24 Axumela (czerwca) 1373, różne zakątki Fallathanu
Tego dnia powietrze miało żelazisty posmak. Tuż przed jej pojawieniem się, stawało się gęste i ciężkie, pachniało nadciągającą burzą. Zrywał się niepokojący wiatr zwiastujący zmianę pogody. Milkły ptaki. Zwierzęta gospodarskie niepokoiły się, szukając bezpiecznego schronienia. Ludzie wychodzili przed chałupy lub spoglądali przez okna, szukając na niebie oznak rychłego deszczu.
Jednak niebo było bezchmurne. Widok czystego błękitu i jasno świecącego Solimusa na wielu twarzach wywoływał zdumienie. Bliskość burzy, wręcz jej obecność zdawała się niemal namacalna. Jak więc to możliwe…? Skąd to złowrogie wrażenie nadciągającej grozy…?
W ten sposób atmosferę poprzedzającą pojawienie się anomalii opisywała większość z tych, którzy ją widzieli i… przeżyli. Niestety, nie było to grono liczne.
Dalej w relacjach zszokowanych świadków przewijały się zwykle następujące informacje: z początku było widać tylko coś jakby niewielki siny obłok czy tuman kurzu na wysokości horyzontu - nie wysoko nad ziemią, gdzie zwykło się szukać burzowych chmur, lecz nisko, tuż przy ziemi. Od tego momentu wszystko działo się zdumiewająco szybko. Obłok w mgnieniu oka rósł i się przybliżał, mknąc przed siebie z ogromną prędkością. Tak szybko, że często jedynie elfie oko było w stanie wyłonić z niego jakieś szczegóły.
Te postacie, które były w stanie nieco lepiej się jej przyjrzeć, twierdziły, że było to coś pomiędzy siną chmurą, a popielatą masą o odrażającym kształcie. Opowieści świadków bardzo zresztą różniły się w zależności od czasu i miejsca kontaktu. Ci, którzy zaobserwowali anomalię o świcie w Amarth, częściej porównywali ją do chmury, zaś ci, którzy obserwowali ją dużo później w innych częściach Fallathanu - do ohydnej, burej masy, ni to o ciekłej, ni to o stałej konsystencji.
Co osobliwe i dziwne, część ze świadków dosłownie straciła talent magiczny. O ile wcześniej mieli wyczuwalną wibrację oraz umiejętność splatania zaklęć - po ujrzeniu anomalii w jednym momencie stracili jedno i drugie. I nie było wiadomo, czy stan ten jest permanentny, czy też ich zdolności kiedyś jeszcze wrócą...
Czyż więc było to wiele podobnych anomalii, które uderzyły w różne miejsca - czy to w Amarth, Imperium, Ostwald, Vanhtię czy Nateę? … Czy też była to jedna, wyjątkowo potężna i szybka anomalia, która z najwyższą bezwzględnością przetoczyła się przez cały Fallathan?
Pewne było tylko jedno - tam, gdzie się pojawiła, na jej drodze ginęli ludzie. I nie tylko ludzie! Ginęli dosłownie bez śladu, a tablice ogłoszeń w zaatakowanych przez tajemniczą anomalię miejscowościach wypełniały się ogłoszeniami o zaginionych i rozpaczliwymi apelami o pomoc w ich poszukiwaniach. Lokalne władze były jednak bezradne. Wyglądało to tak, jakby zaginieni rozpływali się w powietrzu - nie zostawał po nich żaden ślad, nic, co mogłoby pomóc nie tylko strażnikom, ale nawet psom tropiącym.
Dziwaczne opowieści tych, którzy podawali się za świadków, też nie pomagały - więcej wprowadzały zamętu i przerażenia. Ponadto świadków tych było niewielu, a ich zeznania niespójne i często bełkotliwe. Anomalie (czy też anomalia) były na przykład rzekomo widziane w jednej wsi, lecz nikt nic nie zaobserwował w sąsiednich. Wiele postaci, które faktycznie zaginęły, przebywało akurat gdzieś na terenach dzikich - w lasach, górach, na morzu lub na pustkowiach. Ich zaginięcia próbowano wyjaśniać wypadkiem lub atakiem potworów. Innych dosłownie nikt nie szukał i mało kto dostrzegł w ogóle ich brak. Póki co, lokalne władze w poszczególnych krainach nie wydawały się więc zbyt poważnie traktować tych doniesień. Wszczynano poszukiwania z reguły dopiero wtedy, kiedy zaginął ktoś ważny, ale nawet wówczas traktowano to po prostu jak zwykłe zaginięcie. Z jednej strony więc postacie utrzymujące, że są świadkami czegoś straszliwego, opowiadały o tym, wzbudzając - w zależności od audytorium - zgrozę lub politowanie, z drugiej - władze zachowywały się, jakby nic szczególnego się nie działo i - zwłaszcza w Imperium - skłonne były raczej straszyć “świadków” konsekwencjami nieuzasadnionego siania paniki, niż zrobić cokolwiek, by sprawdzić prawdziwość ich historii… Bo zresztą i jak?
W kolejnych dniach mogłoby się wydawać, że anomalie były widziane coraz rzadziej. Coraz bardziej przybierały też ten niepokojący wygląd już nie chmury, lecz szarej, bezkształtnej, przelewającej się masy, w której jednak dało się dostrzec (choć jedynie elfim, wilczym lub kocim okiem!) przedziwne fragmenty przywodzące na myśl ludzkie lub zwierzęce członki… Niektórzy twierdzili też, że anomalie były nawet znacznie większe od tych widzianych na początku… Ale czyż to nie jest tak, że im dalej sięga plotka, tym więcej w niej przesady? Tak właśnie zdawali się podchodzić do tego lokalni włodarze...
- Postacie, których bliscy zaginęli bez wieści w związku z niedawnymi zmianami w regulaminie gry, mogą umieszczać ogłoszenia o poszukiwaniach,
- Temat anomalii i związanych z nią konsekwencji może być dyskutowany w Karczmie,
- Postacie, które w związku z niedawnymi zmianami przestały być magami, ale nie zmieniły tożsamości, mogą uzasadnić utratę talentu magicznego kontaktem z anomalią (jako świadkowie, którzy ją widzieli i przeżyli) - postacie te mogą uzyskać stosownej treści wpis na osi czasu postaci. Magię utraciły:Astrid Tristerver [82], Auraia D’Morgeaux [2027] i Hekate [3482]. (edycja: nabór tych postaci został zamknięty).
Za inspirację dla wieści dziękujemy Gronelowi [ID 28] :)
Autorka wieści: Qu'essan [1]