Andriu Goliame to wysoki, postawny mężczyzna rasy Człowiek, o rzucającej się od razu w oczy łysej głowie. Ogolona dokładnie twarz, poważne ciemnobrązowe, głęboko osadzone oczy, wąski nos, szerokie usta… Ta twarz może kojarzyć się z jakimś mnichem. I w sumie każdy kto by tak pomyślał, nie byłby daleki od prawdy, bowiem Andriu trenował sztukę walki nie tylko pod okiem mentora w mieście, w którym się urodził i wychował, czyli Illtrium, ale też w mało przyjaznych warunkach na terenie Ostwaldu. Trenował, medytował, hartował ciało i duszę. Przez wiele lat był doskonałym wojownikiem, został oficerem, była przed nim świetlana przyszłość, aż do momentu, w którym przytrafił mu się poważny wypadek. Medycy i uzdrowiciele nie byli w stanie całkowicie go wyleczyć, a i długie ćwiczenia nie przyniosły poprawy. Nie odzyskał pełni sprawności. Andriu mocno kuśtyka na prawą nogę, z czym się nie kryje. Jednak nie wycofał się z walki, która jest dla niego całym życiem. Postanowił, że będzie trenował innych, więc założył w Małej Vanthii niewielką szkółkę, która nawet dobrze prosperuje. Po takim treningu przygotowawczym u niego, przyszli wojownicy mają ułatwiony start do Akademii Wojskowych. Rad jest wielce, że walka wręcz miewa się całkiem dobrze. Cieszył się, że fascynacja fechtunkiem, bronią strzelecką czy inną nie wyparła umiejętności walki bezpośredniej, kontaktowej. Walka wręcz w oczach Andriu zawsze była, jest i będzie ważna. Liczył na to, że po turnieju “Krawawy sport” młode pokolenie będzie miało zapał do treningów, do poznania tej sztuki walki, która bądź co bądź często jest przydatna, a czasami potrafi ocalić życie. Sztuka samoobrony, umiejętność pokonania przeciwnika bez fizycznej broni jest nader istotna. Ten turniej pokazał, że w różnych istotach krąży potrzeba sprawdzenia się, swoich możliwości, i że potrafią z siebie wykrzesać pokłady drzemiącej, często uśpionej wewnętrznej siły. Andriu z prawdziwą przyjemnością sędziuje walki, co czyni po dziś dzień.