Bagiennik, zaliczany do najbardziej barwnych stworzeń Fallathanu, obrósł w całej krainie wieloma legendami. Chociaż jest istotą spotykaną prawie wyłącznie na mokradłach jego sława sięga daleko dalej. Dziwacznego stwora często trudno się w ogóle dopatrzeć pośród nisko zwisających gałęzi, kleistej toni bajora i wszędobylskiej roślinności wodnej. Gruzłowate kończyny do złudzenia przypominają obalone kłody, zielona okrywa włosowa wygląda jak mech czy rzęsa. Jednak dla tych, którzy widzieli bagniaka w całej okazałości, widok ten z pewnością będzie stanowił niezapomniane przeżycie. Wyprostowany, bagiennik mierzy od dziesięciu do kilkunastu (nawet 15-stu) metrów wzrostu. Uderza dysproporcja w budowie: kończyny górne stanowią aż 2/3 długości ciała, sam tułów jest dwukrotnie dłuższy od nóg, a na szczycie dosyć krępej szyi chwieje się nieproporcjonalnie wielka, wydłużona głowa z wypukłymi, szeroko rozstawionymi oczyma. Na ciele wodnego starca w zasadzie brak mięśni. Ręce składają się z chropowatych, wielokrotnie zniekształconych, pustych w środku kości w barwie żółtawej, popielatej lub fioletowo-sinej. Wśród nich wyróżnia się część ramienną, złożoną z przynajmniej dwóch grubszych kości, połączonych cienkimi ścięgnami, oraz część przedramienia, podobnie rozdzieloną, zrośniętą dopiero w okolicach nadgarstka. Luźne, z pozoru delikatne, ale faktycznie bardzo mocne ścięgna, to właściwie pasy grubszej, zrogowaciałej skóry o fioletowym lub niebieskoszarym zabarwieniu (tkanka i skóry, i ścięgien jest tu w zasadzie identyczna), która cienką warstwą pokrywa całe ciało bestii Skóra przypomina powłokę ciała ropuchy: jest pomarszczona, wielokrotnie sfałdowana i rozciągliwa, usiana niczym sito malutkimi „banieczkami”. Banieczki te, to w rzeczywistości malusieńkie otwory, mające postać pęcherzyków; otwierając się i zamykając, wyławiają tlen i substancje odżywcze, pozbywając się zaś nieczystości i dwutlenku węgla. Silna tendencja do rogowacenia odpowiada za charakterystyczną „zdrewniałość” powłoki ciała bagniaka; pokryta naroślami i występującymi bezpośrednio w naskórku gruczołami, przypomina korę. Do tego, gromadzące się na powierzchni ciała szlam, gnijąca roślinność i resztki pokarmu, macerując się, a potem twardniejąc, budują gdzieniegdzie fałszywe „stawy”, dodatkowe „palce” czy „kolana”. Liczne morskie żyjątka, w tym małe ryby, a nawet drobne ptactwo wodne, buszują w tym naturalnym bogactwie składników, gnieżdżąc się w całym ciele stwora z bagien - wiją gniazda we włosach, wdzierają się do naturalnych „dziupli”, bytują w porastającej bestię rzęsie, mchu i porostach. Wytwarzane bowiem przez stworzenie ciepło sprzyja rozmnażaniu się pierwotnych form typowej roślinności mokradeł. Nienaturalnie długie palce monstrum to w istocie przerośnięte paznokcie, mające postać miękkich wstęg, nadmiar skóry, która co jakiś czas się łuszczy i zaplątane między kończyny trawy i nitki szlamu. Monstrualna dłoń, wielkości prawie głowy bagiennika, ma pięć do ośmiu palców, zawsze z przeciwstawnym, silnym kciukiem. Ich liczba waha się w zależności od osobnika, nie musi być stała u obydwu rąk; najczęściej im młodsza bestia, tym więcej ma palców, z wiekiem bowiem naturalnie obumierają i odpadają, wskutek maceracji - jeśli drzewonur nie używa któregoś tak często, jak pozostałych. Ta zresztą przypadłość tyczy się całego stwora z bagien: zwykle mało się rusza i wyleguje w ulubionej pozycji, toteż ta część ciała, którą wystawia na dłuższe działanie wody i bezruchu, ulega deformacjom: zanikają ścięgna, miękną kości, odpada skóra, całe ciało wiotczeje, pojawiają się odleżyny bądź też potwór porasta z tej strony warstwą szlamu i brudu, której nie może się pozbyć, dodającą mu ciężaru. Stąd też prawie zawsze bagniak cierpi na skoliozę; wyeksploatowana część tułowia albo się zmniejsza i zanika - i wtedy bagniak ma trudności z udźwignięciem drugiej połowy ciała - albo też wyrasta na niej garb, który doprowadza do trwałego skrzywienia kręgosłupa w tę stronę, na której pojawiła się narośl. Bagażem dodatkowym są ponadto liczni lokatorzy, wraz z ich gniazdami i kryjówkami. Z tej przyczyny, bagiennik większość swego długoletniego życia spędza, pogrążony w mulistej toni, nie wstając. Najbardziej niesamowita jest u wodnego dziadka głowa. Zielone, zlepione szlamem kłaki, sterczą z jej obu stron i z podbródka, upodabniając bagiennika do wodnego mędrca. Cała twarz, nienaturalnie wydłużona, prostokątna, pokryta jest lśniącą tkanką, podobną do tej w mięśniach ryb. Wyraźne, duże narośle, miękkie bądź już stwardniałe, niczym pancerz kryją głowę od czoła po potylicę. Naukowcy spierają się, czy jest to zwykła deformacja, jak w przypadku kończyn, czy też gruzły mają chronić delikatny mózg bagiennika przed uszkodzeniem lub stanowią magazyn substancji odżywczych. Z pewnością jednak starzec wodny jest dumny ze swojej głowy - stwierdzono bowiem celowe jej przyozdabianie: muszlami, perłami i rybią łuską, co potwierdziło nadzwyczaj wysoki wskaźnik inteligencji u bagiennika. Z czasem ozdoby wrastają w skórę i częściowo zapadają się w tkanki. Nie brak tych, którzy utrzymują, że to sam organizm bestii produkuje perły. Istotnie, niektóre z guzów mają skład zbliżony do masy perłowej i po zrogowaceniu do złudzenia przypominają klejnoty. Wysokie, płaskie czoło przechodzi bezpośrednio w szczątkowy nos. Funkcja tego organu zanikła albo też pełen nos się nigdy nie wykształcił; bagniak oddycha bowiem przez skórę o rozciągliwych porach, ale i poprzez… skrzela. Tak, to właśnie te obwisłe, pomarszczone policzki, w kolorze czerwieni i fioletu są skrzelami bagiennika. Rozciągają się i kurczą niczym dwie harmonijki; bestia nie tylko nimi oddycha, ale i pije wodę. Wrażliwe skrzela służą też jako dodatkowy narząd zmysłów. Oczy bowiem mają ograniczoną ruchomość, podobnie jak cała głowa, która usztywnia się wskutek siedząco-leżącego trybu życia stworzenia. Mięsiste wargi, także uwrażliwione, bardzo elastyczne, złożone są z podatnych na drgania włókien, mających zdolność wibracji. Bagiennik wprawia je w drgania, wydając z siebie osławione, charakterystyczne „Huummm-huuumm”, mruczenie, a nawet parsknięcia czy gwizdy. Oczy, w barwie od jasnożółtej do ognisto pomarańczowej, słyną z niezwykle rozumnego, przewiercającego na wskroś, wręcz hipnotycznego wyrazu i weszły do legend jako oczy tego, który nieopatrznych wędrowców sprowadza na manowce.
Wodny dziadek to stworzenie zdecydowanie leniwe: prawie się nie rusza i nie wstaje, cały czas spoczywając w wodzie. Zamieszkuje trzęsawiska, muliste jeziorka, zakola rzek, gdzie woda zwalnia swój bieg, strumienie. Wspólną cechą siedlisk jest obfitość roślinności i słaby przepływ wód, zbiorniki są przeważnie mocno zarośnięte, okryte naturalną osłoną sitowia i pałki wodnej lub nisko zwieszonych gałęzi drzew. Bagiennik odżywia się planktonem, butwiejącą roślinnością, drobnymi rybami i żabami, ikrą, czasem jajami ptaków. Obowiązuje zasada: im łatwiej, tym lepiej. Maskując się i udając gnijącą w bagnie kłodę, stwór „zbiera” pokarm w swoim ciele, który potem wyławia z włosów i zakamarków „drewnianego” tułowia: kościstych kończyn i żeber podtrzymywanych jedynie kilkoma pasami skóry. Pneumatyczne kości pozwalają mu częściowo unosić się na wodzie, toteż przy silniejszym pływie, bagniak po prostu włącza się w swobodny dryf wody i czeka na okazję, z rzadka zarzucając też wędkę w postaci własnych palców. Ryby i inne okazy wodnej fauny łowi na przynętę z obumarłej skóry, paznokci i zaplątanych w nie resztek jedzenia. Filtruje też pokarm poprzez skrzela, spełniające dodatkową rolę fiszbinów. Nie ma zębów, toteż większe kęsy pokarmu przeżuwa wyłącznie wargami, wydając charakterystyczny dźwięk, nazywany fachowo „medytacją”: „Huummm-huummm”. Potrafi nieruchomo przeleżeć w jednej pozycji całe dnie, tygodnie, miesiące, a nawet lata. Nie poznano dotąd, czy i w ogóle się rozmnaża, zakłada się przy tym czysto magiczny rodowód bestii. Są jednak tacy, którzy postulują uznanie bagiennika jako istoty w pełni rozumniej! Skąd te roszczenia? Otóż bestia zdradza zdumiewająco wysoką inteligencję. Niektóre osobniki budują sobie całkiem zaawansowane konstrukcje z dachem, osłaniające ich miejsce pobytu, wykorzystując do tego wszystkie dostępne materiały. Czasem forma takiej budowli nie odbiega znacząco od prowizorycznego szałasu strudzonego wędrowca. Prawie wszystkie starsze okazy w jakiś sposób się dekorują, zwłaszcza na głowie; tym, których przywiodły do zguby, stworzenia te odbierają biżuterię i drobne przedmioty, ozdabiając się potem naszyjnikami i bransoletami, splecionymi ze zdobyczy i traw zastępujących rzemyki czy sznurki. Przyswajają sobie natychmiast mowę otoczenia, zaskakująco udatnie naśladując mowę ptaków, szum lasu czy odgłos padającego deszczu. Kolejny swoisty dźwięk nazywa się tutaj „śpiewem”; chodzi o monotonne, ale melodyjne mruczenie, przypominające niskie mormorando. Wyodrębniono aż kilkanaście rodzajów „śpiewu” i kilka „medytacji”, różniących się skalą, długością frazy oraz przeciąganej charakterystycznie samogłoski. Najczęstsze to „huuumm-huumm” dla medytacji i „maaa-mu-maaa” dla śpiewu. Inne są „medytacje” dla przeżuwania strawy, inne jeszcze wyrażają zaciekawienie. Wyjątkowo pogodne bagienniki potrafią gwizdać i wydawać gardłowe dźwięki „mmm-hraamm-mmrra”, zbliżone do jodłowania. Wciąż jednak nie da się dokładnie ustalić, jakie emocje odpowiadają konkretnym typom odgłosu. Wszystkie mogą być jednak niebezpieczne; słuchane dłużej, potrafią wpędzić w stan otępienia lub sprowadzić sen. Także spoglądanie w oczy bagniaka może skończyć się źle, twierdzą znawcy. Istotnie, jego spojrzenie przykuwa wzrok, a trwające dłużej niż kilkanaście sekund, powoduje delikatne odrętwienie i znużenie, doprowadzające do uśpienia, w czym zresztą bagniak pomaga sobie swoimi „kołysankami”. W ludowych podaniach mawia się, że bestia ta, jako niezwykle sprytna, a przy tym sprzysiężona z naturą, odpędza wszelkie zło, zaklina drzewa i sprowadza szczęście na sprawiedliwych. Chociaż większość podobnych twierdzeń jest bajką, istotnym pozostaje, że bagniak ani razu jeszcze nie skrzywdził druida. W jego pobliżu niepodobna spotkać żadnego tworu nieczystej magii, także zwierzęta drapieżnie, żyjące z zabijania, trzymają się z dala od tratwiarza. Stworzenie nie ma naturalnych wrogów, wchodzi w symbiozę z wieloma rzadkimi gatunkami ptaków i ryb, dając im pokarm i schronienie. Powszechny szacunek wzmacniają jeszcze lokalne opowieści: o tym, jakoby bagiennik wyłowił tonącego z wody, wydźwignął tratwę osiadłą na mieliźnie, odciągnął łotrów od planowanego zabójstwa. W plotkach tych niezmiennie powtarza się jedno: że złego na głębię dziad wodny sprowadzi, a poczciwej duszy pomoże. W obliczu podobnych pogłosek ciekawie wygląda zapewne, że wielu czarnoksiężników i miejscowych zbójów zginęło w kontakcie z bestią, natomiast nigdy nie zniszczyła ona świątyni bóstwa opiekuńczego, lokowanej w pobliżu jej siedliska. Z własnej woli bagiennik raczej nie atakuje; tylko podrażniony, przypadkowo naruszony (np. przez łódź lub nurka), ewentualnie wystraszony - np. przez dzikie zwierzęta - reaguje. Wcześniej niż inne istoty żywe wyczuwa zmiany w aurze, chowając się zawczasu przed burzą czy też burząc swój dom, jeśli spodziewa się słońca. Zirytowany, wodny dziad wydaje głośne, powtarzane na jednym oddechu,, basowe dźwięki, wpatruje się intensywnie w ofiarę i hipnotyzuje ją. Otępiałą, wciąga potem pod wodę chwytem silnych, drzewiastych dłoni. Czasem, bardzo rzadko, wstaje, by runąć na intruza całą masą swego cielska i w ten sposób - utopić go. Mimo ostrzeżeń wielu śmiałków chce bagiennika jednak złowić, marząc o perłach, rzadkich muszlach i innych klejnotach, w tym „perłach” pochodzących bezpośrednio z jego organizmu.