
Tak czy inaczej, wystawa panny Deargadh poskutkowała zwróceniem na nią uwagi society Illtrium, czego wyrazem jest też list polecający przesłany na jej adres wraz z kwiatami i eleganckim liścikiem z podziękowaniami od jednego z bliskich przyjaciół pani d’Armenthal (od niej się o tym dowiedziałem) - pana Francisa deMello*. Ostatecznie poszedłem za tym przykładem i też zdecydowałem się wystawić pannie Deargadh list polecający - choć tyle mogę dla niej zrobić. Widać po niej, że bardzo przejęła się stratą tego malunku i ani przez chwilę nie wierzę w te głupie plotki, które niektórzy opowiadają chyba tylko dlatego, że ich na miejscu nie było!
PS. Tobias zwrócił mi zaliczkę! Może i chorowity, ale przynajmniej uczciwy chłop.
*NPC
- Keitha Lyones [3534] otrzymuje trzeci list polecający oraz obietnicę szybkiego przeprocedowania wniosku o obywatelstwo Małej Vanthii z możliwością osiedlenia się w Illtrium wraz z najbliższą rodziną, a także możliwość wynajęcia średniej wielkości ładnej kamienicy w Dzielnicy Kupieckiej Illtrium nieopodal domu pani d’Armenthal. Oznacza to uzyskanie prawa do obywatelstwa. Miała też okazję spotkać ponownie panią d’Armenthal, mistrza Beautona i pannę Siofrę Bertie oraz poznać ich przyjaciół, z którymi siedzieli w loży, a którzy przyjęli ją bardzo serdecznie i gratulowali jej występu. Wśród nich był sam Cedrick Bethell, który jako jedyny sprawiał wrażenie zdystansowanego i chłodnego. Jej nazwisko stało się też nieco bardziej rozpoznawalne wśród wyższych sfer Illtrium - jako obiecującej młodej skrzypaczki. Jedyna prawdziwa przykrość, jaka ją spotkała, to straszliwy koszmar, który przyśnił się jej w noc po po występie...
- Lar Deargadh [27] otrzymuje dwa listy polecające: od pana Francisa deMello (wraz z bukietem kwiatów i eleganckim liścikiem z uprzejmymi podziękowaniami za możliwość podziwiania jej talentu) oraz od samego Euzebiusza. Jej nazwisko stało się też nieco bardziej rozpoznawalne wśród wyższych sfer Illtrium - jako obiecującej młodej malarki podążającej za najnowszymi trendami; większośc opinii jest pochlebna, lecz zdarzają się też osoby spekulujące, iż być może to ona zleciła kradzież, by przydać sobie rozgłosu.
- Tobias Kerganton [687] - udało mu się zwrócić na siebie uwagę Euzebiusza podczas przesłuchania na tyle, by karczmarz widział go w roli występującego przed publicznością, lecz niestety nie mógł wystąpić podczas koncertu. Choć początkowo Euzebiusza rozgniewało to, że dowiedział się o tym z listu barda tuż przed koncertem, złość karczmarzowi minęła i chętnie dałby Tobiasowi drugą okazję zagrania koncertu na swym wspaniałym klawikordzie.
- Nileana [392] - jej krótki i nieoczekiwany występ z bardzo frywolną pieśnią z początku ogromnie zakłopotał Euzebiusza, lecz ostatecznie okazał się miłym dla ucha i zabawnym przerywnikiem. Nie przypadł do gustu najbardziej wybrednym gościom, którzy mieli prawo oczekiwać innego zgoła repertuaru, lecz wielu innych przyjęło jej koncert z sympatią. Euzebiusz jest chętny gościć Elfkę kolejny raz, na przykład podczas występu w Głównej Sali.
- Antheal Lyones [4100], “Krzesłomiot”, jako małżonek Keithy Lyones otrzymuje możliwość osiedlenia się w Illtrium poświadczoną wpisem na oś czasu postaci oraz ustawieniem aktualnego miejsca zamieszkania. Nie otrzymuje PW.
- Uthrick Lokward [1855] i Marbh Lokward [294] objęli mecenatem młodą i obiecującą (wiele) śpiewaczkę i harfistkę Clarę Corso, co przydaje im prestiżu i o czym mogą teraz rozprawiać ze swymi znajomymi z wyższych sfer, kiedy akurat nie będą zajęci słuchaniem koncertów na harfę.
- Artar Calistar [88] i Lyan Luthos [46] mieli okazję ponownie spotkać niektóre osoby, które pamiętali z okropnych wydarzeń w vanthijskim cyrku. Wśród nich był sam Cedrick Bethell, który jednak sprawiał wrażenie zdystansowanego i chłodnego. Wyglądało na to, że rozpoznał ich, lecz się nie przywitał. Podobno z przyjęcia wyszedł krótko po nich, z nikim się nie żegnając.
- Elfo [3179], w efekcie swych ekscesów, stał się bardzo niemile widzianym gościem w Perłowej Sali i prawdopodobnie gdy zawita tam najbliższych kilka razy, od razu zostanie “uprzejmie poproszony o opuszczenie lokalu”.
- Ponadto wszystkie postacie uczestniczące w sesji oraz evencie otrzymają poświadczające to wpisy na oś czasu postaci oraz stosowną liczbę PW (w dalszym terminie).
- Postacie odwiedzające Illtrium mogą omawiać rozmaite plotki dotyczące opisanych tu wydarzeń oraz poszukiwać sposobności do zapoznania się z talentem Artystek, które wystąpiły podczas przyjęcia. Mogą próbować nakłonić je do dania koncertu w ich posiadłościach (w przypadku muzyczek) lub też do sprzedaży jakiegoś obrazu (w przypadku malarki). Ze względu na pewien rozgłos i rozmaite plotki sugerujące, że malarka może mieć przed sobą prawdziwą karierę, wydaje się, że zakup obrazów panny Deargadh teraz, gdy nie jest jeszcze bardzo znana, może być dobrą inwestycją. Ponadto sama znajomość nazwisk Keithy Lyones, Lar Deargadh i Clary Corso jako obiecujących debiutantek może sprawić, że dana postać będzie postrzegana w Illtrium jako nadążąjąca za kulturalnymi nowinkami.
- Postacie o szeroko pojętych talentach detektywistycznych będą mogły zaangażować się w poszukiwania skradzionego obrazu oraz osoby odpowiedzialnej za tę zbrodnię na sztuce oraz honorze Ebiego. Euzebiusz już planuje dać w tej sprawie ogłoszenie i zrobi to wkrótce.
- Kolejni młodzi artyści i artystki mogą zechcieć zgłaszać się do Euzebiusza, pragnąc, by im także pomógł się zaprezentować przed śmietanką towarzyską w Illtrium.
- Postacie śledzące wydarzenia w Illtrium mogą zastanawiać się nad osobliwym zachowaniem Cedricka Bethella, który od czasu koszmaru w vanthijskim cyrku, kiedy to walczył z krwiożerczym demonem i był tym, który zadał mu śmiertelny cios, wydaje się całkiem nie być sobą, jakby tamte zdarzenia odcisnęły na jego psychice jakieś koszmarne piętno.
- W sesji udział wzięły postacie: Keitha Lyones [3534], Lar Deargadh [27], Tobias Kerganton [687]
- W evencie udział wzięły postacie: Lar Deargadh [27], Keitha Lyones [3534], Tiliena Lyones [2424], Zastian Nixsagas [96], Uthrick Lokward [1855], Marbh Lokward [294], Iseth de Badlesmere [1999], Esnu [259], Nileana [392], Artar Calistar [88], Lyan Luthos [46], Robert Roll [166], Elfo [3179].
Wieść powiązana z sesją: [FG] Artyści poszukiwani! oraz z wydarzeniem w Karczmie Sala Perłowa z 11 Penhara 1373 roku.
Autorka wieści: Qu'essan [1]
MG prowadząca: Qu'essan [1]