
Eremiah Bors to niepozorny, nieco pulchny, starszy jegomość o reputacji bezwzględnego służbisty. Od ośmiu lat pełni funkcję burmistrza Travrn. Wcześniej był zarządcą magazynów portowych. U podwładnych dorobił się łatki pedantycznego upierdliwca, ale u klientów opinii kogoś na wskroś rzetelnego i uczciwego. Bors do swojej pracy podchodził niemal jakby od niej zależała przyszłość nie Travrn, nie Paltran, ale wręcz Imperium. Rejestry, plombowane skrzynie, podwójne kwity, potrójne pieczęcie. Czuł się w tym jak ryba w wodzie.
Pochodzi z lojalistycznego rodu, który „pamięta, jak wykładano pierwsze kamienie pod Starym Miastem”, i nie przepuszcza okazji, aby o tym przypominać przy każdej oficjalnej okazji. Wierzy w hierarchię i procedurę, nie w charyzmę. Trzyma się zatem swojego stołka dość mocno, układa pod siebie podwładnych, ale pozostaje bezwzględnie posłuszny zwierzchnikom z Zarządu Wojskowego. Z pozoru nudny, w praktyce groźny: milczy, aż znajdzie błąd, a potem nie odpuszcza.
Uchodzi za sceptyka działalności Ruchu Prowincji Paltran, co dość oczywiste. Jego zwierzchnikami są wszak najwyżsi stopniem wojskowi rządzący Wyspą, a oni nie mają w interesie ustępować miejsca jakiemuś przysłanemu ze stolicy księciu i jego świcie.
W 1 roku Ery Odbudowy obchodził swoje 55. urodziny. Ma około 170 centymetrów wzrostu, miękką sylwetkę człowieka, który więcej liczy niż biega, i twarz o spokojnych, uważnych oczach. Skronie dotknięte delikatną siwizną. Nosi starannie szczotkowany, choć już przerzedzony wąs, okrągłe okulary na czarnym sznurku i płaszcze w stonowanych barwach. Zawsze z zapasem pieczęci i szkatułką na lak w wewnętrznej kieszeni. Palce często przybrudzone atramentem i woskiem, ruchy sztywne, oszczędne w ekspresji, głos miękki, lecz tnący rytmem pytań kontrolnych.